Dziś (02.09) zostały podpisane pierwsze umowy w budzącym wiele emocji naborze na unijne wparcie dla firm poszkodowanych w wyniku pandemii koronawirusa. Nabór wniosków prowadziła Lubelska Agencja Wspierania Przedsiębiorczości.
O 74 miliony złotych starało się ponad 15 tysięcy małych i średnich przedsiębiorców. Ich wnioski opiewają z górą na 300 milionów złotych. Pierwszy nabór został unieważniony z powodu zawieszenia się systemu informatycznego. Kontrowersje wzbudził także tryb konkursu, zorganizowanego na zasadzie: „kto pierwszy, ten lepszy”.
CZYTAJ: Dariusz Jodłowski o konkursie LAWP: Kwestionujemy kryterium „kto pierwszy, ten lepszy”
– W czasie koronawirusa nasze obroty mocno spadły, więc ta pomoc była bardzo potrzebna. Niestety nie obyło się bez różnych komplikacji, poprzez anulowany pierwszy nabór, po problemy przy drugim. Tak naprawdę chyba jestem w gronie szczęśliwców, bo lada chwila nastąpi podpisanie umowy – mówi prowadzący firmę transportową Kamil Styczyński z Puław.
– Prowadzę działalność w zakresie budownictwa – mówi Michał Oleksiński z firmy Budom – Na wiosnę z powodu Covid mieliśmy przestoje, ponieważ ludzie bali się troszkę współpracować. Obawiali się wpuszczać obcych ludzi na budowę do prywatnych posesji. Dostałem dofinansowanie, które pozwoli na nadrobienie tych zaległości i uregulowanie wszystkich należności, jak również, być może, doposażenie firmy. To 40 tysięcy 764 złote – dodaje.
CZYTAJ: Lubelskie: unijne wsparcie dla przedsiębiorców. Jest już wstępna lista
– Zainteresowanie konkursem było ogromne – mówi dyrektor Lubelskiej Agencji Wspierania Przedsiębiorczości w Lublinie, Elżbieta Katarzyna Kędzierska. – Do dziś mamy do podpisania gotowych 533 umowy i są one z puli wniosków pierwszej alokacji, czyli z 74 milionów. Nie są to wszystkie umowy, które od dzisiaj rozpoczyna LAWP podpisywać. W miarę ocenianych wniosków będziemy zapraszać do podpisania kolejnych – dopowiada.
– Dostanę około 23 tys. zł. Pieniądze przydadzą się na bieżącą działalność firmy, czyli dopłaty, ZUS-y i podatki – wymienia Grzegorz Jakimiak z restauracji Pstrągowo. – Branża restauracyjna odczuła skutki tego wirusa. W naszym przypadku to były duże straty. Na dotację było bardzo wielu chętnych, ponad 16 tysięcy osób. Na pewno wielu jest rozgoryczonych, tym, że im się nie udało. Ja miałem szczęście – stwierdza.
– Konkurs wiązał się z różnymi kontrowersjami. Mi się udało zalogować tak naprawdę w pierwszej sekundzie. Na UPZD widnieje godzina 10.00 – mówi Kamil Styczyński. – Nie było to do końca sprawiedliwe, natomiast myślę, że ta sprawa powinna być do końca wyjaśniona. Wiem, że trafiła do prokuratury, do różnych innych służb – dodaje.
– Uważamy, że jest już koniec tego konkursu. Jeśli chodzi o kontrowersje, jakie były podczas pierwszego i drugiego naboru, są odpowiednie organy państwa, żeby to sprawdziły: czy prokuratura, czy Centralne Biuro Antykorupcyjne. Nam się wydaje, że wszystko było transparentne, zgodnie z prawem i wytycznymi Ministerstwa Rozwoju, które nakazało nam dać te pieniądze przedsiębiorcom – uważa marszałek województwa lubelskiego, Jarosław Stawiarski. – Przecież wiadomo, że te pieniądze są z Regionalnego Programu Operacyjnego, czyli trzeba było komuś zabrać, żeby dać teraz przedsiębiorcom. To, że dostało je tylko 25 procent chętnych, jest wynikiem obecnej rzeczywistości, w której pandemia zbiera żniwo bardzo szeroko. Nie mamy tyle pieniędzy, żeby wszystkim pomóc. Ale wydaje mi się, że żaden przedsiębiorca na ten czas nie został pozbawiony wsparcia – dodaje.
CZYTAJ: Przedsiębiorcy złożyli zawiadomienie do prokuratury ws. naboru o unijne wsparcie
– Mamy informacje, że alokacja środków z tego konkursu może zostać zwiększona do 103 milionów, więc zobaczymy, co będzie dalej. Następne wnioski na liście będą brane wtedy pod uwagę do oceny – informuje Elżbieta Katarzyna Kędzierska.
– Jest to kropla w morzu potrzeb. W szczególności przy branżach transportowych, turystycznych, gastronomicznych, hotelarskich, które najmocniej ucierpiały podczas tej pandemii. Tak naprawdę ciężko oszacować skutki, które będą występowały w najbliższych miesiącach – mówi Kamil Styczyński. – To, co się wydarzyło do tej pory, to jest jedno, natomiast sytuacja w branży transportowej pokazuje, że dopiero teraz zaczynamy odczuwać skutki koronawirusa. Podejrzewam, że będzie jeszcze ciężej. Natomiast jest to jakaś pomoc, która na pewno się przyda – dodaje.
Ponad 500 umów, które w pierwszej kolejności otrzymają wsparcie, opiewa na ponad 16 milionów złotych. Ilu ostatecznie przedsiębiorców uzyska pomoc, jeszcze nie wiadomo.
PaSe / WT
Fot. pixabay.com