Problem z dojazdem do posesji ma część mieszkańców miejscowości Posiołek w gminie Kurów. Chodzi o kilka domostw, które znajdują się w odległości kilkuset metrów od drogi gminnej. Po obfitych opadach deszczu woda zalega na okolicznych polach, niszcząc jednocześnie dojazdy do domów.
– Mamy tu ewidentny problem z odwodnieniem – mówi jeden z mieszkańców, Janusz Pękala: – Woda nie ma odpływu. Z jednej strony jest rów, ale z drugiej nie. Dlatego woda nie ma gdzie odpływać i taki jest finał, że woda topi. Nie daj Boże, żebyśmy w nocy potrzebowali karetki, bo nie wiem, czy dojedzie.
– Mieszkańcy Posiołka posiadają drogę dojazdową gminną w stanie dobrym. Jest to droga szutrowa z rowami i odwodnieniem – tłumaczy wójt gminy Kurów, Arkadiusz Małecki: – Mieszkańcy mają problem z dojazdem na własnych posesjach, z drogami dojazdowymi do domostw, które są oddalone od drogi gminnej o kilkaset metrów. Te drogi na ich działkach są przez gromadzone wody opadowe zalewane i podtapiane. To na właścicielach ciąży obowiązek dostosowania tych dróg do istniejących warunków. Na terenie Posiołka mamy gleby o niskiej przenikalności. Są to gleby gliniaste, więc przenikalność wód opadowych jest bardzo słaba. Woda musi odparować. Obowiązkiem właściciela gruntów jest zagospodarowanie wód, odwodnienie swoich działek. Mieszkańcy muszą ten obowiązek zrozumieć – dodaje wójt gminy Kurów.
– Mamy tu utwardzoną drogę, u mnie nie ma żadnego problemu – mówi Jadwiga Abramek, sołtys wsi Posiołek: – Ci, co mieszkają dalej, mają ten problem, ale na prywatnych drogach. Trzeba sobie to utwardzić samemu, przecież gmina na prywatne drogi nie będzie dawała pieniędzy.
Problemem jest to, że woda stoi na polach.
– Bo tu nie było melioracji – mówi Jadwiga Abramek: – Ludzie się buntowali i nie chcieli jej robić, kiedy robiono ją ogólnie wszędzie. Nie chcieli i takie są teraz wyniki. To trochę wina mieszkańców.
– Rok w rok to samo. Pieniądze pompowane są tylko w drogę, a o odwodnieniu nikt nie myślał – mówią mieszkańcy: – Bo to powinno być inaczej zaczęte: najpierw zrobić odwodnienie, przekopać rowy, powstawiać przepusty, a dopiero później myśleć o nasypaniu drogi, o przejezdności – dodają.
Wójt tłumaczy, że ewentualny dojazd służb ratunkowych jest możliwy poprzez posesje części mieszkańców, którzy mają utwardzone drogi dojazdowe do domów. Zdaniem władz gminy bezpieczeństwo jest więc zapewnione.
ŁuG (opr. DySzcz)
Fot. Łukasz Grabczak