Dzisiejszy (11.08) oraz jutrzejszy (12.08) wieczór – a dokładniej noc – dostarczy sporo wrażeń miłośnikom astronomii. Na niebie będzie można podziwiać rój meteorów o nazwie Perseidy. Potocznie to zjawisko nazywamy nocą spadających gwiazd.
– Meteor to jest zjawisko na niebie, które wiąże się z wejściem w ziemską atmosferę meteoroidu, czyli małego okruchu pyłu czy okruchu skalnego – tłumaczy członek lubelskiego oddziału Towarzystwa Miłośników Astronomii Jarosław Pawelec. – Najczęściej w tej atmosferze spalają się, dlatego że większość z tego to jest drobnica. Są też zjawiska pośrednie, dość spektakularne, zwane „bolidami”, gdzie mamy do czynienia z bardzo jasnym meteorem. Jego jasność może być porównywalna do światła księżyca w pełni. Natomiast większość tego, co obserwujemy, to są ciała o rozmiarach rzędu milimetrowych. Pojawiają się jako trwająca jedną czy dwie sekundy kreska na niebie o zmieniającej się jasności, która znika – dodaje.
– Perseidy to drobne cząsteczki po przejściu komety Swifta-Tuttle’a. Dają one od paru setek lat efekt spadających gwiazd. Zawsze w tym samym czasie każdego roku, kiedy to przez materię zostawioną właśnie przez tę kometę przechodzi Ziemia – wyjaśnia Józef Baran. – Niejako w tym momencie nasza planeta jakby odkurzała z tej drobnej materii tę ścieżkę, po której szła kometa, a właściwie jej warkocz. Pozostałości spalają się w atmosferze. Każde zjawisko meteorytowe jest unikalne i jedyne w swoim rodzaju. Wczoraj na przykład, kilka meteorów było dosyć pokaźnych, zostawiając po sobie ślad, ścieżkę po spaleniu się drobnych cząstek pozostawionych przez kometę – dopowiada.
– Oprócz meteorów pochodzących z rojów meteorowych, których źródłem są komety, mamy też tak zwane meteory sporadyczne, czyli przypadkowe okruchy materii kosmicznej, które spalają się w ziemskiej atmosferze – mówi Jarosław Pawelec.
– Początkowo nazywano je „łzami świętego Wawrzyńca”, ponieważ akurat wtedy, czyli 10 sierpnia, Wawrzyniec obchodzi swoje imieniny. Teraz maksimum jest z 12 na 13 sierpnia, z tym że to się rozprasza i dlatego już dzień czy dwa można je obserwować, a także maksimum dwa, trzy dni po – wyjaśnia Adam Michalec, doktor astronomii. – Można to sobie wyobrażać jak upleciony warkocz. Ma różne smugi tych włosów czy pozostałości materii, pozostawionej przez przebiegającą w układzie słonecznym kometę. Mogą być wtórne maksima. Kosmiczny deszcz to mniej więcej raz na pół minuty jakiś pyłek jest zagarnięty przez naszą Ziemię, czyli około stu „spadających gwiazd” powinniśmy zaobserwować w nocy z 12 na 13 sierpnia – precyzuje.
– Sam Perseusz to taka ciekawa konstelacja poniżej, po lewej stronie od Kasjopei, czyli układu gwiezdnego w kształcie litery „W”, takie drobne gwiazdki, jakby łzy spadały w kierunku Ziemi. To są właśnie te łzy świętego Wawrzyńca – mówi Józef Baran.
– Widać, jaką my jesteśmy kruszynką i częścią tego wszechświata. Można powiedzieć, że „te drobinki tak spadają, jakby dla mnie”. Dlatego tak w historii przyjmowano, że jak sobie coś pomyślisz, to niebo będzie dla ciebie takie mniej lub bardziej łaskawe. Albo się spełni, albo nie – dodaje Adam Michalec.
Nie jest nam potrzebny specjalistyczny sprzęt, żeby podziwiać Perseidy. Najlepiej je oglądać na otwartej przestrzeni, bez sztucznego światła.
LilKa / WT
Fot. archiwum