Od dziś komunikacja miejska w Lublinie kursuje częściej. Po rozpoczęciu roku szkolnego okazało się, że na ulice musi wyjechać dodatkowych 30 autobusów i trolejbusów.
To prawdopodobnie nie koniec zmian, bo w październiku rozpoczyna się rok akademicki, więc pod koniec września do Lublina przyjedzie kilkadziesiąt tysięcy młodych ludzi.
Lubelscy radni Prawa i Sprawiedliwości zwołali w tej sprawie konferencję prasową. Zasugerowali, że kursów powinno być jeszcze więcej…
– Bardzo się cieszę, że została zwiększona ta ilość kursów- mówi radny Robert Derewenda: -Dziś przed godziną 8.00 jechałem komunikacją i przed tą zmianą w minionym tygodniu były tylko trzy kursy – teraz jest pięć. Wsiadłem do autobusu przegubowego linii 26 i praktycznie cały autobus był zajęty pasażerami. Strach pomyśleć co by było, gdyby tych kursów było mniej – wtedy prawdopodobnie albo nie wsiadłbym do tego autobusu albo byśmy jechali jak przysłowiowe śledzie. Cieszę się zatem, że zostaliśmy wysłuchani jako radni klubu PiS, cieszę się, że rzeczywiście komunikacja miejska zmienia się ku lepszemu.
– W momencie, kiedy te rozkłady jazdy zostały wdrożone w życie, od samego ranka nasze służby na przystankach prowadziły monitoring bieżącego zapotrzebowania, na podstawie którego już 1 września rozpoczęły się prace nad dostosowaniem poszczególnych linii i zwiększenia częstotliwości ich funkcjonowania do bieżących potrzeb pasażerów – mówi Monika Fisz z Zarządu Transportu Miejskiego w Lublinie: – Zdublowano również pewne kursy – kursy bisowe. Jest to autobus o tej samej godzinie, ale obsługują go dwa pojazdy.
– Mam cichą nadzieję, że w momencie kiedy rozpocznie się rok akademicki, ta częstotliwość wzrośnie – mówi radny Marcin Jakóbczyk: – Pamiętajmy, że nie wszystkie wydziały w poszczególnych uczelniach będą w trybie zdalnym, więc tych osób, które będą korzystać z komunikacji miejskiej będzie jednak dużo więcej. Na tych liniach, które już teraz zwiększyły swoją częstotliwość, podejrzewam, że będzie potrzeba zwiększenia jej jeszcze mocniej, bo jednak Bronowice, Czechów, Kalinowszczyzna, to osiedla, które są dość mocno zamieszkiwane przez studentów i w godzinach rozpoczęcia zajęć te linie powinny zostać jeszcze bardziej wzmożone.
– Na wyższych uczelniach to nie jest tak, że wszyscy przyjeżdżają na jedną godzinę, na 8.00, i rozpoczynają zajęcia, które trwają do 15.00. Na studiach te zajęcia są zdecydowanie bardziej rozrzucone, w związku z czym trzeba wziąć pod uwagę, że studenci będą jeździli nawet parę razy w ciągu dnia, bo na przykład mają duże przerwy między zajęciami. Ta komunikacja musi być przewidywalna – zaznacza Robert Derewenda.
– Mamy zupełnie inną rzeczywistość niż ta, która obowiązywała rok temu – mówi Monika Fisz: – Nie możemy tego porównać do tego, co było wtedy i nie możemy zastosować tego samego schematu, który był wówczas. Na ten moment obserwujemy jak to wygląda i myślę, że w połowie miesiąca będą zapadać decyzje, między innymi też po uwzględnieniu tego, jak duże grono uczelni zdecyduje się na wprowadzenie nauki stacjonarnej, a jak wiele uczelni – bo już mamy sygnały od władz – zdecyduje się jednak na naukę zdalną. To również będzie wyznacznikiem tego w jakim stopniu ta komunikacja miejska od października się zmieni.
– Generalnie zakładamy, że przeważająca formą prowadzenia zajęć w semestrze zimowym będzie ta zdalna – mówi Aneta Adamska, rzecznik prasowy UMCS: – Natomiast zależy nam na tym, aby z formy tradycyjnej skorzystały osoby kształcące się na pierwszym roku studiów I stopnia i pierwszym roku studiów jednolitych magisterskich, czyli te osoby, które dopiero będą poznawać uniwersytet. Decyzję co do rodzaju i formy prowadzenia zajęć na danym kierunku studiów podejmują dziekani poszczególnych wydziałów. Spodziewamy się, że faktycznie liczba studentów rozpoczynających kształcenie w formie stacjonarnej będzie znacznie niższa.
– W dalszym ciągu nasze służby na mieście obserwują to, co się dzieje w komunikacji miejskiej. Może tak być, że te zmiany, które wprowadzimy, będą musiały kolejny raz zostać dostosowane do tego, co się dzieje na mieście – podkreśla Monika Fisz.
Przypominamy, że w połowie października pasażerowie, którzy nie płacą podatków w Lublinie, zapłacą około 30 procent więcej za bilety okresowe. Dla płacących PIT w Lublinie i posiadających Lubelską Kartę Miejską, ceny biletów okresowych nie wzrosną. I tak na przykład za bilet 30-dniowy normalny, na wszystkie linie, osoby posiadające Lubelską Kartę Miejską zapłacą 92 zł, zaś bez tej karty – 119 zł.
TSpi (opr. DySzcz)
Fot. archiwum