Znalazł się właściciel zakopanego żywcem psa. Stan zwierzęcia wciąż zagraża jego życiu

68 176591 2020 10 26 180100

Kilka dni temu zakopanego pod ziemią 14-letniego psa, odnalazła przechodząca ul. Grygowej w Lublinie kobieta. Pies z licznymi obrażeniami trafił pod opiekę weterynarza.

CZYTAJ: Lublin: pies zakopany żywcem. Zwierzę jest w ciężkim stanie

Szczegóły zdarzenia przypomina Kamil Gołębiowski z Komendy Miejskiej Policji w Lublinie: – Kobieta, przechodząc pod wiaduktem, usłyszała skomlenie psa. Gdy podeszła bliżej, zobaczyła, że wystaje tylko nos zwierzęcia. Bardzo szybko, wspólnie z innymi pracownikami, odkopała psa i bardzo szybko zaczęła mu być udzielana pomoc. Okazało się, że zwierzę jest wycieńczone, bardzo przemęczone i przestraszone, w związku z czym zostało odwiezione do lekarza weterynarii.

– Po tych informacjach medialnych, po apelu do osób, które coś widziały, lub znają właściciela, właściciel sam skontaktował się z policją – mówi komisarz Andrzej Fijołek z Komendy Wojewódzkiej Policji w Lublinie. – Został przesłuchany. Na chwilę obecną nie usłyszał zarzutów. Tłumaczył się, że nie widział psa od doby wcześniej, że ten pies został mu rzekomo skradziony. Oczywiście będziemy musieli to potwierdzić i ustalić, jak rzeczywiście było. Czy te wyjaśnienia właściciela są spójne i czy pokrywają się z prawdą.

– W tym momencie na szczęście piesek żyje – mówi lekarz weterynarii Alicja Piwowar. – To jest najważniejsza informacja. Stan, niestety, jest nadal zagrażający życiu. Robimy wszystko co w naszej mocy. Piesek przeszedł bardzo dużo specjalistycznych badań. W tym momencie wiemy, że niestety jest uszkodzona czaszka. Układ neurologiczny jest bardzo specyficznym układem, i my nie wiemy, nawet jeśli pieseczek wyjdzie ze śpiączki farmakologicznej, jak organizm u niego będzie funkcjonował, czy będzie w stanie funkcjonować. Staramy się utrzymywać go w wyciszeniu, żeby ilość tlenu, która jest potrzebna do mózgu, szła głównie do mózgu, a nie do pracy pozostałych narządów. Teraz oddycha sobie spokojnie. Śpi spokojnie.

– Zwierzęta nie komplikują sobie życia – tłumaczy Mirosław Karpiński, kierownik Katedry Etologii Zwierząt i Łowiectwa Uniwersytetu Przyrodniczego w Lublinie. – Może troszeczkę lapidarnie powiem, ale jeżeli mają możliwość, wracają bardzo szybko do naturalnego stanu wyjściowego. Bardzo możliwe, że tutaj kwestie kulawizny, ewentualnie nieufności, które się wyraża jako strach, lęk przed człowiekiem, mogą się objawiać. Ale myślę, że tutaj prostota funkcjonowania umysłu zwierząt, jest dla nich dobrodziejstwem, ponieważ nie kumulują tych złych emocji. Najczęściej są to bardzo proste emocje, czyli albo radość, albo strach.

– Za ten, co by nie mówić, bestialski czyn, grozi do 5 lat pozbawienia wolności – mówi komisarz Andrzej Fijołek. – Będziemy robić wszystko, żeby sprawcę tego czynu ustalić i doprowadzić przed oblicze sądu.

– Brak wrażliwości, ale też brak empatii i współczucia, oraz takiego postawienia na równi zwierząt i ludzi, jako istot żyjących, na pewno tutaj ma znaczenie – tłumaczy psychoterapeutka Małgorzata Marcinkowska z Centrum Pomocy Psychologicznej i Psychoterapii w Lublinie. – Plus coś, co nie dotyczy ludzi zdrowych, a więc patologiczne podejście do rzeczywistości, które bierze się z sadyzmu i psychopatii. Bardzo często tych osób nie można resocjalizować. Nie można ich zmienić. Ich emocje są okazywane w sposób zupełnie nieadekwatny, czyli właśnie w formie przemocy i agresji, sięgającej również tego, że ktoś po prostu ze znęcania się nad zwierzęciem, czy człowiekiem, czerpie przyjemność. Te zachowania, które nazywamy patologicznymi, biorą się z zadatków wrodzonych, oraz ze sposobu wychowania, czyli pewnego traktowania też tych osób. Jeśli trafi to na podatny grunt, to potem znajduje odzwierciedlenie w takich aktach przemocy. Tak naprawdę tylko izolacja może ochronić tę osobę przed tym, żeby ona po raz kolejny nie popełniła tego czynu.

– Procesy zapamiętywania złych zdarzeń jak najbardziej przebiegają – mówi Mirosław Karpiński. – Ale mają za zadanie uniknięcie w przyszłości sytuacji niebezpiecznych, czyli ułatwiają przeżycie. Musimy pamiętać, że dzicy przodkowie psa, na tej formule utrzymali się do tej pory.

Osoby, które widziały, kto przemieszczał się z tym psem, bądź były świadkiem tego zdarzenia, proszone są o kontakt z VI komisariatem Policji w Lublinie przy ul. Gospodarczej 1B osobiście lub pod numerem telefonu  47 811 47 80.

LilKa/WP

Fot. KWP Lublin

Exit mobile version