Bibliotekarze z Zamościa chronią stare i cenne książki przed przerobieniem na makulaturę. „Wiklinowy Zakątek” to wyjątkowe miejsce w Bibliotece dla Dzieci i Młodzieży Książnicy Zamojskiej. Inspiracją dla jego nazwy była powieść „O czym szumią wierzby”. Na wiklinowych półkach są gromadzone unikalne publikacje dla dzieci, które od lat nie miały wznowień. Wszystko po to, by ocalić pamięć o książkach, które przez dekady towarzyszyły najmłodszym.
– Ładnych kilka lat temu – może siedem, osiem – zaczęły do biblioteki spływać różne książki. To zwykle były księgozbiory po rodzicach i dziadkach. Młodzi się urządzali, nie wiedzieli co zrobić z książkami, przywozili je do biblioteki – opowiada pracownik Biblioteki dla Dzieci i Młodzieży oraz współautorka akcji, Joanna Kołtun. – Pośród takich różnych dorosłych książek, encyklopedii PWN-u, znajdywałyśmy książki dziecięce. Uczuliliśmy wszystkie bibliotekarki, które przyjmowały te dary, żeby do nas to dostarczać, a my ocenimy, będziemy ratować, zastanowimy się, co z tym zrobić – wyjaśnia.
– Czytelnicy zaczęli przynosić książki ich dzieciństwa – tłumaczy Halina Zielińska, zastępca dyrektora Książnicy Zamojskiej w Zamościu. – Książki, na których jest ślad czasu, bo były czytane, więc są trochę zniszczone. To wszystko jednak tworzy ich duszę, bo były one czytane, kiedy ludzie może mniej oglądali telewizję, rzadziej słuchali radia, nie było Internetu. Długie zimowe wieczory spędzali na takim wspólnym czytaniu – dodaje.
– Kolekcja liczy sobie w tym momencie 104 egzemplarze. Są to książki wydane przed rokiem 1959 – opisuje Joanna Kołtun. – Najstarszą książką, jaką posiadamy w tym zakątku, jest „Świat krasnoludków” Fryderyki Lazarusównej wydany w roku 1925. Można tutaj stwierdzić, że książka należała do wielu bibliotek. Ma dedykację „Małemu Zbysiowi Majczak, 1968 rok”, tak że raczej na początku była w prywatnym księgozbiorze. Ten mały Zbyś zapewne urósł i podarował ją bibliotece. W tym „Wiklinowym Zakątku” doczeka stulecia. Dla nas, jako bibliotekarzy jest to okazja do pokazania nowym pokoleniom, jakie książki czytali ich dziadkowie i rodzice, bo dzisiaj dla dzieci wychodzą tytuły bardzo kolorowe – tłumaczy.
– Myślałam, że te książki zainteresują babcie. Otóż nie. Przychodzą młode matki, takie, które mają między trzydzieści, czterdzieści lat i wypożyczają dla swoich dzieci. Podejrzewam, że te książki były w ich domach. Być może wypożyczały je kiedyś gdzieś w szkolnych czy publicznych bibliotekach – opowiada Joanna Kołtun.
– Wiele osób nie przywiązuje się do książek. Jak nie mają kolorowych okładek, nie są potrzebne, to niestety często lądują na śmietniku – mówi Piotr Piela pracujący w czytelni Książnicy Zamojskiej. – Dlatego tym większy szacunek dla „Wiklinowego Zakątka”, że gromadzone są w nim książki, właściwie niepotrzebne, a do których wracamy i z rozrzewnieniem, wspominając dziecięce lata. Może nie tyle my i dzieciaki, które odwiedzają to miejsce, ale rodzice i dziadkowie, bo to oni przyprowadzają tutaj te pociechy. Chwała im za to, ponieważ ktoś musi przygotować tego czytelnika do tego, żeby później wracał tutaj sam. Niekoniecznie do tego pomieszczenia wypożyczalni czy czytelni, ale żeby kojarzył to miejsce jako przytulne, ciepłe, gdzie znajdzie coś dla siebie albo przypomni sobie swoje dawne lektury, których ten zakątek jest pełen – dopowiada.
– Głównym celem jest zachowanie tych książek – wypowiada się Joanna Kołtun. – Gdybyśmy je włączyli w księgozbiór, może by ktoś zlekceważył starą książkę tak postawioną obok nowości. Tutaj natomiast jest skumulowany świat starej książki i jego siła oddziaływania jest większa – dodaje.
Każdy, kto ma w zbiorach egzemplarze starych książek, może – zamiast wyrzucać – podzielić się nimi z Książnicą Zamojską, a tym samym mieć swój wkład w powstawanie kolekcji.
AlF / WT
Fot. Aleksandra Flis