Senat bez poprawek poparł ustawę wprowadzającą dodatek emerytalny dla działaczy opozycji antykomunistycznej. Chodzi o świadczenie wyrównawcze dla byłych opozycjonistów lub osób represjonowanych w PRL, których emerytura lub renta jest niższa niż 2400 złotych brutto.
O naliczenie składek emerytalnych za czas pracy w podziemiu wnioskowali do rządu podpisani pod „Apelem byłych opozycjonistów i represjonowanych”. Jednym z sygnatariuszy apelu był Bernard Nowak, który w latach osiemdziesiątych był drukarzem i wydawcą podziemnej prasy oraz książek. – Te osoby, które dzisiaj dają sobie radę w różny sposób, kiedyś dojdą do takiego miejsca, gdzie będą mniej sprawni, operatywni, zaradni. Wtedy znaleźliby się w trudnej sytuacji materialnej – mówi w rozmowie z Radiem Lublin. – Nie są to żadne szalone pieniądze. Jest to jednak suma, która pozwoli na pokrycie najbardziej podstawowych potrzeb. Świetnie, że to się stało. Jest to też jakiś sposób uhonorowania i oddania satysfakcji ludziom, którzy kiedyś w większym czy mniejszym stopniu się narażali. Nie oczekiwali wtedy, że będą mieć za to jakieś profity, ponieważ nie o to chodziło. Skoro dochodzimy do tego momentu, że tak można, to należało to zrobić – dodaje.
Osób, które działały w podziemiu w latach 1981-1989 może być w Polsce od 1000 do 1500.
MaTo / opr. PaW
Fot. pixabay.com