Budowane w Świdniku rondo ma nosić imię legendy świdnickiej „Solidarności”, Alfreda Bondosa (na zdj.). Z taką propozycją wyszli radni miejscy Klubu Waldemara Jaksona.
Alfred Bondos między innymi współzałożycielem NSZZ „Solidarność” w WSK Świdnik, założycielem biuletynu zakładowego – „Grot”, prowadził audycje w zakładowym radiowęźle. W okresie stanu wojennego, poszukiwany przez Urząd Bezpieczeństwa, przez 4 miesiące ukrywał się na terenie zakładów WSK Świdnik. Potem ukrywał się we wsi w rejonie Łęcznej oraz w Lublinie.
Ujawnił się w 1984 roku i trafił na pół roku do więzienia. W 1989 roku był współorganizatorem stowarzyszenia działającego na rzecz potrzebujących w Świdniku. Był działaczem Stowarzyszenia Wspólnoty Świdnickiej. Pełnił też funkcje radnego miasta Świdnik i radnego powiatu świdnickiego.
CZYTAJ: Nie żyje Alfred Bondos, legenda świdnickiej „Solidarności”
Jego postaci nie trzeba przedstawiać tym mieszkańcom miasta, którzy pamiętają jeszcze Świdnik sprzed 40 lat. – Pierwszy opozycjonista, który w stanie wojennym uciekał z domu, żeby nie zamknęła go komuna. Wielki działacz „Solidarności” od samego początku. Kojarzy go każdy, kto mieszka w Świdniku; to była postać, której nie dało się nie zauważyć – mówią mieszkańcy.
CZYTAJ: Świdnik pożegnał Alfreda Bondosa, legendę „Solidarności”
Rondo, które ma nosić imię Alfreda Bondosa, powstaje przy budowanej alei NSZZ „Solidarność”. – Uhonorowanie takiej postaci to nasz obowiązek – mówi burmistrz Świdnika, Waldemar Jakson. – Poza wielkimi bohaterami ogólnonarodowymi, „tkanka miejska” powinna być też „nasycona” bohaterami lokalnymi.
– Trzeciego dnia po wprowadzeniu stanu wojennego zakład WSK-Świdnik był pacyfikowany; otoczony czołgami, żołnierzami i milicją. I kiedy już wiadomo było, że ruszy atak, Alfred Bondos, wtedy prowadzący radiowęzeł zakładowy, wzywał nas wszystkich do niestawiania czynnego oporu. Gdyby nie jego apele, z całą pewnością polałyby się wtedy krew i to dużym strumieniem. Byłem wtedy w środku i widziałem rozmaite ciężkie przedmioty – opowiada opozycjonista z czasów PRL-u i obecny świdnicki miejski rady Kazimierz Bachanek.
– Niektórzy chcieli wtedy ruszyć na zomowców z gaśnicami i gorąca wodą. A on prosił, żeby dać spokój i łagodnie się rozejść. Kiedy był atak zomowców i czołgów na WSK, to poszły serie z ostrej amunicji. Trzeba go pochwalić, że wzywał do spokoju. Później się chował przed milicją w kanale ciepłowniczym na terenie WSK, bo chcieli go koniecznie aresztować – opowiadają świadkowie tamtych wydarzeń.
– Przez ten czas nie mógł być oczywiście czynnym działaczem. Ale widzieliśmy, że gdzieś się ukrywa i przez ten fakt hartował ducha tych, którzy byli na wolności. Wzywał nas do odwagi. Jego ukrywanie się miało bardzo silne oddziaływanie duchowe – dodaje Kazimierz Bachanek.
– Kiedy ogłosili stan wojenny, przyszli do niego do mieszkania około 2 w nocy, on wyskoczył z drugiego piętra przez balkon, żeby uciec. Zomowcy się nie zorientowali i dalej stali pod drzwiami – opowiadają mieszkańcy Świdnika.
– O takich ludziach niestety się zapomina. Wydaje się nam, że to wszystko, co jest dzisiaj, po prostu nam się należy. A tak nigdy nie było i nie będzie. O pewne wartości trzeba zawsze walczyć, żeby godnie żyć – podkreśla Marian Król, przewodniczący zarządu Regionu Środkowowschodniego NSZZ „Solidarność”.
Droga i rondo mają powstać do listopada tego roku. Decyzja w sprawie nadania rondu imienia Alfreda Bondosa zapadnie podczas sesji Rady Miasta Świdnik.
Alfred Bondos otrzymał wiele nagród i odznaczeń, między innymi: Złoty Krzyż Zasługi oraz Krzyż Oficerski Orderu Odrodzenia Polski. Zmarł w czerwcu 2020 roku.
ZAlew / opr. ToMa
Fot. archiwum