Zabytkowa kaplica dworska w Kolonii Komarno w powiecie bialskim zyskała nowy blask. Obiekt, który od trzydziestu lat niszczał i stał nieużytkowany, dziś jest wizytówką miejscowości. Urząd gminy wydzierżawił kaplicę od miejscowej parafii i zainwestował w jej rewitalizację. Ma tam powstać muzeum krzyży.
Jak twierdzą mieszkańcy kaplica robi teraz wrażenie. – Od lat wyglądała tragicznie, teraz jest fenomenalnie- mówi jedna z mieszkanek. – Wydaje mi się jednak, że ludzie nie znają historii tego zabytku; że jest z XIX wieku, że jest tak stara. Babcia opowiadała, że ta kaplica była bardzo ładnie rozbudowywana i to była kaplica z takim sentymentem. Zawsze przychodziło się do Komarna, do tej kaplicy jak do czegoś, co było starsze, niż wszystkie inne kościoły dookoła. To naprawdę budziło emocje, zwłaszcza że przetrwała wojnę.
– Najistotniejszą ciekawostką jest to, że pierwszym budowniczym kaplicy w 1844 roku był Goltz, właściciel Komarna i okolic, który był protestantem – opowiada Romuald Murawski, wójt gminy Konstantynów. – Kaplicę wybudował na cześć swojej córki, która zadeklarowała, że przejdzie na katolicyzm. Historia toczyła się różnymi drogami. Później włości komarzeńskie były pod zarządami hrabiego Witolda Mielżyńskiego i wtedy nastąpił rozkwit tej kaplicy. Potem przeszła w ręce pana Jakuba Kupidury. Została od niego kupiona i przekazana na rzecz parafii i do 1990 roku funkcjonowała jako kościół parafialny.
– Opiekuję się tą kaplicą i bardzo podoba mi się po remoncie – dodaje Krzysztof Dąbrowski. – Jest wyjątkowa, bo to jedyny zabytek, jaki pozostał po majątku Komarno. Nie myślałem, że kaplica zostanie kiedyś wyremontowana, bo parafia jest bardzo mała i po prostu nie byłoby jej stać na remont.
– Już przyjeżdżają niektórzy, którzy mają sentyment do tego kościółka – mówi ksiądz Stanisław Smoliński, proboszcz parafii w Komarnie. – Przypominają sobie te piękne wydarzenia w ich życiu, jak ślub, komunia czy bierzmowanie. Starsi parafianie nieraz dokuczali mi i mówili: proszę księdza, mamy taki sentyment do tego kościółka, a on tak niszczeje – niestety nie było po prostu możliwości finansowych. Jednak dzięki współpracy z panem wójtem podjęliśmy ten piękny trud.
– W 2017 roku pojawiła się możliwość pozyskania środków finansowych na rewitalizację tej kaplicy – wyjaśnia Romuald Murawski. – Wymagała ona generalnego remontu. Właściwie pozostały tylko ściany. Wymieniono stropy, dachy, które pokryto blachą miedzianą, wykonano odwodnienie i wymieniono stolarkę. Ze struktury starej kaplicy pozostał też chór, który został odrestaurowany.
– W kaplicy planujemy otworzyć muzeum krzyży – mówi Jan Jakoniuk, członek rady parafialnej. – Porównując obecne czasy do dawniejszych, produkcja tych krzyży była inna, ciekawa. Krzyże zwożone były z różnych miejscowości czy pielgrzymek i ludzie mają je w domach. Myślę, że zechcą je udostępnić, jeżeli będzie to ładnie udokumentowane i zrobione. Będzie to też pamiątką dla każdego mieszkańca.
– Można powiedzieć, że sama kaplica w momencie tworzenia była właściwie bezstylowa – tłumaczy Jan Maraśkiewicz, bialski konserwator zabytków. – Dopiero po jej przekształceniu w latach dwudziestych XX wieku, w czasie kiedy adaptowana była na kościół, otrzymała klasycyzujący portyk. Dlatego dziś mówimy, że jest to kaplica w stylu neoklasycyzmu. Trzeba podkreślić, że ma ona swój urok, ponieważ została ulokowana w bardzo interesującym miejscu – na wzniesieniu, wśród drzew. Wartości, które w niej tkwią to dobre proporcje i liczny detal gzymsu wieńczącego, rzeźba i reprezentacyjna, otwarta na przestrzeń fasada.
Kaplica została odrestaurowana w ramach większego projektu. Prace objęły też rewitalizację zabytkowej alei lipowej, budowę parkingu przy miejscowym kościele i zagospodarowanie terenu wokół kaplicy oraz budowę placu zabaw. Koszt inwestycji wyniósł 2,4 mln złotych. 1,9 mln pochodziło z budżetu Unii Europejskiej.
MaT / Gra
Fot. Małgorzata Tymicka