Wrzesień to ostatnia okazja, żeby pożegnać żurawie w Poleskim Parku Narodowym. Rozpoczęły się ich zlotowiska i odloty. To także niepowtarzalny moment, żeby spotkać w jednym miejscu nawet 3,5 tys. osobników tego niezwykłego ptaka.
– To ciekawy okres, bo z jednej strony żurawie odlatują, ale także przylatują, więc jeśli ktoś chce zobaczyć tego majestatycznego, dużego ptaka jeszcze w tym roku, to ma właściwie ostatnią szansę – mówi Waldemar Raduj z Poleskiego Parku Narodowego. – Część już odleciała, ale ciągle mamy nowe. To nie jest tak, że nas opuszczają całkowicie. Jesteśmy takim miejscem stacjonarnym dla nich. Żurawie zbierają się mniej więcej od połowy sierpnia. Odlatują, ale do nas zlatują się żurawie lęgowe z okolicy i zaczynają do nas przylatywać żurawie z północy. Sierpień to jest ten miesiąc, kiedy te zlotowiska u nas robią się coraz większe i żurawie nocują na torfowisku, a jednocześnie żerują na okolicznych polach. Tam gdzie jest coś wykoszone: łąki, ścierniska, albo świeżo wykoszona kukurydza, te żurawie na pewno odnajdziemy bez żadnego problemu. Pod koniec sierpnia pierwsza partia odlatuje, potem w połowie września – druga, ale w międzyczasie się wymieniają. Możemy przypuszczać, że będą do końca września. Część żurawi jeszcze zostaje w październiku. Pojedyncze sztuki potrafią zatrzymać się u nas nawet do listopada. Swego czasu, kiedy były tu robione badania, to najwięcej 3,5 tysiąca sztuk tutaj się zleciało w jednym momencie – podkreśla Waldemar Raduj.
– Pierwszy raz tu jesteśmy, zostajemy do soboty, będziemy intensywnie fotografować. Widzieliśmy żurawie. Przed chwilą przeleciały trzy. Jest żuraw Lucky, który właśnie tutaj sobie „urzęduje”, ma zamontowany GPS i lata gdzieś po tych polach. Dzisiaj rano widziałem – mówi turysta zwiedzający Poleski Park Narodowy.
– Nad Jeziorem Wytyckim byliśmy – mówią goście z okolic Warszawy. Widzieliśmy gęsi. Żurawi jeszcze nie. Nasi sąsiedzi widzieli kilka takich ptaków.
Liczą na to, że im też się uda.
– Jeśli chcemy oglądać żurawie z bliska, trzeba się ukryć i czekać aż przylecą – tłumaczy Waldemar Raduj z Poleskiego Parku Narodowego. – Te ptaki nie są szczególnie płochliwe. Potrafią przyzwyczaić się do ludzi. Nie uciekają od razu, kiedy tylko zobaczą człowieka – dodaje.
– Chyba najlepszą ścieżką jest ścieżka „Czahary” – mówi Anna Myka–Raduj, kierownik Zespołu ds. Edukacji i Udostępniania Poleskiego Parku Narodowego. – Na wieży widokowej na Zastawiu, na platformach widokowych na samej ścieżce rano, o wylocie, na pewno można spotkać żurawie. Również po południu, kiedy zaczynają się zlatywać na noclegowisko, z pewnością będą leciały klucze żurawi – dodaje.
– Żurawie tworzą pary na całe swoje życie. Mają jednego, dwa, bardzo rzadko trzy młode. Gniazdo jest zawsze na wodzie. Jest to wysepka z traw, wśród trzciny, albo wśród turzyc, często umiejscowiona w olsach – mówi Waldemar Raduj.
– Mam wrażenie, że wczoraj dosyć duża partia żurawi poleciała, bo nad miejscem w którym mieszkam, niestety rano nie usłyszałam żurawi, które codziennie mnie budzą. Pewnie po tym chwilowym załamaniu pogody, ta partia która tu była tydzień, może dwa, może troszeczkę dłużej, właśnie odleciała – zauważa Anna Myka–Raduj.
RyK / PrzeG
Fot. nadesłane