Chełmska służba zdrowia boryka się z poważnymi problemami. W szpitalu wykryto kilka aktywnych ognisk COVID-19. Na kwarantannie są także pracownicy Stacji Ratownictwa Medycznego. Dla mieszkańców miasta i okolic oznacza to ograniczony dostęp do medyków.
– Sytuacja jeszcze nie jest dramatyczna, ale jest poważna. Nie wiemy, ilu dokładnie pracowników szpitala trafi na kwarantannę lub w inny sposób zostanie wyłączonych z pracy – mówi w rozmowie z Radiem Lublin dyrektor chełmskiego szpitala, Kamila Ćwik. – Z racji tego, że w szpitalu pojawiają się ogniska – a nie wszystkie są ogniskami szpitalnymi, tylko po prostu „zawleczonymi” z zewnątrz – pracownicy przebywają na kwarantannach lub w izolacji. To powoduje zmniejszoną liczbę personelu. Tak dzieje się na oddziale kardiologicznym. Taką sytuację mamy też na oddziale chorób wewnętrznych. Jest to ognisko, które jest w trakcie rozpoznawania przez sanepid. Na SOR-ze sytuacja jest dużo trudniejsza. Z racji braku personelu w innych oddziałach szpitalnych, nie możemy oddelegować potrzebnych ludzi, więc tutaj sytuacja jest trudna – dodaje.
– Zanim, zgodnie z zaleceniem wojewody, przekształciliśmy oddział wewnętrzny w zakaźny, na tym oddziale pojawiło się ognisko. Sytuacja się nam skomplikowała – podkreśla zastępca dyrektora szpitala do spraw lecznictwa Lech Litwin. – Wszystko dlatego, że mieliśmy tam 50 miejsc do utworzenia dla pacjentów covidowych, a z pacjentów, którzy leżeli na tym oddziale, już ponad 30 miało wynik dodatni. Musieliśmy ten oddział „zapełnić” własnymi pacjentami. Od wczoraj (18.10) kładziemy pacjentów z zewnątrz. W tej chwili mamy ich około 40, więc jeszcze jakieś „moce przerobowe” mamy – dodaje.
– Mamy różnego rodzaju problemy związane między innymi z dużą liczbą wyjazdów. Jest coraz więcej zachorowań na naszym obszarze – tłumaczy pielęgniarka koordynująca Stację Ratownictwa Medycznego w Chełmie, Anetta Szepel. – Jesteśmy więc wzywani coraz częściej. Drugą sprawą są braki w szpitalach. Brakuje łóżek na poszczególnych oddziałach. Szpital w Chełmie nie ma prawie wcale łóżek zachowawczych, czyli tych dla pacjentów diagnostycznych. Pacjenci z naszego terenu muszą być przewożeni do innych placówek. Każdy przypadek jest inny. Każdy musimy konsultować, szukać miejsca. To zajmuje określony czas, a tych karetek w mieście nie ma zbyt dużo – dodaje.
– W ramach przekształconych oddziałów funkcjonują oddziały: dermatologiczny, pulmonologiczny i chorób wewnętrznych – informuje Ćwik. – Łącznie w szpitalu mamy 111 łóżek dla pacjentów z podejrzeniem i chorobą COVID-19. Teraz mamy nowo utworzone łóżka na oddziale anestezjologii i intensywnej terapii w liczbie 6. Pozostałe oddziały pracują w tzw. normalnym trybie. Jest możliwość, w razie konieczności, przekształcenia pozostałych oddziałów w oddziały przyjmujące pacjentów tylko z koronawirusem – dodaje.
– Trafiła nam się epidemia wewnątrz oddziału pacjentów internistycznych. To są pacjenci szczególnego ryzyka – zaznacza Litwin. – Na oddziale dodatkowym OIOM-u wszystkie miejsca są niestety od wczoraj zajęte. Stan pacjentów jest ciężki. Respiratory mamy, ale jest problem kadry. Ktoś ten sprzęt musi umieć obsłużyć. Tu mamy problem. Bardzo skomplikowała nam się sytuacja kadrowa. Są porobione listy do sanepidu i nie wiem w tej chwili, ile osób pójdzie na kwarantannę. To dotyczy kilkunastu pracowników. Zobaczymy, jakie będą ostateczne decyzje – dodaje.
– Jeśli chodzi o pracowników na kwarantannach i izolacjach domowych, nie jest to taka skala, która w tym momencie utrudniałabym nam pracę i blokowała pracę karetek, ale sytuacja zmienia się bardzo dramatycznie – opowiada Szepel. – Trudno powiedzieć, że stan dzisiejszy będzie stanem najgorszym. Być może w najbliższym czasie czekają nas jeszcze trudniejsze chwile.
Decyzją wojewody lubelskiego Lecha Sprawki już są wstrzymane przyjęcia planowe do oddziałów niezabiegowych w Chełmie. Narodowy Fundusz Zdrowia zaleca także, aby wstrzymać przyjęcia w oddziałach zabiegowych.
RyK / opr. PaW
Fot. archiwum