Kilka miesięcy temu była to jednoimienna placówka zakaźna, dziś szpital koordynacyjny – Samodzielny Publiczny Zakład Opieki Zdrowotnej w Puławach znów pełni jedną z kluczowych ról w zakresie leczenia pacjentów z koronawirusem.
– Nie będzie to szpital jednoimienny, dlatego że dzisiaj w jednym z pawilonów – B – będziemy pracowali, jeżeli chodzi o ginekologię i położnictwo, urologię i okulistykę. To znaczy nie jesteśmy cali „jednoimienni”. Szpital koordynacyjny oznacza, że mamy pomagać służbom wojewody w zarządzaniu łóżkami zakaźnymi w regionie – wyjaśnia dyrektor puławskiego szpitala Piotr Rybak (na zdj.).
Według informacji wojewody dziś (12.10) liczba łóżek „covidowych” w placówce ma zwiększyć się o 20, do 95. A w piątek, 16 października ma ich być już 170, w tym 17 z respiratorami.
– Musimy przekształcić pawilon A na miejsce dla pacjentów „covidowych”, mających również inne problemy zdrowotne. I to robimy. Pawilon ten będzie w całości zakaźny, podobnie jak pawilon C, z tym że ten ostatni będzie przeznaczony dla pacjentów z naszego terenu – tłumaczy dyrektor Rybak. – Oczywiście te zmiany organizacyjne wymagają dużej pracy, ale wykonujemy ją ciągle, więc jestem przekonany, że mamy szansę, aby być gotowym, żeby w piątek osiągnąć te 170 łóżek.
Jak stwierdza nasz gość, obecnie w puławskim szpitalu nie ma większych problemu z personelem. Są też wolne łóżka, chociaż jest ich stosunkowo niewiele. – Na piątek mieliśmy 75 łóżek „covidowych”, z czego zajętych było 71. Trzeba pamiętać, że w innych szpitalach rozwinięcie oddziałów zakaźnych nastąpiło wcześniej do kilkudziesięciu łóżek. Dzisiaj więc zakażeni pacjenci są również w innych szpitalach. A wszyscy chcieliby ich przewieźć do Puław. Natomiast my takiej liczby łóżek nie mamy. Ale to związane jest z obecną strategią walki z pandemią. Dzisiaj nie będzie jednoimiennych szpitali, które przyjmują wszystkich zakażonych pacjentów z regionu, a pozostałe placówki pracują „na czysto”, tylko po prostu każdy szpital będzie musiał radzić sobie z epidemią w swoim powiecie – tłumaczy Piotr Rybak.
Jednak do placówki będą też trafiali pacjenci z całego regionu, u których Covid łączy się z innymi problemami. – Nikt nas nie zwolnił z bycia szpitalem trzeciego poziomu. Oznacza to, że zakażeni pacjenci w ostrych przypadkach – takich jak: zawał, udar, poród – będą się do nas zgłaszali. Do tej pory jednak takich pacjentów było 15-20%. Natomiast oprócz nich zajmujemy się drugim poziomem, czyli przyjmujemy chorych na Covid-19 z powiatów: puławskiego, ryckiego i opolskiego – wyjaśnia nasz gość.
Jak dodaje, wprowadzone zmiany zdecydowanie ograniczą przyjmowanie przez placówkę niezakażonych pacjentów. – Nasz pawilon A i Szpitalny Oddział Ratunkowy w dużej mierze służył pacjentom niezarażonym koronawirusem. A już od soboty nasz SOR zaczął przyjmować pacjentów zakażonych. Dzisiaj nie przyjmujemy już właściwie karetek z pacjentami „niecovidowymi”. Muszą one jeździć do innych szpitali. Przeorganizowujemy się w pawilonie A na szpital zakażany. Gdy niezakażeni pacjenci z powiatu puławskiego potrzebują pomocy, powinni się zgłaszać do szpitali w sąsiednich powiatach. A jeżeli wezwą karetkę, ta zawiezie ich z pewnością do innej placówki – dodaje Piotr Rybak.
Poleceniem wojewody od niedzieli, 11 października zostały wstrzymane planowe przyjęcia niezabiegowe w szpitalach: w Białej Podlaskiej, Chełmie, Łukowie, Tomaszowie Lubelskim i we Włodawie. Pacjenci z tych placówek są przewożeni do innych szpitali. Na ile są to działania profilaktyczne, a na ile sytuacja jest już tak poważna? – Wystarczy popatrzeć na liczby. Jeszcze w marcu, gdy obowiązywał lockdown, liczba zakażeń na Lubelszczyźnie sięgała 20, a w niedzielę i poniedziałek było ich już ponad 300. Jeżeli więc mamy 15 razy więcej zachorowań, należy liczyć się z tym, że będzie potrzebnych o tyle razy więcej łóżek, żeby ratować życie tym pacjentom, którzy będą mieli ciężkie objawy – odpowiada Piotr Rybak.
ŁuG / opr. ToMa
Fot. archiwum