Premiera Nissana Ariya

nissan ariya exterior front 1 light on 1200x800 2020 07 15 213900

Dziś wcześnie rano czasu polskiego w Jokohamie w Japonii, w specjalnie zbudowanym w tym celu pawilonie, zaledwie pięć minut na piechotę od siedziby Nissana, odbyła się światowa premiera najnowszego, kolejnego samochodu elektrycznego tej marki.

Nissan Ariya miał swój debiut w wersji koncepcyjnej na ubiegłorocznym salonie samochodowym w Tokio. Już wówczas zapowiadano, że będzie to nowe otwarcie dla Nissana, który i tak jest liderem wśród producentów samochodów elektrycznych, czego najlepszym przykładem jest model Leaf. Ariya to w pełni elektryczny crossover coupe. – To początek nowej, zelektryfikowanej dekady – mówił Giovanny Arroba, starszy dyrektor ds designu w Nissanie, odpowiedzialny za ten projekt – od pomysłu do efektu: – To wszystko zaczęło się od tak naprawdę naszej nowej płyty podłogowej dla zelektryfikowania auta, którą nazwaliśmy magicznym latającym dywanem. Samochód jak przystało na crossovera jest wysoko postawiony, koła są w samych rogach nadwozia, płyta podłogowa w aucie elektrycznym pozwala nam bowiem skrócić przedni zwis, wysunęliśmy do przodu dolną krawędź przedniej szyby, by uzyskać smukły, aerodynamiczny profil. Całość jest masywna, ale jednocześnie smukła, bo przecież to coupe. Inspiracją dla nas stał się ponadczasowy, japoński futuryzm. Wprawdzie ponadczasowy i futurystyczny mogą wydawać się pewną sprzecznością, tworzą więc pewne napięcie w odbiorze, ale mamy właśnie kształt nadwozia, który oprze się upływowi czasu, a z drugiej strony na futurystyczne podejście wskazują technologia i detale, lampy, oświetlenie, a spina je japońskie DNA. To jak byśmy podjęli się stworzenia elektrycznego statku kosmicznego. Jednolita niezakłócona niczym płaszczyzna szklanej deski rozdzielczej, podkreślająca poprzez horyzontalność, panoramiczny kształt, szerokość kabiny. Do tego pływająca, a raczej przesuwna środkowa konsola, na której jest też selektor trybu jazdy, można przesunąć do przodu, i do tyłu, pozwalając w pełni korzystać z tej architektury wnętrza, zwłaszcza kiedy wejdziemy w erę pojazdów autonomicznych, zdejmując ręce z kierownicy a stopy z pedałów.

Wrażenie rzeczywiście niesamowite. Az trudno uwierzyć, że to seryjny, produkcyjny samochód. Nie ma w środku klimatyzacji, to znaczy jest, ale z agregatem tam, gdzie tradycyjnie był silnik czyli pod maską. Nie ma tunelu centralnego, wiec podłoga jest płaska, a specjalny kształt foteli pozwala zwiększyć przestrzeń na nogi pasażerów. To zgodnie z japońską tradycją „ma”: Mistrzostwo w projektowaniu pustej przestrzeni, poprzez nie tyle eliminowanie zbędnych elementów, co skoncentrowaniu się na ich harmonii. Takich określeń mógłbym przywołać znacznie więcej: Omotenash, Iki, Kabuku, Sei czy kumiko. Ta ostatnia to znana od stuleci, ale praktykowana wyłącznie przez najzręczniejszych rzemieślników technika wykonywania pięknych geometrycznych wzorów. W Ariyi 'kumiko’ można odnaleźć w „tarczy”, która zastąpiła kratę wlotu powietrza. Ujawnia się dopiero po elektrycznym podświetleniu motywu litery V, jaki tworzą charakterystyczne światła.

Teraz jeszcze o sercu tego crossovera. To połączenie doświadczeń z Nissana GTR i Patrola. Samochodu sportowego i terenowego? Owszem. Na identyczne osiągi pozwala moc dwóch silników elektrycznych, na dzielność terenową napęd na cztery koła sterowany inteligentnym systemem 4ORCE. Szacunkowy zasięg w zależności od pojemności akumulatora – od 340 do 500 km. A inne atrybuty modelu jak komunikacja? Niewiele więcej da się wymyślić poza tym co Arija już ma. Łącznie z osobistym asystentem, oczywiście inteligentnym. Zgodnie z filozofią omotenashi – japońskiego zwyczaju okazywania klientowi najwyższego szacunku.

JB

Fot. materiały prasowe Nissana

Exit mobile version