Remont „Biegnącej po falach” na finiszu. Jacht niebawem zostanie zwodowany

jacht 2020 08 27 202602

Dobiega koniec remontu „Biegnącej po falach” – imponującego jachtu, legendy Wielkich Jezior Mazurskich. Łódź, która ma już 43 lata od początku swojego istnienia, jest w rękach Yacht Klubu Polski Lublin. Siedziba Klubu znajdowała się w Domu Kultury na lubelskim LSM-ie.

Żaglowiec jest restaurowany trzeci sezon.

– Kadłub jest praktycznie nowy, środek również. Podjęliśmy się ogromnej pracy. Jak postawimy maszty i żagle, to będzie „cacuszko” – mówi Magdalena Kotyra z Yacht Klub Polski Lublin.

– W 1977 roku za moją przyczyną „Biegnąca po falach” spłynęła na wodę – opowiada konstruktor jachtów, Adam Glegoła. – W tym czasie jak powstawała jedynym żaglowcem z rejami, był „Dar Pomorza”. Nasz wspaniały dowódca okręgu Ziemowit Barański przyszedł i mówi: „Jak to będzie brzmiało, jeśli się będzie wyrzucało komendy do manewrowania jachtem np. fok i marsel dookoła? Nikt nie ma takich komend, tylko są na rejowcach”. Brygantyna „Varua”, którą zaprojektowali w tym czasie najlepsi projektanci na świecie jest bardzo podobna do „Biegnącej po falach”. Okazuje się, że takimi jachtami zdobywali świat, a my Mazury. Można pływać, żeglować, halsować pod wiatr. Wiele sezonów pływaliśmy na „Biegnącej po falach” bez silników i dało się pływać we wszystkie strony świata. Ona spełniała i spełnia do dzisiaj takie możliwości szkolenia ludzi pod żaglami, jak to żadna inna łódka nie robi. Ludzie, którzy popływają na takiej łodzi, to są całkiem innego gatunku żeglarze – dodaje.

– Sam kadłub jest fajny, elegancki taki nawiązujący do klasyki jachtów. Oprócz tego jest trudna w manewrowaniu – stwierdza Wojtek Cedes. – Ma więcej żagli niż normalna przeciętna łódka, która ma dwa żagle, czasem trzy. Natomiast tu można postawić od 9 do 11 żagli i wymaga to koncentracji, skupienia, opanowania. Każdy tutaj ma swój przydział. Poza tym uczy manewrowania łodzią. Jacht waży z ludźmi do 11 ton – dodaje.

– Legenda mazurskich jezior. Największa łódka o ożeglowaniu rejowym na Mazurach, w zasadzie jedyna – mówi Magdalena Kotyra. – Łódź, którą znają chyba wszyscy żeglarze, bo jest bardzo charakterystyczna. Prezentuje się jak statek piracki. Tego nie ma na naszym śródlądzie – dodaje.

– Ten piękny jacht znam tylko ze zdjęć i opowieści – opowiada Magdalena Skalecka. – Mam nadzieję, że jak remont się skończy, to będę miała zaszczyt na niej popłynąć na jakiś rejs. Jestem tutaj i pomagam w naprawie. Kiedyś jak będę na niej pływać, to będę chciała czuć to, że miałam w nią jakiś wkład. To by było piękne uczucie – dodaje.

– Byłem na jednym rejsie i to wystarczyło, aby zakochać się w tej łódce – mówi Bartosz Gnyp. – Taka niedoceniana perełka. Na pewno piękno jej żagli to jest coś niesamowitego. Fajne w tej łódce jest to, że jest duża załoga. Po pewnym czasie zżywasz się z tą załogą i tworzycie taką mini rodzinę – dodaje.

– Były przaśne czasy, tzn. nie było tych materiałów, które są dzisiaj – wspomina Adam Glegoła. – Wkręty, żeby to wszystko skręcić, były kombinowane. Ówczesny komandor tego klubu zrobił siebie harcerzem, najważniejszym w Lublinie, żeby pozyskać fundusze, które harcerstwo miało. Odlewnia, wtedy w fabryce samochodów, odlała nam balast z żeliwa. Ludzie pracujący w zakładzie energetycznym przynieśli nam ściągacze do napinania lin podtrzymujących słupy trakcji elektrycznej i do dzisiaj te ściągacze pływają. Powstała z takich materiałów jak powstała. To akurat wtedy najmniej było ważne. Ważna była radość tworzenia. Łódkę budował cały klub. Przychodzili ludzie młodzi, którzy uciekali z lekcji, żeby popracować i zbudować tę łódź – dodaje.

Jacht zostanie zwodowany prawdopodobnie jeszcze we wrześniu, żeby mieszkańcy Lublina mogli się z nim zapoznać. Już teraz „Biegnącą po falach” można zobaczyć nad Zalewem Zemborzyckim.

LilKa / CzaPa

Fot. Ruuuuudy / wikipedia.org

Exit mobile version