70 weteranów z całego kraju, dzięki społecznej akcji „Wakacje dla bohatera”, wyjechało na tygodniowy wypoczynek. Wydarzenie zorganizowano już po raz czwartym, dzięki darczyńcom z całej Polski. Celem akcji jest symboliczne podziękowanie kombatantom, bohaterom za walkę o niepodległość i wolność Polski.
– Jesteśmy im coś winni, za ich poświęcenie i trud, jaki włożyli w obronę naszej Ojczyzny – mówi w rozmowie z Radiem Lublin Krystyna Łukasik, koordynatorka akcji w Chełmie. – Na sukces tej akcji miało wpływ bardzo wiele osób i instytucji. Od takich osób prywatnych w dużej mierze są to środki własne, które stowarzyszenie pozyskało takimi niedużymi, małymi akcjami organizowanymi w kraju. Zostały dla nich przygotowane różnego rodzaju zabiegi medyczne, bo jest to wyjazd nie tylko rekreacyjny, ale troszeczkę sanatoryjny, rehabilitacyjny. Program jest bardzo urozmaicony, tak żeby nasi kombatanci i bohaterowie mieli co wspominać i opowiadać. Jest natomiast troszeczkę inny ze względu na zaistniałą sytuację. Są lekarze i rehabilitanci, którzy zajmuj się naszymi podopiecznymi – dopowiada.
– Wojsko realizuje różnego rodzaju przedsięwzięcia, również ten szczytny cel, którym jest pomoc weteranom i kombatantom. To jest właśnie wdzięczność i pielęgnacja tej całej historii. Musimy się uczyć od nich, kultywować i pielęgnować co oni dla nas zrobili – wypowiada się szeregowy Magdalena Hutyra-Ratajczak z 19. Chełmskiego Batalionu Zmechanizowanego.
Takie spotkanie jest bardzo wartościowe – mów pan Mieczysław. – Jak miałem 14 lat to nosiłem partyzantom w wiaderku jeść. Jak najechali Niemcy, leciałem tak, żeby dać znać, ile czołgów przyjechało. Miałem to już zakodowane w sobie, bo tam, gdzie ja szedłem, tam dorosły nie mógłby, bo by się bał. Handlowałem amunicją z sowietami też. Byli partyzanci sowieccy i kiedy pasłem krowy, spytali mnie, czy mam wódkę. Odpowiedziałem, że mam, oni dali mi pieniądze, ale brakowało mi amunicji. Później 50 sztuk amunicji w woreczku do Krasnystawu nosiłem polskim partyzantom. Oni mi za to słoninę dali. Bieda była przed wojną. Jak mi babcia dała kawałeczek czarnego chleba, to nie zdążyłem dojść do szkoły, kiedy go zjadłem. Jakoś się przeżyło. Niemcy się śmiali ze mnie, bo szedłem w krótkich majteczkach. Gdyby wiedzieli, co ja tam miałem, 50 sztuk amunicji do pepeszy. Wszędzie było niebezpiecznie, ale jak mogłem, tak się udzielałem. Na takim niebezpieczeństwie polega wygrana sprawa – opowiada.
– Weteranów jest coraz mniej – zauważa szeregowiec Justyna Kraszczyńska z 24 Batalionu Lekkiej Piechoty w Chełmie. – Z roku na rok tracimy ich coraz więcej. Są dla nas takimi żywymi świadkami historii. Dziedziczymy tradycje różnych jednostek, głównie tych wojennych i przedwojennych. Dla nas spotkanie z nimi to jest przede wszystkim lekcja ogromnej pokory i tak naprawdę radości, bo mimo tego, co przeszli, jak się ich życie potoczyło, to są cudowni i pogodni ludzie – dodaje.
Pan Mieczysław. – Pamiętam takie dawne przedwojenne czasy, jak rozpocząłem szkołę w 1937 roku. w 1939 miałem już 9 lat. Jak się Wojsko Polskie rozbrajało, to przynosiłem takie ostrogi dla koni, dla Niemców przybijaliśmy zelówki. Ciekawe to życie było – opowiada Pan Mieczysław. – Niebezpieczne to były czasy. I Niemcy i Sowieci do mnie strzelali, a ja jakoś żyję do dziś. Czuję się dzisiaj bohaterem i dziękuję Bogu, że jestem zdrowy i silny. Cieszę się z tego, że jeszcze przyszły takie czasy docenione, że nasze rozmaite przeżycia są traktowane wysoko. Człowiek w wojsku czuje się potrzebny dla ojczyzny i rodziny. NKWD przyjeżdżało, chciało pozabijać i zrobili z nich żołnierzy wyklętych. Oni nie są wyklęci, bo walczyli o ojczyznę, którą mamy. Mojego syna też zabili. W stanie wojennym aresztowali go na 48 godzin i bili go, żeby się przyznał – dopowiada.
– Staramy się pomagać, jak możemy. Staramy się być gotowi i być blisko obok tych ludzi – tłumaczy Justyna Kraszczyńska. – Obecna sytuacja w naszym kraju jest taka, że niektóre działania zostały zablokowane przez pandemię, ale mimo tego staramy się, czy to szyjąc maseczki, czy dowożąc jakieś środki potrzebne do funkcjonowania. Dla nich to jest taki znak, że ktoś o nich pamięta. Można powiedzieć, że jesteśmy trochę takim łącznikiem. Jednak ten mundur i miłość do niego zostaje na całe życie. Patrząc na nas, czynnych żołnierzy, oni nie dość, że wspominają sobie swoje lata, to mimo wszystko taka duma w nich rośnie, że na ich trudzie wychowane zostało pokolenie, które mimo wszystko pamięta o tej historii i chce o nią dbać oraz o tych ludzi, którzy są żywą historią – wyjaśnia.
Turnus rehabilitacyjno-wypoczynkowy dla weteranów zorganizowano w ośrodku wypoczynkowym Agencji Mienia Wojskowego w Ryni nad jeziorem Zegrzyńskim. Organizatorem akcji jest Stowarzyszenie Paczka dla Bohatera. Wypoczynek weteranów potrwa do 28 września.
ŁoM / WT