Dziś (14.08) zapłonie „Płomień Braterstwa” łączący Polaków i Ukraińców. Harcerze z ZHP Lublin oraz skauci z ukraińskiej organizacji „Płast” wspólnie upamiętnią żołnierzy ukraińskich, którzy w 1920 roku razem z Wojskiem Polskim walczyli przeciwko bolszewikom.
ZOBACZ ZDJĘCIA: Płomień Braterstwa zapłonął w Lublinie
– To spotkanie Polaków i Ukraińców na grobach, przy okazji wspominania bardzo ważnego sojuszu – mówi dyrektor Centrum Współpracy Międzynarodowej, Krzysztof Stanowski. – Polsko-ukraiński sojusz Piłsudski-Petlura został zawarty 100 lat temu, bardzo niedługo po brutalnym konflikcie o Lwów i innych sporach polsko-ukraińskich. Ukraińcy i Polacy doszli do wniosku, że w trudnych sytuacjach trzeba ze sobą współpracować. Zawiązali sojusz i bronili Europy, Polski i Ukrainy przed najazdem Armii Czerwonej w wojnie, którą nazywamy polsko-sowiecką – dodaje.
– Ukraińcy w 1920 roku walczyli ramię w ramię z Polakami. Kiedy rozpoczęła się słynna bitwa warszawska, w walkach przeciw bolszewikom bierze udział ukraińska 6. Dywizja Strzelców Siczowych Marka Bezruczki – opowiada historyk prof. Marek Sioma z UMCS. – To jest około dwóch tysięcy ludzi. Naprzeciwko nich staje dwanaście tysięcy kawalerzystów Armii Konnej Budionnego, która rozpędzona chce zająć Zamość. Obrona Zamościa zostaje wzmocniona 31 Pułkiem Piechoty Ziemi Kaniowskiej, którym dowodzi ówczesny kapitan Mikołaj Bołtuć. Suma tych dwóch związków to jest jakieś cztery tysiące ludzi. Przez 3 dni – od 28 do 31 sierpnia – skutecznie stawiają oni opór Armii Konnej. Ukraińcy walczą świetnie. Często mamy taką kalkę, że Ukraińcy to bracia Rosjan. Tutaj tak to nie działa, ponieważ większymi braćmi są Polacy i Ukraińcy, którzy walczą razem. Zamość został obroniony – dopowiada.
– To jest historia, która z jednej strony pokazała mądrość przywódców, którzy odłożyli wszystkie dyskusyjne kwestie i powiedzieli „Jesteśmy razem”. Z drugiej strony to historia trudna, bo każda wojna taka jest. Na wojnę szli młodzi ludzie. Wielu z nich po prostu nie wróciło. Wielu było bohaterami – tłumaczy Krzysztof Stanowski.
– Ukraińcy i Polacy byli sojusznikami. Walczyli za niepodległość Polski i odegrali ważną rolę, ponieważ walczyli jako żołnierze. To nie była pomoc w formie słowa wsparcia, tylko naprawdę ukraińscy żołnierze walczyli obok polskich – wypowiada się Hanna Melnyk, płastunka, która pomaga przy akcji „Płomień Braterstwa”.
– Między naszymi narodami stoi trudna historia. Ma ona wiele ciężkich elementów. Jesteśmy tego świadomi. Edukacja historyczna jest bardzo ważna, ale przez pryzmat historii chcemy patrzeć w przyszłość – mówi Honorata Kopycka, instruktorka z hufca Lublin Związku Harcerstwa Polskiego.
– Zmierzamy tutaj do narracji historycznej. Te dwa narody mają dużo wspólnego i wiele złego w swojej historii. Nie jesteśmy bez winy, Ukraińcy też, bo mamy przecież 1943 rok na Wołyniu – wypowiada się Marek Sioma. – Trzeba czasami otwartym tekstem powiedzieć, że były złe chwile, ale też, że były i dobre. Jeżeli chcemy budować na dobrych chwilach, to na przykład właśnie na roku 1920, kiedy Ukraińcy jako armia czynna URL (Ukraińskiej Republiki Ludowej) walczą w strukturach Wojska Polskiego. Globalnie to niewielka liczba, to tak jak Legiony Polskie w czasie I wojny światowej. Kropelka w morzu wojny. Natomiast ta kropelka dla nas, dla naszej historii i przekazu, to jest coś ważnego, bo w tej kropli widzimy początek niepodległego Państwa Polskiego – dopowiada.
– Dziś, kiedy myślimy o tym, jak urządzić Polskę, Ukrainę, Europę, powinniśmy pamiętać, że sąsiad jest ważny, warto o niego dbać i mieć z nim dobre relacje, nawet jeżeli jest to trudne, jak z Kargulem i Pawlakiem. Zawsze się znajdzie jakaś miedza, która może być sporna, ale wszystko jest lepsze niż wojna – konkluduje Krzysztof Stanowski.
Akcja „Płomień Braterstwa” odbędzie się dziś (14.08) o godzinie 18.00 na Cmentarzu Prawosławnym przy ulicy Lipowej. W tym roku inicjatywa odbywa się w 32 miastach w Polsce i w 7 na Ukrainie. Początek swój miała w Lublinie oraz Warszawie.
InYa / WT
Fot. Iwona Burdzanowska