Podniebny sektor. Lubelski fenomen, o którym usłyszał cały świat

podnosniki 2020 07 22 202433

Zdjęcia podniebnego sektora na żużlowych meczach Motoru Lublin obiegły już całą Polskę, ale nie tylko. Zobaczył je także niemal cały świat.  Oglądanie zawodów z perspektywy podnośnika to odpowiedź jednej z firm na obowiązujące ograniczenia stadionowe spowodowane koronawirusem.

Inicjatorem akcji był Patryk Bieniaszewski z firmy AB Trans. – Zazwyczaj podnośniki unoszą kibiców na 15-30 metrów w górę. Widać z nich cały tor. Ograniczenie polega na tym, że nie można na nich skakać z radości czy tańczyć. Trzeba brać pod uwagę, że jest się na wysokości. To trochę inna perspektywa i inne emocje – wyjaśnia Patryk Bieniaszewski.

– Podsycamy atmosferę oprawą meczową, świecami dymnymi. Dorzucamy do tego największe trąby do ciężarówek, jakie można było zamówić – dodaje Patryk Bieniaszewski.

– Jedynym minusem kibicowania na podnośniku jest to, że nie ma cateringu. Ale jest za to lepsza widoczność. Podczas meczów znajdujemy się na wysokości 6-8 pietra. Kiedy widzę sąsiadów w koszu, mocno ściskają barierki. Na poprzednim meczu kibicowaliśmy razem z całym stadionem. Jak dla mnie super.  Z tego, co wiem, zainteresowanie jest bardzo duże. Telefony się urywają, nie tylko z Lublina, bo są i zapytania z Częstochowy na mecz u nas – mówi jeden z lubelskich kibiców.

– Właściciel początkowo mówił, że podnośniki są organizowane dla jego przyjaciół i znajomych, ale bez problemu się zgodził na wynajęcie. Nie będę wymieniał konkretnych kwot, ale zrobił to zdecydowanie po kosztach. Nie chciał na pewno na tym zarobić – mówi Dominiki Hibner. – Adrenalina na podnośniku jest taka sama co na stadionie. Sama jazda naszych żużlowców powoduje, że serce bije szybciej. Nie potrzeba nawet być wysoko.

– Spiker wywołuje nas często jako trybunę podnośnikową. Będąc na górze, 4-5 osób w podnośniku, lepiej ogląda się spotkanie, niż na trybunie pełnej osób, gdzie a to ktoś zasłoni widok, a to ktoś będzie wstawał – dodaje Patryk Nawrocki.

– Wrażenie było „wow!” Ale lubelscy kibice nie byli pierwsi. Pierwszy zrobił to kibic Śląska Wrocław. Pojechał on do Płocka z jednym podnośnikiem. Potem u nas pojawiły się trzy podnośniki. Nie zrobiło to na mediach wielkiego wrażenia. Ale jak na ostatnim meczu pojawiło się ich ponad 20, zaczęła o nich pisać cała Polska, cały świat sportowy, nawet Amerykanie – mówi Grzegorz Chyliński, komentujący spotkania żużlowe Motoru Lublin na stronie Radia Lublin i prowadzący żużlową audycję „Pięć Jeden” w Radiu Freee.

– Na pewno jest to trick, jak można obejrzeć mecz bez kupowania biletów, a je ciężko jest u nas dostać. Z jednej strony jest to fajne. Jeżeli ktoś był na Stadionie Narodowym podczas Grand Prix, wie, że oglądanie żużla z wysokości jest niesamowite, bo są to zupełnie inne wrażenia, zupełnie inaczej widać tor i walkę zawodników. Ale z drugiej strony jest ogromnie niebezpieczne, bo podnośnik ma określoną prędkość opuszczania. W przypadku gdy nagle przyjdzie burza, kibice na podnośniku są zdecydowanie najbardziej narażeni n nieszczęście – dodaje Grzegorz Chyliński.  

– Zrobiliśmy to dla klubu. Cieszymy się, że nasz Lublin i Motor mają sportową sławę na całym świecie. Swoje fotografie znajdowałem na profilach społecznościowych ogromnych stron sportowych, mających po 20 mln obserwujących. Odczucie, gdy widzi się tam swoje zdjęcie, a przy nim pół miliona polubienie, to coś, co z reguły spotyka tylko największe gwiazdy sportu – cieszy się Patryk Bieniaszewski. – Artykuł pisze o nas angielski magazyn „Speedway Star”. Są plotki o jednej z największych na świecie amerykańskiej stacji telewizyjnej, która chciałaby nagrać z nami materiał.

– Nasi kibice po raz kolejny zaskoczyli całe środowisko sportowe, nie tylko żużlowe. Zawodnicy bardzo cenią sobie bliższy kontakt z kibicami, na który w tej chwili niestety nie bardzo mogą sobie pozwolić, dlatego taka innowacyjność kibiców jest dla naszych żużlowców ciekawą sprawą – stwierdza Aleksandra Marmuszewska, wiceprezes Speedway Lublin S.A.

Dochód z wynajęcia podnośników zostanie przekazany na zakup silnika 250 cm dla Filipa Zaborka, jednego z juniorów Motoru Lublin z ogromnym potencjałem sportowym.

LilKa / opr. ToMa

Fot. Gosia Cieśluk 

Exit mobile version