Na Białorusi nie ustają protesty, brutalnie tłumione przez siły bezpieczeństwa. Nasi wschodni sąsiedzi nie zgadzają się z wynikami niedzielnych wyborów prezydentów, według których po raz kolejny zdecydowanie wygrał Aleksandr Łukaszenka. Do masowych łapanek dochodzi każdego dnia.
– Byłem na Białorusi przez dwa tygodnie poprzedzające wybory. Żona musiała zostać tam z dziećmi, ponieważ celem naszego wyjazdu była wymiana paszportu najmłodszego syna. Dokumentu jeszcze nie otrzymaliśmy, dlatego w tym momencie jesteśmy rozdzieleni – mówi puławski fotograf Piotr Maruszak. – Żona znajduje się niedaleko Mińska, na wsi i z tego, co wiem, tam jest bezpiecznie – dodaje.
– Mam kontakt z rodziną i ludźmi, którzy są w centrum wydarzeń i wychodzą na ulice protestować. Część rodziny mojej żony mieszka w Mińsku, dlatego mam dostęp do tych informacji – opowiada Piotr Maruszak. – Przed wyborami naprawdę było widać duży entuzjazm i chęć na zmiany; czyli rzeczy, które nie działy się na Białorusi od bardzo dawna, jeżeli w ogóle miały miejsce. Przed wyborami Swiatłana Cichanouska zbierała wokół siebie bardzo dużo ludzi. Powodem, dlaczego tak się działo, była właśnie niechęć do obecnych władz, narastająca między innymi z braku reakcji na koronawirusa, a wręcz wyśmiewania przez nie epidemii. Poza tym poparcie dla Cichanouskiej było widoczne gołym okiem i dysproporcja między odczuciami ludzi a rządowymi wynikami wyborów była ogromna – dodaje.
– To działo się w środę (12.08). Tego dnia miały miejsce zmasowane łapanki – opowiada pan Piotr. – W biały dzień szwagier czekał w samochodzie na żonę, która była w pobliskim centrum handlowym. Kiedy kobieta wróciła, jej męża nie było. Tej nocy on, jak i wielu więźniów zostało zwolnionych. Aczkolwiek stan ludzi, którzy zostali uwolnieni, jest naprawdę tragiczny. Funkcjonariusze milicji, którzy dokonują tych czynów, na każdym kroku podkreślają, że robią to dla prezydenta. Mówią, że nauczą ludzi głosować. Wielu z uwolnionych więźniów jest później zabieranych przez karetki. Stąd protesty lekarzy, ponieważ szpitale są już przepełnione. Wiem, że szwagier pojechał do szpitala, ponieważ ma problemy z chodzeniem. Jest po prostu mocno pobity. Ludzie, którzy w jakiś sposób próbowali się przeciwstawiać czy polemizować z funkcjonariuszami milicji, byli wywożeni z komisariatów w dużo gorszym stanie – mówi.
– Białorusini na pewno chcą przemian i wolności. Mają dość obecnej władzy. Swiatłana Cichanouska, która została zmuszona do tego, żeby wyjechać z kraju, moim zdaniem, była tylko pewnym krokiem na tej drodze. Kto doprowadzi do kolejnych przemian i czy się odbędą, tego nie wiemy, aczkolwiek jest to naprawdę wielkie marzenie i żądanie ludzi – wyjaśnia Piotr.
Kiedy spotkanie z bliskimi? – Mam nadzieję, że wkrótce. Jednak z sygnałów, które mam, spotkanie to może być utrudnione bądź w najbliższym czasie niemożliwe – stwierdza Piotr Maruszak. – W przyszły weekend otrzymam wszystkie dokumenty dziecka i będę mógł z powrotem przywieźć żonę i dzieci. Z nieoficjalnych informacji jednak wiem, że są duże ograniczenia, a wręcz zakazy wjazdu. Polacy są zawracani z przejścia granicznego Terespol-Brześć. Ograniczenia te teoretycznie miały potrwać kilka dni po wyborach. Wczoraj (13.08), kiedy dzwoniłem do Białorusinów z przejścia granicznego w Brześciu, twierdzili, że żadnych ograniczeń nie ma i można spokojnie przekraczać granicę. Ale gdy zadzwoniłem do Terespola, niestety powiedzieli mi tam, że Polacy są zawracani i niewpuszczani na terytorium Białorusi. W tym momencie nie mam pojęcia, czy i w jaki sposób zabiorę swoją rodzinę – dodaje pan Piotr.
Na Białorusi wciąż trwają protesty. Kolumna pracowników Mińskich Zakładów Produkcji Traktorów (MTZ), wizytówki Białorusi, przeszła w kolumnie do centrum Mińska. Robotnicy ogłosili wcześniej swoje postulaty – chcą m.in. dymisji Alaksandra Łukaszenki. Poza tym domagają się przeprowadzenia uczciwych wyborów, zwolnienia więźniów politycznych. Na ulicach Mińska są tysiące osób. Centrum miasta jest zakorkowane. Jak dotąd protest odbywa się pokojowo, bez interwencji milicji. Do protestu MTZ dołączyli m.in. pracownicy państwowej telewizji STV – podało Radio Swaboda. Od rana napływają informacje o protestach robotniczych w zakładach w całym kraju. Na ulice wychodzą mieszkańcy wielu miejscowości.
ŁuG / WT
Fot. archiwum