„Nie jesteśmy już opozycją, jesteśmy większością” powiedziała przywódczyni opozycji Swiatłana Cichanouska.
– Sadząc po tym, co dzieje się na ulicach od trzech tygodni, to bez wątpienia tzw. opozycja, bo to nie jest żadna opozycja tylko to jest większość narodu, więc można powiedzieć, że większość narodu w tej chwili Aleksandra Łukaszenki nie chce – mówiła na antenie Radia Lublin dyrektor Biełsat TV Agnieszka Romaszewska-Guzy. – To jest widoczne, niezależnie od tego, że odbywają się rytualne już zgromadzenia, na których jakaś grupa popiera Łukaszenkę. W naszej historii też bywały takie zgromadzenia, gdy potępiano np. warchołów z Radomia i Ursusa w 1976 roku. Natomiast brakuje im spontaniczności, nawet jeżeli są tam osoby z własnej woli, to jest to wyraźna mniejszość społeczeństwa.
Swiatłana Cichanouska pytana o to, czy Aleksander Łukaszenka może krwawo rozprawić się z opozycją, mówi, że ma nadzieję, że nie. Czy Łukaszenka jest gotowy by usiąść do stołu do rozmów z opozycją?
– Łukaszenka oczywiście nie jest gotowy do siadania z nikim do realnych rozmów. Natomiast rodzi się tu pytanie, do jakiego stopnia wszystkie struktury siłowe są gotowe do takiej, co tu dużo mówić, wielkiej bitwy na ulicach. Myślę, że w głowach coraz większej grupy ludzi w tym segmencie społeczeństwa rodzi się taka myśl – a jeżeli jednak się nie uda i Łukaszenka przegra, to co będzie z nami? – zauważa gość Wojciecha Brakowieckiego.
– Obserwowałam w poprzednie niedziele, że zachowanie służb nie było już tak agresywne, jeśli chodzi o działania wobec tłumu. przy aresztowaniach poszczególnych osób niestety są agresywne ale nie w grupach. Zdarzyło się, ze wyprowadzono OMON na ulice już po tym, gdy rozszedł się tłum, co wyglądało na takie pozorowane działanie. Wyglądało, że niekoniecznie wszyscy są tam gotowi na to, żeby też dać się pobić, bo w pewnym momencie nie jest jasne, czy robotnicy nie wyjdą jednak z rurkami metalowymi i wreszcie nie zostaną sprowokowani do wielkiej bitwy. Tam wciąż się to wszystko jeszcze nie przełamało – zauważa Agnieszka Romaszewska-Guzy
W całej sytuacji jest jeszcze jeden gracz, Moskwa, a w zasadzie Władimir Putin. Czy zrezygnuje on ze „wspierania Białorusi”?
– Myślę, że nie będzie chciał rezygnować. Jestem przekonana, że on raczej nie będzie chciał rezygnować z Białorusi. Pytanie tylko, jak to zrobi? – zastanawia się dyrektor Biełsat TV. – Władimir Putin także nie jest cudotwórcą. Jest bardzo sprawnym politykiem, niewątpliwie posiadającym wiele atutów w tej części świata. W tej chwili doszliśmy do takiego etapu, gdy na Kremlu rozważa się zmianę taktyki. Ewidentnie od początku tych protestów, od początku wyborów Rosja stawiała na Łukaszenkę. Mogło jej zależeć na osłabionym Łukaszence, mogło jej zależeć by czuł się nieco mniej pewny, żeby był jeszcze bardziej uzależniony od Kremla, ale nie chodziło o rewolucję i zmianę władzy na ulicach. Tego dyktatorzy bardzo nie lubią, bo to jest zaraźliwe i w żadnym wypadku Moskwa na to nie liczyła. Natomiast tak się stało, że doszło do takich wydarzeń i teraz należy się zastanowić co dalej. To jest problem taki, że stawiano na Łukaszenkę, że on sobie z tym wszystkim poradzi. Przymknięto oczy na te wszystkie wybory, torturowanie ludzi – jakoś to będzie. Ale on sobie nie daje rady, zachowuje się dziwacznie. Biega z automatem, daje się fotografować. W takiej sytuacji, moim zdaniem, Władimir Putin rozważa teraz zmianę taktyki i myślę, że będziemy obserwować w tej chwili próby znalezienia jakiegoś punktu podparcia w opozycji – diagnozuje Agnieszka Romaszewska-Guzy.
Zapraszamy do wysłuchania całej rozmowy Wojciecha Brakowieckiego z Agnieszką Romaszewską-Guzy.
WB/WP
Fot. facebook.com/agnieszka.romaszewska