Dentyści, prowadzący fanpage „Będąc młodym dentystą”, przestrzegają przed niebezpiecznym trendem, który obiegł Internet. Za pomocą aplikacji TikTok użytkownicy wysyłają filmy, na których piłują sobie zęby pilnikiem do paznokci.
Jak się okazuje, nie jest to nowy trend, a przyczyn może być wiele.
– Zaskoczył nas rozmiar i kaliber tego zjawiska – mówi dentystka Monika Żbikowska. – Moje ulubione nagranie to dziewczyna, która gdzieś w klubie dostała łokciem od kogoś w twarz i stwierdziła, że brzeg zęba jest nierówny. W tym samym klubie znalazła pilnik do paznokci. Mając nadzieje, że jest czysty, tym pilnikiem piłuje sobie zęby, ponieważ wychodzi z założenia, że to jest tak mały uszczerbek. Jeśli jednak się nie powiedzie, to jutro zgłosi się do dentysty. I takich nagrań jest bardzo dużo. Olbrzymie grono dentystów na świecie ostrzega, że nie będzie można odwrócić efektów takiego postępowania. Wydaje mi się, że najmniejszym efektem ubocznym jest nadwrażliwość. Pewnie każdy zna to uczucie, gdy je albo pije coś zimnego, pojawia się dosyć silny, chwilowy ból – tłumaczy.
– Nie jesteśmy chomikami, żeby nam odrastało szkliwo – przypomina dr. n. med. stomatolog Leszek Szalewski. – Między nadwrażliwością i uszkodzeniem nerwu jest jeszcze odsłonięcie zębiny, która de facto może będzie się dla pacjenta objawiała tylko nadwrażliwością. Ale jest to jednak dramatyczne osłabienie zęba i jego odporności na procesy próchnicowe. Podsumowując, dużo łatwiej będzie bakteriom próchnicotwórczym rozwinąć się w tak zniszczonym zębie, niż gdyby był on cały. Jako stomatolodzy w większości zajmujemy się addycją, czyli dodawaniem. Nasze wyrównanie nie będzie polegało na skróceniu dłuższej jedynki, tylko raczej na dołożeniu jakiegoś materiału do krótszego zęba. My działamy jakby w drugą stronę – wyjaśnia.
– TikTok jest bardzo niebezpiecznym miejscem w Internecie – twierdzi psycholog Milena Marczak. – Pojawiają się tam bardzo często różnego rodzaju zabiegi czy challenge. Urywają się po 15 sekundach i nie widzimy, jaki jest efekt końcowy. Pojawia się zaskoczenie, niewiadoma, chęć sprawdzenia. A młodzi ludzie nie mają jeszcze dobrze rozwiniętych procesów poznawczych. Nie wiedzą o tym, że niektóre konsekwencje są nieodwracalne. Myślą więc: „dlaczego nie spróbować, skoro rówieśnicy czy ludzie, którzy są dla nas wzorem, robią to „- dodaje.
– Tego typu rzeczy tak naprawdę są nastawione na klikalność. Każdy fake news, czy każda tego typu intrygująca inicjatywa, która pojawia się w Internecie, jest 6 razy częściej klikana niż inne, które nie mają w sobie jakiejś sensacyjności, czasami jakiejś bulwersującej sprawy bądź nie szokują – tłumaczy dr Wojciech Wciseł z Instytutu Dziennikarstwa i Zarządzania Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego. – Przez taki trend social media i Internet kreują szybkie nastawienie na popularność. Osoby, które coś takiego wymyślają lub coś takiego pokazują, bardzo szybko staną się jakimiś „gwiazdami Internetu”. Oczywiście, takimi szybko spadającymi, bo ich żywot trwa dzień, dwa, może trochę więcej – zależy od kontrowersyjności. Jednak zaistnieli, a to wielu młodych popycha, by robić mniej lub bardziej zwariowane lub szalone rzeczy – tłumaczy.
– Pacjenci mają bardzo różne pomysły – dodaje Monika Żbikowska. – Próbują sobie w domu naprawiać protezy, modyfikują bardzo pomysłowo aparaty ortodontyczne. Zwykle używają rzeczy do manicure, pęset. Pacjenci z wydziałów artystycznych dorabiają sobie jakieś atrapy zębów. Ludzie mają pomysły, naprawdę. Noszą takie rzeczy i są całkiem zadowoleni. Ale tylko do czasu – dodaje.
– Pacjenci, szczególnie ci, którzy mają jakieś zdolności manualne, czasami działają sami. Nawet w tej chwili mam takich, którzy dzwonią do gabinetu i są zdziwieni, że już pracujemy, bo oni myśleli, że się pozamykaliśmy. My, jako stomatolodzy, przyjmujemy już od miesięcy i nie musicie sami leczyć zębów, tylko zapraszamy do nas – informuje Leszek Szalewski.
– Prosimy Słuchaczy o to, żeby nie eksperymentowali sami. Jeżeli pacjent coś takiego sobie zrobi w domu, to bardzo często zostaje już tylko albo ortodoncja, albo licówki, czyli naprawdę duże zabiegi. A można tego uniknąć – dodaje Monika Żbikowska.
Dentyści apelują też – nie róbmy rzeczy w stylu: „poczekam z wizytą, aż w zębie zrobi się większa dziura”.
LilKa / WT
Fot. pixabay.com