Niektóre marzenia same się spełniają, a niektórym trzeba w tym pomóc. Fundacja „Mam Marzenie” poszukuje wolontariuszy.
– Praca w organizacji daje ogromną satysfakcję – mówi koordynatorka Fundacji „Mam marzenie” oddział Lublin Agata Wójcik: – Nasza działalność polega na tym, że spotykamy się z dziećmi, staramy się poznać ich marzenie i jeżeli nasz podopieczny powie nam jakie jest jego największe marzenie, to szukamy środków finansowych na jego spełnienie albo sposobów.
– Z tego roku zapadło mi w pamięć marzenie Zuzi, która chciała wystrój pokoju – mówi Katarzyna Witkowska, wolontariuszka: – Na pierwszym spotkaniu narysowała dokładny projekt, na którym nawet kolory miały znaczenie. Na parapecie miały być na przykład szare doniczki z fioletowymi kwiatkami. Musiał być konkretnie różowy fotel do biurka, białe biurko, napis „Barbie” na ścianie. Wszystko było dokładnie opisane, narysowane i my musieliśmy się dostosować.
– Czasami jest tak, że zderzamy się ze ścianą, bo są na przykład marzenia o spotkaniu z Messim. To jest na pewno wyzwanie, bo jest to spotkanie z kimś z zagranicy, więc to już jest jedna bariera do pokonania. Druga to dostanie się do kogoś, kto jest tak sławny. Najfajniejsze marzenia to chyba takie, kiedy marzyciel chciałby kimś zostać, na przykład księżniczką albo ratownikiem medycznym – mówi Agata Wójcik.
– Początkowo było tak, że syn po chorobie nie mógł jeździć swoim rowerem, bo się bardzo forsował – mówi mama 12-letniego Ksawerego: – Kiedyś widział grupę jeżdżących rowerzystów i powiem szczerze, że im zazdrościł. Kiedyś zobaczył rower inny niż zwykły, na innych, większych kołach. I zamarzył mu się taki rower. Kiedy go dostał, zareagował bardzo fajnie. Poszłam po niego do domu, wyciągnęłam go na dwór, on był niechętny, a później uśmiech od ucha do ucha. To fantastyczna inicjatywa i fajna niespodzianka dla takich dzieci, żeby spełniać ich marzenia po tym, co przeszły.
– Czasem tworzy się fajna relacja między dzieckiem a nami, wolontariuszami – mówi Katarzyna Witkowska: – Na pierwszym spotkaniu mamy zazwyczaj czas, żeby się trochę pobawić, porozmawiać z dzieckiem. Później, podczas spełniania marzenia też spędzamy kilka godzin razem. Człowiek zapamiętuje to dziecko. Jakoś siedzi w sercu.
– Kilka lat temu moje marzenie zostało spełnione – mówi Julka: – Jest to biały laptop, który służy mi do dzisiaj. Pamiętam, że to był bardzo fajny dzień. Pozdrawiam wszystkie dzieci, które czekają na taki dzień, i wolontariuszy, którzy cały czas działają. Pamiętajcie, nie przestawajcie marzyć, bo marzenia się spełniają.
– Praca z dziećmi daje bardzo dużo satysfakcji. Myślę, że to też dobry sprawdzian dla każdego, kto chciałby w przyszłości pracować z dziećmi. Jest to zdecydowanie praca zespołowa. Na zebraniach, które aktualnie są online, robimy burze mózgów, zastanawiamy się jak rozwiązać dany problem, jakie mamy pomysły na spełnienie danego marzenia. Wspólnie znajdujemy jakieś rozwiązanie – mówi Agata Wójcik.
– Zawsze staramy się podejść pozytywnie i z otwartością do dzieci – mówi Katarzyna Witkowska: – Wiadomo, dzieci są różne. Jedne się wstydzą, inne od razu rzucają nam się na szyję. Przy spełnieniu zazwyczaj jest już uśmiech od ucha do ucha. Czasami nie wiem kto jest bardziej zadowolony. Oczywiście dzieci są bardzo, ale my też przeżywamy to jeszcze przez parę dni. To daje kopa do działania, nawet w swoich prywatnych sprawach.
Dołączyć do wolontariatu w Fundacji „Mam Marzenie” można za pomocą formularza, który jest dostępny na stronie mammarzenie.org/lublin
InYa (opr. DySzcz)
Fot. mammarzenie.org