Kilkaset kilogramów śniętych ryb wydobyli z wody wędkarze opiekujący się stawami w centrum Sernik w powiecie lubartowskim. W ciągu kilku dni na brzeg wyłowiono kilkukilogramowe sandacze i kilkunastokilogramowe tołpygi.
Wśród mieszkańców pojawiły się podejrzenia, że to zaprawa murarska budowanego przepustu zatruła ryby. Jednak jak wyjaśnia prezes Klubu Miłośników Wędkarstwa w Sernikach Marek Skubisz, szczegółowe badania wykonane przez ichtiologa dały inną odpowiedź: – Poleciało nam między 30 a 40 kg sandacza. To takie sztuki od 70 dkg do 1,5-2 kg. Największą stratą są tołpygi, które były zapuszczone ok. 10 lat temu i miały wagę do 17 kg. Takich sztuk poleciało kilkanaście. W tej chwili zaczyna też padać również drobna ryba, która była bardziej odporna.
– Bardzo ubolewamy nad tym, co się stało – mówi Paweł Woźniak, wójt gminy Serniki: – Nie było tutaj żadnej ingerencji ludzkiej. Były podejrzenia, że ryby zostały otrute bądź był to wpływ niedalekiej inwestycji rewitalizacji terenów podworskich. Przyjechał pan ze specjalistycznym sprzętem do badania natlenienia wody. Okazało się, że w wodzie po prostu nie ma tlenu.
– Jest nas kilkudziesięciu wędkarzy. Składamy się po 150 złotych na zakup tej ryby, więc jest to ogromna strata – mówi jeden z wędkarzy.
– Jest tu jedyne zasilanie, które ma kilka ładnych kilometrów. Płynie zza miejscowości Czerniejów przez łąki, lasy. Jest tam trochę tam bobrowych. Niestety, duże opady i procesy gnilne, gdzie woda wylewała się na łąki, spowodowało śnięcie ryb. Gdyby natlenienie wody okazało się prawidłowe, wtedy można by się doszukiwać tutaj innych rzeczy, ale tutaj główną przyczyną jest brak tlenu w wodzie – mówi Marek Skubisz.
– Przy pomiarach, jakie robiliśmy na pierwszym stawie i wody napływającej jest utlenienie na poziomie 2-3 procent – mówi Paweł Woźniak: – Na stawie po drugiej stronie ulicy jest to już 7-8 procent tlenu, wobec czego na stawie za drogą powiatową tej sytuacji nie ma. Biorąc pod uwagę sam fakt 3 procent, to wiadomo, że ryba się dusi w takiej wodzie. Natlenienie wody powinno być na poziomie 40 procent. Sami obecnie podejmujemy działania zmierzające do natlenienia wody. Ta woda cały czas napływa bez tlenu i jest przepompowywana przez jeden, drugi staw, po czym wpada do Wieprza. Postaramy się to odbudować, najpierw jednak musimy walczyć z problemem natlenienia wody.
Wędkarze z Sernik maja nadzieję, że uda się uratować przynajmniej młodsze osobniki, które potrzebują mniej tlenu. Dziś odławiali większe sztuki, a dodatkowe zarybianie – mimo skromnych funduszy – planują dokonać jesienią.
JPi (opr. DySzcz)
Fot. Jerzy Piekarczyk