Od 1 stycznia 2021 roku ma wejść w życie tzw. podatek cukrowy. Nowe przepisy zakładają specjalną opłatę stałą na napoje słodzone i energetyczne. Ma to być 50 groszy za litr napoju z dodatkiem cukru lub substancji słodzącej i 10 groszy za litr napoju z dodatkiem substancji aktywnej czyli kofeiny lub tauryny. Ponadto opłata zmienna to 5 groszy za każdy gram cukru powyżej 5 gramów na 100 mililitrów w przeliczeniu na litr napoju.
Przedsiębiorcy prognozują upadek branży, dietetycy widzą szansę w walce z otyłością, finansiści przyznają, że ustawa może przynieść pozytywne efekty, ale z wdrożeniem jej w życie powinniśmy jeszcze poczekać.
– Kolejny gwóźdź do trumny dla małych lub średnich przedsiębiorstw – mówi w rozmowie z Radiem Lublin Ryszard Sim, właściciel firmy „Simba” producent wody mineralnej i napojów „Bystra”. – Sprzedaż i tak na pewno drastycznie spadnie, ze względu na to, że koszty każdego opakowania będą znacznie wyższe – dodaje.
Może trzeba używać mniej cukru? – Większość produktów jest produkowanych na słodzikach, które zawierają śladowe ilości cukrów – zaznacza Sim.
– Uderzy to w producentów poprzez spadek obrotów – podkreśla dr Marcin Burzec z Katedry Finansów i Prawa Finansowego Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego. – Na pewno w państwach, które wprowadziły tego typu rozwiązania, na przykład Węgry, Dania, Finlandia, Wielka Brytania czy Francja, zauważalny jest spadek spożycia napoi słodzonych. Zwłaszcza wśród dzieci i osób o niskich dochodach – dodaje.
– W znacznych ilościach spożywamy wody smakowe, sztucznie słodzone napoje gazowane – twierdzi dr Agnieszka Malik z Katedry Biotechnologii, Mikrobiologii i Żywienia Człowieka Uniwersytetu Przyrodniczego w Lublinie. – Tym samym spożycie węglowodanów prostych mamy tutaj automatycznie dużo większe. Dlatego wydaje się, że jest właśnie sensowne ukierunkowanie tych działań przede wszystkim na te napoje dosładzane. Problem jest bardzo poważny. Proszę zwrócić uwagę, że 30 czy 40 lat temu otyłe dzieci oglądaliśmy na zdjęciach czy filmach z Europy Zachodniej, Stanów Zjednoczonych. W tym momencie wystarczy popatrzeć, jak wyglądają najmłodsi przechadzając się ulicą – dodaje.
– To się zgadzam – twierdzi pracownik firmy „Simba” Tomasz Niećko. – Ta otyłość będzie piętnowana, ale przez to stracą te firmy małe, które tylko produkują napoje. Naturalnie ludzie przestaną pić i te biznesy na pewno się skończą – dodaje.
– Proszę pomyśleć, jakie straty w społeczeństwie, w dłuższej perspektywie, powodują napoje o wysokiej zawartości cukru – podkreśla dr Burzec. – Jaki byłby koszt zamknięcia jednego zakładu, a jakie są koszty leczenia? To trzeba odpowiedzieć sobie na to pytanie – dodaje.
– Otyłość to nie problem estetyczny, ale to przyczyna rozwoju wielu chorób cywilizacyjnych na czele z cukrzycą, próchnicą, ale także chorobami sercowo-naczyniowymi – informuje dr Malik. – Mamy tu też bezpośrednie przełożenie na rozwój nowotworów – dodaje.
– Stracimy na tym my, jako lokalni producenci z Polski – zaznacza Niećko. – Taki podatek cukrowy nie obowiązuje w Czachach czy Niemczech. Będzie się opłacało ściągnąć napój z zagranicy, zapłacić cło. Wyjdzie to taniej, niż z tym podatkiem cukrowym – dodaje.
– Opłata jest naliczona od wprowadzenia na rynek krajowy danego napoju – tłumaczy dr Burzec. – W związku z tym będzie obciążała także importerów. Rocznie z tytułu tej opłaty powinno wpłynąć około 3 miliardów złotych. Należy pamiętać, że te środki nie wpłyną do budżetu państwa. 96,5% wpłynie do Narodowego Funduszu Zdrowia i pieniądze uzyskane z tego tytułu zostaną przeznaczone na edukację, profilaktykę i leczenie chorób związanych z otyłością – dodaje.
Pozostałe 3,5% ma trafić do budżetu państwa. Ustawa miała wejść w życie 1 lipca 2020 roku, jednak Senat ją odrzucił. Miała wrócić pod obrady Sejmu w połowie kwietnia br., jednak z powodu prac legislacyjnych związanych z pandemią koronawirusa posłowie się nią wtedy nie zajęli. Teraz Sejm ma się ponownie zająć ustawą.
ZAlew / opr. PaW
Fot. pixabay.com