Białoruski opozycjonista Pawieł Łatuszka spotkał się ze swoimi rodakami z Ośrodka dla Cudzoziemców w Horbowie w powiecie bialskim. W ośrodku przebywają Białorusini, którzy uciekli przed represjami w swoim kraju i ubiegają się o status uchodźcy.
Pawieł Łatuszka w przeszłości był między innymi ambasadorem Białorusi w Polsce i białoruskim ministrem kultury. Obecnie jest członkiem prezydium Rady Koordynacyjnej powołanej przez Swietłanę Cichanouską – opozycyjną kandydatkę w wyborach prezydenckich na Białorusi. Do połowy sierpnia 2020 roku pełnił funkcję dyrektora Teatru im. Janki Kupały w Mińsku. Został zwolniony po tym jak poparł protesty powyborcze na Białorusi.
Łatuszka podkreślał, że spotkał się ze swoimi rodakami, aby poznać ich potrzeby. – Tu powinny działać mechanizmy, które są przewidziane w ramach ONZ. Przy tej organizacji działa wysoki komisarz do spraw uchodźców, który zajmuje się taką problematyką we współdziałaniu ze strukturami rządowymi i samorządowymi – mówił Pawieł Łatuszka. – Dziś (19.09) rozmawialiśmy o ewentualnych uproszczeniach dla Białorusinów, którzy przyjechali do Polski. Dotyczyłyby otrzymania zezwolenia na pobyt i na pracę. Bo Białorusini są narodem pracowitym i są gotowi pracować, żeby zabezpieczyć swoją egzystencję na terytorium Polski, a nie być utrzymywanym przez rząd. O tym będziemy rozmawiali z przedstawicielami polskiego rządu.
Pawieł Łatuszka dobrze ocenia działania polskiego rządu na rzecz Białorusinów, którzy uciekli do Polski przed represjami w ich kraju.
– Jesteśmy wdzięczni za oferowaną przez Polskę pomoc; za to, że zostały już stworzone miejsca dla Białorusinów – mówił Łatuszka. – Są miejsca, gdzie mogą mieszkać, otrzymać jedzenie. To pierwszy, bardzo ważny krok. Jesteśmy za to bardzo wdzięczni.
– Co bardzo ważne, usłyszałem od wszystkich, z którymi dziś rozmawiałem, że są gotowi choćby jutro wrócić na Białoruś, bo chcą wolnego, niepodległego kraju. Nie mają zamiaru tu spędzić całego życia, ale marzą o tym, żeby powrócić na Białoruś. Jednak tam powinny nastąpić zmiany – dodał Pawieł Łatuszka.
Do masowych zatrzymań doszło dziś (19.09) podczas Marszu Kobiet w Mińsku – tradycyjnej demonstracji organizowanej w soboty. Jej uczestniczki domagały się odejścia prezydenta Alaksandra Łukaszenki.
Protest rozpoczął się spokojnie w okolicy bazaru Kamarouka w centrum miasta. Kobiety ubrane w jaskrawe ubrania niosły ze sobą kwiaty i serduszka. Do interwencji milicyjnego OMON-u i ludzi w zielonych ubraniach bez znaków rozpoznawczych doszło na ulicy Surganowa w pobliżu centrum handlowego. Demonstrantki zaczęły skandować: „kobiety biją tchórze”. Wśród zatrzymanych była legenda białoruskiej opozycji 73-letnia Nina Baginska, która na wiece przychodzi z historyczną biało-czerwono-białą flagą. Po pewnym czasie została ona wypuszczona na wolność.
Według niezależnej białoruskiej gazety „Nasza Niwa”, zatrzymanych zostało 200 kobiet. Rozgłośnia „Radio Swaboda” informuje o „setkach” zatrzymanych. Na miejsce przyjechały karetki pogotowia. Ratownicy pomagali kobietom, które straciły przytomność .
Mieszkańcy Mińska zgromadzili się również w odległych od centrum dzielnicach takich jak: Uruczcza, Zialony Łuh i Sucharewa. Demonstranci nieśli historyczne biało-czerwono-białe flagi .
Dziś (19.09) mija 29 lat gdy parlament rodzącej się niezależnej Białorusi uznał, że flaga państwowa ma być biało-czerwono-biała, czyli mieć kolory które zostały uznane za narodowe przy proklamowaniu Białoruskiej Republiki Ludowej w 1918 roku.
Prezydent Aleksander Łukaszenka po dojściu do władzy, organizując referendum zmienił flagę państwową na czerwono-zieloną, wzorowaną na fladze Białorusi Radzieckiej.
MaT / IAR / opr. ToMa
Fot. nadesłane