O godzinie 19.00 w Lublinie odbędą się główne uroczystości związane z 71. rocznicą „Cudu Lubelskiego”. 3 lipca 1949 roku na obrazie Matki Bożej w archikatedrze lubelskiej pojawiły się krwawe łzy.
– Jako jedna z pierwszych miała je zobaczyć siostra Barbara Sadkowska – mówi dr hab. Jacek Wołoszyn z Instytutu Pamięci Narodowej w Lublinie. – Informacja o tym rozeszła się po mieście i w ciągu jednego dnia dotarła do różnych miejsc w Polsce. Prawdopodobnie odegrali w tym ważną rolę kolejarze. W ciągu kilku dni nie tylko miasto i województwo wiedziało, co się dzieje. Większość osób, zaintrygowana, chciała dotrzeć do Lublina.
CZYTAJ: Ks. Mirosław Ładniak o rocznicy „Cudu Lubelskiego” i pielgrzymce na Jasną Górę
– Miałam wtedy 12 lat. Wędrowałam, razem z ojcem i sąsiadem, do Lublina polami z Urzędowa. Widziałam łzy. To nie jest moje wyobrażenie. Łzy, „białe perły” toczyły się z oczu Matki Bożej. Odwróciłam się do ojca i zapytałam się: „Czy tatuś widzi, jak Matka Boska płacze”. Ojciec odpowiedział mi: „Tak, widzę. Nie trzeba przeszkadzać” – opowiada pani Krystyna, która była świadkiem „Cudu Lubelskiego”.
– Doznałam wielu łask od Matki Bożej Płaczącej. Przychodzę tu się modlić i zostałam kilka razy wysłuchana – dodaje pani Krystyna.
– W niektórych dniach lipcowych 1949 roku pod lubelską katedrę przybywało kilkanaście tysięcy osób. Niektórzy mówią nawet o 20 tysiącach osób. Kilometrowa kolejka do katedry ciągnęła się od mostu na Bystrzycy, przez błonia pod Zamkiem, przez Stare Miasto do placu katedralnego – mówi dr hab. Jacek Wołoszyn.
– Łzy Matki Bożej to jest zawsze pytanie do naszego sumienia, na ile przesłanie jej Syna, dzieło zbawienia, cierpienie na Krzyżu jest dla człowieka ważne, na ile wzywa go do nawrócenia, na ile człowieka obchodzi zaangażowanie Boga i jego miłości w nasze ludzkie, indywidualne sprawy. Kiedy przychodzi się do obrazu, który zapłakał, który jest znakiem wrażliwej miłości Matki Bożej, to pewnie przychodzi się też z pytaniem o swój los, o rachunek sumienia dla swego życia – stwierdza ks. Adam Bab, biskup pomocniczy archidiecezji lubelskiej.
– Władze były zaskoczone tym, co się dzieje. Zareagowała dopiero Warszawa. Ale władze oczekiwały na jakieś wydarzenie, które da pretekst do represji. I takie zdarzenie ma miejsce 13 lipca 1949 roku. Wówczas to, w do dzisiaj nie wyjaśnionych okolicznościach, w spanikowanym tłumie zostaje rozdeptana młoda kobieta Helena Rabczuk. Rozpoczynają się aresztowania księży i pątników. Miasto zostaje zamknięte, otoczone swoistym „kordonem sanitarnym”. Lublin był wówczas traktowany przez rządzących komunistów tak, jak gdyby był zadżumiony – dodaje dr hab. Jacek Wołoszyn.
– 71 lat temu znak łez był znakiem interwencji Bożej. Ludzie odpowiedzieli modlitwą, wiarą, nawróceniami, uzdrowieniami. I tak to trwa do dnia dzisiejszego. Pomimo represji władz wiara w ludziach przetrwała. Wśród ówczesnych pielgrzymów był też Karol Wojtyła. Później Jan Paweł II uznał trwałość kultu, zezwalając na koronację obrazu Matki Bożej – mówi ks. Adam Lewandowski, proboszcz lubelskiej parafii archikatedralnej.
Główne uroczystości związane z 71, rocznicą „Cudu Lubelskiego” rozpoczęły się o godzinie 19.00. Po mszy świętej wierni przejdą w procesji ulicami: Królewską, Lubartowską, Świętoduską i deptakiem wrócą do archikatedry.
Uroczystości mają się zakończyć około godziny 22.00.
MaTo / opr. ToMa
Fot. archiwum