2,5 tysiąca kilometrów w nieco ponad miesiąc. Janusz Kobyłka wyruszył dziś (03.07) z Lublina w samotny rajd rowerowy promujący krwiodawstwo. Jest to już trzecia charytatywna akcja mieszkańca Lubartowa.
ZOBACZ ZDJĘCIA: Janusz Kobyłka wyrusza w trasę dla krwiodawstwa
Dokładnie o godzinie 12:00 pan Janusz wsiadł na rower i pod eskortą policji, w strugach deszczu, skierował swój jednoślad na Kraśnik. Nie jest to jego pierwsza wyprawa. Wcześniej podróżował po Polsce zbierając fundusze na rehabilitację dzieci niepełnosprawnych, a także pokonał rowerem 4 tysiące kilometrów, by zebrać środki na operację 2-letniej dziewczynki. Dziś Janusz Kobyłka wyruszył w drogę zachęcając do dzielenia się darem życia.
– Będę namawiał ludzi spotkanych na drodze, odwiedzał instytucje, zakłady pracy, banki, urzędy, a jak się da to prezydentów i wójtów i zachęcał do oddawania krwi. Nie wszyscy zdają sobie sprawę z tego jak cenny jest ten dar, który w sobie mamy. Nie kupimy go w sklepie, sąsiad nam go nie pożyczy. Musimy oddać, podzielić się tym skarbem, który w sobie mamy. Będę namawiał wszystkich, których spotkam, żeby tę krew oddawali. Będę zatrzymywał się na trasie jeżeli będzie jakiś festyn, odpust czy targ i opowiadał skąd jadę i dlaczego – podkreśla Janusz Kobyłka.
Z Lublina do Kraśnika, z Kraśnika do Tomaszowa Lubelskiego, a następnie do Zamościa, Chełma, Włodawy, Białej Podlaskiej, Łukowa i Puław… Stąd ruchy na południe Polski.
– Trasa rajdu prowadzi przez całe państwo i będzie miała kształt wielkiego serca – opisuje dyrektor Regionalnego Centrum Krwiodawstwa i Krwiolecznictwa w Lublinie Elżbieta Puacz: – Pierwsze jest nasze województwo lubelskie, gdzie miejscowości układają się w postaci kropli, a druga rzecz to miasta całej Polski, które układają się w serce. Czyli jest dar serca, dar krwi, dar życia. Okres wakacji jest czasem, kiedy jest wzmożony ruch na drogach. Wzmożone są także prace rolnicze, budowlane. To także czas, kiedy szpitale na nowo ruszyły z operacjami i wykonują ich dużo więcej, ponieważ nadrabiają te trzy miesiące przerwy. Stąd też cieszymy się bardzo, że pan Janusz Kobyłka wyszedł z inicjatywą i rozpoczyna rajd po krew.
Ten rok jest wyjątkowy pod względem zapotrzebowania na krew. Epidemia koronawirusa spowodowała, że stali dawcy, z różnych względów, nie mogą jej oddawać, a zamknięte szkoły i uczelnie, których akcje uzupełniały magazyny z tym cennym płynem, przez długi czas były zamknięte.
– Problemy są w całej Polsce, a dziennie potrzebujemy ponad 200 jednostek – uzupełnia dyrektor Puacz: – Jedna jednostka to ok. 450 mililitrów. Są dni kiedy wydajemy ich dużo więcej, szczególnie są to weekendowe dni, gdzie dochodzi nawet do 300 jednostek, ale są dni kiedy wydajemy ich mniej niż 200. Jednak dziennie potrzebujemy 200 honorowych dawców, żeby zabezpieczyć w krew mieszkańców Lubelszczyzny. Chcemy zachęcić wszystkich ludzi dobrych serc, aby dzielili się darem krwi, bo każdy z nas może być potencjalnym pacjentem.
Janusz Kobyłka sam jest honorowym dawcą krwi od 40 lat. – Oddając krew ratujemy komuś życie – tłumaczy mieszkaniec Lubartowa: – Ze mnie płynie życie, cząstka mnie dla innej osoby, którą mogę uratować. Co mnie natchnęło? Już parę lat temu myślałem o tym. Kolega spytał mnie czy nie oddałbym krwi. Wtedy był taki czas, że do szpitala trzeba było iść nawet z własną strzykawką i lekami. Jego żona była w szpitalu i miała drugą operację. Mówił, że mi nawet zapłaci. I wtedy zaświeciła mi się idea, żeby może kiedyś uświadomić ludziom.
Jak podkreśla dyrektor RCKiK Elżbieta Puacz, zapotrzebowanie na krew każdej grupy jest bardzo duże. Największe zapotrzebowanie, ze względu na możliwość szybkiego reagowania – jest na 0Rh-, ponieważ tę grupę można podać każdemu, nie czekając na wyniki badań.
Janusz Kobyłka do Lublina ma wrócić 5 sierpnia. Wyprawę będzie relacjonował na swoim Facebooku. Wydarzeniu patronuje Regionalne Centrum Krwiodawstwa i Krwiolecznictwa w Lublinie oraz lubelski wojewoda, a także Polskie Radio Lublin.
EwKa (opr. DySzcz)
Fot. Piotr Michalski