Pasja, dobra zabawa i przyjaźnie na całe życie. Członkowie Yacht Clubu Politechniki Lubelskiej zachęcają wszystkich zainteresowanych do wstąpienia w ich szeregi. Miłośnicy żeglarstwa chcą rozpropagować wśród młodych ludzi możliwości jakie daje klub i zapraszają do swojego świata.
– W naszym garażu po lewej stronie widzimy motorówkę, na której prowadzimy kursy motorowodne – mówi Mateusz Malczarski: – W wolnych chwilach ciągamy się na nartach wodnych, wakeboardzie albo ringo. Powyżej są bojery, łódki na płozach. Gdy zalew zamarza, to jeździmy po lodzie na łyżwach. Po prawej stronie widzimy naszą łódkę wyjazdową, którą pakujemy na hak i jedziemy po Polsce, żeby się pościgać.
– Możemy się tutaj czegoś nauczyć – mówi Marcin Borowiec z Yacht Clubu Politechniki Lubelskiej: – Żeglarstwo jest szkołą charakteru. Kreuje charakter, żeby być lepszym i dokładniejszym. Jest pewnego rodzaju wolnością, bo w momencie kiedy wsiada się na łódkę czuje się wolność.
– Mamy możliwość korzystania ze sprzętu klubowego całkowicie za darmo, oczywiście po wypracowaniu godzin, ale te godziny wypracowujemy w fajnej atmosferze, przeważnie większymi grupami, więc dodatkowo zawieramy nowe znajomości – mówi Beata Zalewska: – Druga rzecz jest taka, że mamy możliwość zdobycia patentów, co daje nam później możliwość bądź na Mazurach bądź każdych innych wodach śródlądowych już samodzielnie wypożyczać jachty czy łodzie motorowe.
– Nasz klub zrzesza osoby, których pasją jest po prostu żeglarstwo. Często jest tak, że przychodzą studenci, kończą studia i zostają w klubie, bo pasja zostaje z nimi przez całe życie – mówi Mateusz Malczarski.
– Wszyscy, którzy przychodzą do klubu mogą się od samego początku poczuć jak u siebie – mówi Jakub Kuliński z Yacht Clubu Politechniki Lubelskiej: – Tak jak to było w moim przypadku, każdy jest wciągany w naszą społeczność.
– Mamy spotkania klubowe, czasami formalne, ale też grille, zawody regatowe czy klubowe imprezy, gdzie wspominamy klubowe wyjazdy – mówi Beata Zalewska.
– Po zalewie żegluje się bardzo przyjemnie – mówi Milena Leziak: – Można przyjść ze znajomymi, wypożyczyć łódkę i bardzo miło spędzić popołudnie. Można na przykład popłynąć na wyspę, która jest nad zalewem. Nie wszyscy o niej wiedzą. Myślę, że zalew jest dobrym miejscem, aby poćwiczyć ściganie się w regatach. Ostatnio w regatach Nord Cup dwie załogi z naszego klubu zajęły bardzo dobre miejsce w klasie korsarz, więc możemy się tym pochwalić. Zaczęły tak naprawdę tutaj, od Yacht Clubu.
– Na samym akwenie do dyspozycji mamy parę łódek kabinowych, konstrukcję Omega, która jest typowo polską łódką stworzoną do szkolenia, aczkolwiek z biegiem lat została też przystosowana do ścigania się. Czekamy na nowych adeptów, bo przyjdzie egzamin i kolejne pokolenie, które wstąpi w nasze szeregi – mówi Marcin Borowiec.
– Dla mnie to coś więcej niż tylko przynależność do klubu. Poznałam tutaj masę wspaniałych ludzi. Żeby żeglować, trzeba umieć działać w zespole. To taka umiejętność, której żeglarstwo uczy bardzo dobrze. Myślę, że przydaje się też w wielu innych dziedzinach życia – mówi Milena Leziak.
– U nas do klubu można przyjść bez grosza przy duszy – mówi Marcin Borowiec: – Zaangażowanie i praca może skutkować w tym, że klub pomoże w tym, żeby realizować swoje pasje i marzenia, w podróżowaniu i żeglowaniu po Polsce, ale też i po świecie. Świat nie kończy się na zalewie, ale od niego najlepiej zacząć.
Członkowie Yacht Clubu, aby korzystać ze sprzętu muszą wypracować odpowiednią liczbę godzin w postaci napraw, prac porządkowych czy też pomocy przy organizacji regat.
We wrześniu klub zorganizuje duży koncert szantowy.
Yacht Club Politechniki Lubelskiej działa od 5 grudnia 1995 roku. To kontynuacja istniejącego od 1978 roku klubu żeglarskiego przy Politechnice Lubelskiej.
Więcej informacji można znaleźć na fanpage’u Yacht Klub Politechniki Lubelskiej.
LilKa (opr. DySzcz)