Polka w Bejrucie: Bez międzynarodowej pomocy miasto się nie odbuduje

earthquake 1665898 1920 2020 08 05 171318

Bez międzynarodowej pomocy Bejrut się nie odbuduje – mówi pochodząca z Lublina Agnieszka Mazur, która od 10 lat mieszka w stolicy Libanu. We wczorajszym wybuchu zginęło około 100 osób, kilka tysięcy jest rannych – podaje libański oddział Czerwonego Krzyża. Według oficjalnych informacji wybuchła składowana w pobliżu portu saletra amonowa.

Miasto jest zniszczone, pani Agnieszka i jej rodzina cudem ocalała

– Jesteśmy bardzo szczęśliwi, że nic nam się nie stało, wyszliśmy bez żadnego szwanku z tej sytuacji – mówi pani Agnieszka Mazur: – Tylko mieszkanie zostało zdemolowane, ale to jest mniej ważne niż nasze zdrowie. Jak to wyglądało? Siedzieliśmy sobie z mężem w domu, on rozmawiał przez telefon. Dzień jak co dzień, nic się nie dzieje. Nagle słyszymy samoloty. Od pewnego czasu bardzo często samoloty latają nad naszymi głowami, ale te akurat latały strasznie nisko wydając inny dźwięk. Wyszłam na balkon zobaczyć co się dzieje, usłyszałam jeden wybuch. Mąż, dalej rozmawiając przez telefon, podszedł do mnie i powiedział, żebyśmy weszli do środka i zamknęli drzwi balkonowe. Nie wiem dzisiaj czy usłyszałam, że mówił do mnie „na podłogę”, on twierdzi, że ja się przewróciłam na podłogę, a on poleciał za mną od siły uderzenia. Przelecieliśmy przez całą kuchnię. Cudem nam się nic nie stało. Kiedy się ocknęliśmy, zobaczyliśmy, że nic nam nie jest, nawet jednego draśnięcia. Jak zobaczyliśmy co się stało w mieszkaniu, to byliśmy w szoku, nie wiedzieliśmy o co chodzi, czy rozpoczęła się wojna. To był tak silny podmuch wiatru, że trudno sobie to wyobrazić.

Jak dzisiaj wygląda Bejrut? – Bejrut wygląda jak po 100-dniowym bombardowaniu. Aż ciężko sobie wyobrazić, że 30 sekund, jedna minuta mogły zrobić coś takiego – mówi pani Agnieszka Mazur: – Szkła na ulicach jak śnieg, kompletnie wszystko zniszczone. Trzeba podkreślić, że ludzie w Bejrucie mają o wiele większe mieszkania niż my w Polsce. Prawie wszyscy mają oszklone balkony, żeby mieć piękny widok na morze albo na góry. To wszystko znalazło się na ulicach. Jest wielu rannych. Po prostu katastrofa. Czujemy się jak po Hiroszimie. Nie ma nic. Kompletnie nic. Właśnie wyszłam zobaczyć co się dzieje wokół nas, bo wczoraj wieczorem przejechaliśmy się też z mieszkania do biura zobaczyć co się tam stało. Też jest kompletnie zniszczone, chociaż jest o wiele dalej od morza. Sklepy, przedsiębiorstwa, samochody – wszystko jest zniszczone.

– Każdy się tak naprawdę zastanawia co to było – mówi pani Agnieszka Mazur: – My myślimy, że to była bomba zrzucona na skład broni. Nasz rząd najpierw twierdził, że to była łódź fajerwerków, ale w to nikt nie uwierzył, ponieważ siła rażenia jest tak potworna, że dla nas to wygląda jak na małą bombę atomową. Cały Bejrut jest kompletnie zniszczony, a dzisiaj mówią, że skonfiskowali nielegalne chemikalia 10 lat temu i przez to, że one nie były przechowywane w odpowiednich warunkach, doprowadziło to do wybuchu i takiej tragedii. Ale my wszyscy mieszkający tutaj słyszeliśmy samoloty, widzieliśmy co się działo, że był najpierw jeden mały wybuch, potem drugi. A co tak naprawdę się stało, to chyba nigdy nie będziemy wiedzieli.

– W Bejrucie mieszkało wielu Polaków. Teraz nie mam pojęcia jak wygląda sytuacja, dlatego że od października ubiegłego roku jest rewolucja przeciwko rządowi, sytuacja ekonomiczna pogarsza się z dnia na dzień, a do tego jeszcze koronawirus. Wielu Polaków wyjechało. Poza tym wielu Polaków wyjeżdżało również na okres letni. Kilka dziewczyn zostało, miałam z nimi kontakt wczoraj. Żadnej z Polek nic się nie stało – relacjonuje Agnieszka Mazur:

– Słyszeliśmy, że będzie pomoc międzynarodowa, ale powiem szczerze, że jeszcze tak dokładnie nie zagłębiamy się w wiadomości, ponieważ próbowaliśmy całą noc ogarnąć nasze mieszkanie, mieszkanie brata, siostry. Sprzątaliśmy wszystko, żeby się jakoś normalnie przespać – mówi pani Agnieszka Mazur: – Jeszcze dzisiaj trzeba zabezpieczyć mieszkania. Mamy wywalone drzwi, nie możemy zamknąć domu, nie mamy okien. Trzeba oszacować straty, także dopiero później będziemy się nad tym zastanawiać. Ale naprawdę, jeżeli nie przyjdzie pomoc z zewnątrz, to będzie kompletny upadek kraju.

Rozpoczyna się pomoc międzynarodowa dla Bejrutu. Zadeklarowały ją m.in. USA, Francja, Niemcy, Turcja, Iran i Cypr.

Do Bejrutu lecą też polscy strażacy. 39 ratowników i 4 psy – mają  pomóc w poszukiwaniu rannych i zabitych w gruzowiskach.

MaG (opr. DySzcz)

Fot. pixabay.com

Exit mobile version