Mieszkanka Zaberbecza w powiecie bialskim, która prowadzi dom tymczasowy dla zwierząt gospodarskich, planuje założyć pierwszy w regionie ośrodek rehabilitacji dla dzikich zwierząt. Problem w tym, że jej dotychczasowa działalność może budzić wątpliwości.
Do gospodarstwa kobiety trafiały między innymi ranne bociany. Jak twierdzi rzecznik Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska w Lublinie Paweł Duklewski, nie miała ona na to odpowiedniego zezwolenia. – Jeśli chodzi o tworzenie ośrodków rehabilitacji zwierząt dzikich, to jesteśmy za tym, by ich powstawało więcej – mówi w rozmowie z Radiem Lublin. – Każdy tego typu ośrodek w momencie powstawania musi spełnić określone warunki i wymogi formalno-prawne. Nie możemy dopuszczać do sytuacji bezprawnej, kiedy ktoś nie mając zgody, przyzwolenia przetrzymuje zwierzęta dzikie na własnej posesji – dodaje.
Innego zdania jest pani Aniela, która twierdzi, że wszystko było zgodne z prawem. – Zajmuję się w tej chwili swoim gospodarstwem. Jestem domem tymczasowym dla zwierząt gospodarskich i innych. Trafiają do mnie gołębie, bociany, ale tylko tymczasowo. Za każdym razem, jak trafia do mnie dzikie zwierzęta, to zgłaszam to RDOŚ. Jestem gotowa do tego, żeby pomagać zwierzętom – opowiada.
Właścicielka gospodarstwa w Zaberbeczu ma podpisaną umowę z miastem Biała Podlaska. Jednak po ostatnich doniesieniach jakoby warunki, w jakich przebywają zwierzęta w jej gospodarstwie nie były odpowiednie, miasto zawiesiło współpracę na czas wyjaśnienia sprawy. Zlecona została też kontrola gospodarstwa. Jednak jak twierdzą służby weterynaryjne, nie było żadnych uchybień poza niedostateczną czystością budynku inwentarskiego.
MaT / opr. PaW
Fot. Małgorzata Tymicka