Na Białorusi zakończyły się wybory prezydenckie. Według rządowego badania exit poll urzędujący prezydent Białorusi Alaksandr Łukaszenka (na zdj.) otrzymał według sondażu powyborczego 79,7 proc. głosów na niedzielnych wyborach prezydenckich, a jego rywalka Swiatłana Cichanouska – 6,8 proc. Frekwencja miała wynieść 79 procent.
Natomiast sondażu powyborczego, stworzonego na zamówienie białoruskiej telewizji STV, laksandr Łukaszenka uzyskał w niedzielnych wyborach 71,4 proc. głosów, a jego rywalka Swiatłana Cichanouska otrzymała 10,1 procent poparcia.
Były to szóste wybory organizowane w niepodległej Białorusi. To zarazem wybory różniące się od wszystkich poprzednich, począwszy od tych pierwszych zorganizowanych w 1994 roku, które wygrał Alaksandr Łukaszenka, były dyrektor sowchozu.
Prezydent Alaksandr Łukaszenka rządzi krajem od 26 lat. W tym roku w wyborach uczestniczyło pięcioro kandydatów. Jednak realnym jego przeciwnikiem była czołowa kandydatka opozycji Swiatłana Cichanouska. Jej wiece wyborcze w dużych miastach zbierały tysiące sympatyków. Dziś na apel jej sztabu wyborczego wielu ludzi przyszło głosować dopiero po południu. W efekcie przed lokalami wyborczymi ustawiły się kolejki chętnych. W niektórych lokalach zabrakło kart do głosowania.
W części lokali w Mińsku z powodu kolejek do lokali wyborczych głosowanie wciąż trwa. – Niektóre lokale nie zamykają się. To dzieje się po raz pierwszy. Tak jest w Mińsku, gdzie nadal stoją (w kolejce) setki wyborców – powiedziała szefowa białoruskiej Centralnej Komisji Wyborczej, Lidzija Jarmoszyna. Dodała następnie, że lokale te zapewne będą działać, dopóki ci wyborcy nie zagłosują.
Białoruska milicja zaczęła zatrzymywać ludzi, którzy zebrali się pod lokalami wyborczymi w oczekiwaniu na wyniki wyborów prezydenckich – podają niezależne portale. Powołują się na świadków, którzy widzieli, jak przed lokalami wyborczymi na terenie trzech szkół w Mińsku milicja zatrzymała kilka osób. W Mohylewie na wschodzie Białorusi, gdzie kilkadziesiąt osób zebrało się przed centrum handlowym, zatrzymano trzy osoby. Zgromadzeni stali w małych grupach i klaskali w kierunku przejeżdżających aut. Takim gestem pozdrawiają się ludzie w Mińsku: przechodnie z białymi wstążkami również klaszczą, a kierowcy aut odpowiadają im klaksonami. Poza tym w Mińsku dwie dziennikarki niezależnej telewizji Biełsat zostały zatrzymane i przewiezione na komisariaty.
Media informują, że pod wieczór w stolicy funkcjonariusze milicyjnego OMON-u zablokowali chodnik dla pieszych na centralnym Prospekcie Niepodległości w okolicy Placu Niepodległości. W mieście pojawiły się autobusy wypełnione milicjantami, samochody więźniarki do przewozu zatrzymanych ludzi i pojazdy z armatkami wodnymi do rozpędzania demonstracji.
Prezydenci Polski i Litwy wystąpili ze wspólnym apelem do władz w Mińsku. – Jako sąsiedzi Białorusi, apelujemy do władz białoruskich o pełne uznanie i przestrzeganie podstawowych standardów demokratycznych. Wzywamy do powstrzymania się od przemocy i do respektowania podstawowych wolności, praw człowieka i obywatela, w tym praw mniejszości narodowych i wolności słowa – napisali we wspólnym oświadczeniu prezydenci Polski Andrzej Duda oraz Litwy Gitanas Nauseda. Przywódcy podkreślili, że „dialog stanowi zawsze najlepszą metodę zapewnienia rozwoju społecznego oraz dyskusji na temat reform i działań politycznych. – Traktujemy suwerenność i niezależność Białorusi z najwyższym poważaniem i mamy nadzieję, że zaistnieją warunki do pogłębienia współpracy ze społeczeństwem oraz instytucjami państwowymi Białorusi – podkreślili Duda i Nauseda.
Prezydenci Polski i Litwy wyrazili też przekonanie, że bliższa współpraca z Unią Europejską leży w interesie Białorusi. – Chcemy, aby drzwi dla tej współpracy pozostały otwarte i pozostajemy w gotowości do dalszego wspierania Białorusi na drodze do pogłębiania relacji ze zjednoczoną europejską rodziną – czytamy w oświadczeniu.
RL / PAP / IAR / opr. ToMa
Fot. Serge Serebro / wikipedia.org