O przestrzeganie podstawowych zasad bezpieczeństwa pływając po Wiśle apelują członkowie Wodnego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego. Alkohol, brawura, przecenianie swoich umiejętności i bagatelizowanie ewentualnych zagrożeń – to podstawowe błędy turystów wybierających się np. kajakiem na Wisłę.
Wczoraj (03.08) doszło do kolejnego w tym roku przewrócenia kajaka w okolicach przeprawy promowej w Nasiłowie. Dwoje turystów znalazło się w wodzie.
– W wielu tego typu wypadkach problemem jest alkohol – mówi kierownik drużyny nr 2 Wodnego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego w Kazimierzu Dolnym Damian Złotucha: – Tutaj w dużej mierze obserwujemy te osoby zwłaszcza na kajakach. Spływając są pod wpływem alkoholu, wchodzą w dyskusje, nie przestrzegają zasad w postaci noszenia kapoku. Takich zagrożeń można zaobserwować naprawdę wiele. Przede wszystkim jest to wchodzenie do wody w miejscach niedozwolonych. Bardzo często widzimy też wejście z plaży do wody, z tym że w wielu miejscach jest nagła zmiana głębokości bądź osuwający się piach. Często ludzie, którzy wchodzą chcąc zmoczyć sobie nogi, zapadają się po kolana, po biodra, po klatkę piersiową. Jak widać, ludzie nie przestrzegają podstawowych zasad bezpieczeństwa, zachowania się nad wodą – tutaj przede wszystkim mówimy o naszej rzece Wiśle. Obrazuje to szereg zdarzeń, przy których interweniujemy, chociażby te dość głośne, o których słyszeliśmy, o wypadkach kajakarzy na przeprawie promowej. Pierwszy wypadek miał miejsce w lipcu, drugi – bardzo podobny, właściwie identyczny – zaobserwowaliśmy wczoraj. To dwa bardzo podobne przypadki, czyli napłynięcie na linę promową.
– Podpłynęli sobie, prom stał, oni chcieli zostawić śmieci i mieli powiedziane, że mają opłynąć prom – mówi Andrzej Jóźwicki, bosman promu „Serokomla”: – Natomiast, jak podpłynęli, ściągnęło ich tutaj, złapali się za liny i trzeba było szukać ratunku.
Jakie najczęstsze błędy się pojawiają? – Brak kamizelek, płyną bez założonych kamizelek, płyną jak im się chce – wymienia Andrzej Jóźwicki: – Człowiek wychodzi, krzyczy, macha ręką na którą stronę. Przecież jak płynie kajakiem, to widać, że prom stoi czy płynie. Opływać trzeba tam, gdzie liny są schowane na dnie, to jest pierwsza sprawa. Druga sprawa, dla mnie bardzo ważna, jest taka, że trzeba dawać kajak ludziom odpowiedzialnym, nie pływać wtedy kiedy jest przybór wody, duża fala. Każdy powinien mieć założoną kamizelkę.
– Na dzikiej rzece trzeba wybierać miejsca, gdzie są wyznaczone kąpieliska. Odpowiedzialni są ci, co pływają i ci, którzy kontrolują. Jest policja wodna, jest WOPR i powinni pilnować. Jakby ktoś dostał po 500 zł mandatu codziennie, bo pływa bez kamizelki, to mielibyśmy inną rozmowę. Tak samo jak dzieci jeżdżące na rowerach bez kasku. Jeździ bez kasku, to niech rodzic zapłaci z 500 złotych i zobaczymy co jest tańsze: kask czy bezpieczeństwo? To samo jest tutaj.
– Na chwilę obecną wygląda to w ten sposób, że z naszej strony jest tylko pewien rodzaj prewencji, czyli upominanie – mówi Damian Złotucha: – Nie mamy mocy prawnej wystawić mandatu, jeżeli stwierdzamy zagrożenie, że faktycznie jest tu niebezpiecznie, człowiek nie reaguje w żaden sposób. Posługujemy się wtedy policją. I oni decydują czy to jednostka wodna podpłynie czy po prostu często bierzemy na swój pokład policję, która po dopłynięciu wystawia mandat, jeżeli to upomnienie faktycznie nie jest skuteczne.
– Ostatnie wypadki na Wiśle wiązały się z brakiem umiejętności pływania kajakiem po tej rzece, szczególnie po tej rzece – mówi Radek Łysiak, prowadzący wypożyczalnię sprzętu wodnego: – Zachęcałbym do tego, żeby kajakarze, którzy wybierają się na Wisłę po raz pierwszy, wcześniej wybrali się na inne rzeki, żeby tam nabrać doświadczenia. Wypływając kajakiem na rzekę musimy pamiętać o kilku zasadach. Przede wszystkim musimy mieć sprawny, dobry sprzęt, kamizelkę asekuracyjną, która musi być dopasowana do wagi, dobrze założona. Tej kamizelki nie ściągamy. Ostatnie wydarzenia na Wiśle były związane z tym, że kajakarze prawdopodobnie nie mieli kamizelek asekuracyjnych. Najgorsze w tym było to, że byli również pod wpływem alkoholu – mówię o wypadku, który miał miejsce trzy tygodnie temu.
Dodajmy, że kajakarzom, którzy wczoraj wpadli do Wisły nic się nie stało. Tyle szczęścia nie miała 46-letnia kobieta, która w podobnych okolicznościach znalazła się w wodzie niespełna miesiąc temu. Po przewiezieniu do szpitala kobieta zmarła.
ŁuG (opr. DySzcz)
Fot. Łukasz Grabczak