Na ulicy Mełgiewskiej w Lublinie powstaje mural upamiętniający Fabrykę Samochodów Ciężarowych. Na 83 metrach muru z lat 60. będą przedstawione sceny z polskiej historii w kontekście produkowanych w tutejszej fabryce Żuków, Lublinów czy SKOT-ów. Pojazdy powstające niegdyś w fabryce zostaną namalowane w skali 1:1.
– Przede wszystkim chciałem zachować charakter tego muru, bo ma urokliwy charakter starego betonu i maluję bezpośrednio na nim – mówi artysta Olaf Cirut z Krakowa: – Akurat w tym momencie kończę prace nad sceną przedstawiającą słynny wyjazd na grzyby z kultowego serialu „Zmiennicy”. Widać tu samochód Żuk ze Spółdzielni Pracy im. Borów Tucholskich. Są tu odniesienia do lat 70., do propagandy sukcesu Gierka. Są takie dziwne hasła, na przykład „Co zrobiłeś dzisiaj dla obniżki kosztów własnych?” albo „Spółdzielczość pielęgnuje i doskonali instynkt społeczny”. Będą także sceny dotyczące trudniejszych momentów, m.in. stanu wojennego.
– FSC to jest fabryka, która zaczęła powstawać przed wojną – mówi dr inż. Leszek Gardyński, profesor Politechniki Lubelskiej, wiceprezes Lubelskiego Towarzystwa Historii Przemysłu: – Na początku wcale nie służyła do produkcji Żuka czy Gaza-51 o nazwie Lublin, tylko miała to być montownia Chevroleta. Niestety wybuchła wojna. Przed wojną powstałą pierwsza hala, która stoi do dzisiaj. Pozostałe hale dostawiono po wojnie. Fabryka zatrudniała mnóstwo ludzi z Lublina, z regionu. Przed bramą był mały dworzec autobusowy. Także stacja kolejowa Lublin-Północ znajdowała się przy fabryce i miała specjalną bramę dla pracowników. Fabryka pracowała na trzy zmiany. Najpierw produkowała Lubliny-51.
– Żuk łączył funkcje towarowe i osobowe. Potrafił wozić kartofle na giełdę i potrafił w niedzielę zawieźć ludzi do kościoła, albo w sobotę państwa młodych do ślubu cywilnego, a jeżeli byli odważniejsi w czasach PRL-u, to i kościelnego – mówi Jacek Skiba, przewodniczący zarządu Rady Dzielnicy Hajdów-Zadębie, inicjator i pomysłodawca muralu „Lubelski ruch miejski”: – Dla niektórych, którzy byli związani z podziemiem solidarnościowym, szczególnym pojazdem był SKOT, ponieważ była to taka kołowa amfibia, która była używana do tłumienia wielu rozruchów ulicznych, ze względu na to, że wysłanie czołgów wiązało się ze złym oddźwiękiem w społeczeństwie; że czołgi na ulicy to wojna. A pojazd opancerzony typu SKOT łączył ze sobą funkcję czołgu, ponieważ miał armatkę jak czołg, ale jeździł na kołach, więc wywoływał mniejsze spustoszenie w głowach ludzi.
– Przez miesiąc pracowałem na odlewni. To było w ramach praktyki studenckiej i wystarczyło do tego, żeby do tej fabryki zapałać sympatią – mówi Leszek Gardyński: – Zapamiętałem hasła z chodnika zaraz przy biurowcu: „Dzień dobry, życzymy udanej reszty dnia, najwyższych zarobków”. Ale mnie najbardziej się spodobało „Kochaj swoją FSC”. Udało mi się w tym roku przenieść ten napis na nasz kampus – oczywiście nie „Kochaj swoją FSC”, tylko „Kochaj swoją Polibudę”.
– Pomysł jest taki, żeby przedstawić te samochody w formie rysunków technicznych – mówi Olaf Cirut: – Nad nimi będą tła. Wykorzystałem część gamy kolorystycznej, która w latach 70. była używana do produkcji katalogów z Żukami, które szły na Zachód. Są odniesienia na przykład do takich sytuacji jak praca PGR-ów, kancelarie, taki fioletowy dziwny kolor, który był używany powszechnie na pieczątkach.
– Żuk – symbol lubelskiej motoryzacji, prawie pół miliona egzemplarzy przez 40 lat. Wrósł w to miasto, wrósł w ten kraj i nie tylko, bo była montownia w Egipcie. Do dzisiaj Żuki jeździły i jeżdżą po różnych krajach – mówi Leszek Gardyński: – Żuki służyły także we wszelkich organach państwowych. Na Politechnice ze studentami wpadliśmy na pomysł, żeby rozpętać taką akcję „Ratujmy Żuki, zostały ostatnie sztuki”, bo one niszczeją, są wyrzucane na złom, a czasami może warto byłoby im dać nowe życie.
– To auto nabyłem w Grudziądzu – mówi Jarosław Janowski: – Pomysł był taki, żeby Lublin wrócił do Lublina. I tak to się stało, że wrócił. To kultowy samochód na licencji dawnego Związku Radzieckiego. Jest to Lublin-51, tzw. „drewniak”, z konstrukcją drewnianą kabiny. Jest zarejestrowany jako auto zabytkowe. W środku wygląda tak, jak wyglądało to w epoce. Jest drewniana kabiny konstrukcja, łącznie z dachem pokrytym brezentem. Mamy napisane: „na drogach bitych ładowność: 2,5 tony, na drogach gruntowych: 2 tony”. Skrzynia biegów jest niesynchronizowana. Należy podwójnie wysprzęglać, żeby zmienić bieg. Jest to auto nieogrzewane, które jeździło także zimą. I jakoś ludzie wytrzymywali. To auto dojechałoby na drugi koniec Polski, tylko osoba kierująca nie wytrzymałaby tego hałasu i huku.
W szczytowym okresie w Fabryce Samochodów Ciężarowych pracowało 20 tysięcy osób.
To początek murali o historii przemysłu lubelskiego. Pomysłodawcy zależy także, aby w Lublinie powstała izba pamięci. Dzieło zostanie ukończone w tym roku. Konkurs na mural został rozstrzygnięty przez Centrum Kultury w Lublinie.
LilKa (opr. DySzcz)
Fot. nadesłane