Coraz większe spożycie alkoholu w Polsce. Podczas pandemii jesteśmy bardziej podatni na uzależnienia

alk 2020 11 13 180143

Polacy piją coraz więcej alkoholu. A specjaliści ostrzegają – w dobie pandemii jesteśmy jeszcze bardziej podatni na uzależnienia. Do tego dochodzą mity, że picie alkoholu chroni przed zakażeniem koronawirusem.

Ile alkoholu wypije statystyczny Polak w 2020 roku? – Dane wskazują, że będzie rekord – mówi przewodniczący Zespołu Apostolstwa Trzeźwości i Zespołu Uzależnionych przy Episkopacie Polski, biskup Tadeusz Bronakowski: – W tym roku przewiduje się, że spożycie alkoholu może sięgnąć 12,5 litra. Dla porównania w latach 70. przeciętne spożycie wynosiło ok. 5 litrów czystego alkoholu rocznie. Okazuje się, że 3 miliony Polaków codziennie kupuje przed pójściem do pracy tzw. „małpki”, czyli buteleczki o pojemności 100 lub 200 mililitrów. Rocznie sprzedawanych jest ich aż miliard. Konsumpcja piwa przekroczyła granice 100 litrów na osobę. To prawie tyle samo rocznie, co wody butelkowanej.

Patrząc na spożycie alkoholu, można odnieść wrażenie, że Polacy uwierzyli, że picie alkoholu chroni przed koronawirusem. W rzeczywistości jest zupełnie odwrotnie.

– Rozprawmy się zdecydowanie z tym mitem – mówi dr nauk medycznych Piotr Dreher: – Picie alkoholu na pewno obniża odporność organizmu na wszelakie infekcje. Bez wątpienia COVID-19 jest infekcją, więc obniżając odporność jesteśmy bardziej podatni na to zakażenie. Również stosowanie substancji psychoaktywnych w różnej formie obniża odporność. Bez wątpienia organizm, który ma wysoką odporność i zachoruje na covid, znacznie łagodniej może przechodzić to zakażenie i cały proces chorobowy, natomiast organizm mniej odporny na pewno będzie ciężej go przechodził.

– To jakieś staropolskie mówienie, że stosowanie alkoholu jako środka dezynfekującego może pomóc, bo złagodzi wirusa i odkazi – zaznacza Piotr Dreher: – Jest to mit. Możemy się tylko uśmiechnąć na takie staropolskie mówienie, ale myślę, że ono jeszcze długo będzie pokutowało w narodzie. Te słowa będą nadużywane. Pijąc w trakcie izolacji i chorując, tak naprawdę wydłużamy proces zdrowienia. To na pewno nam w żaden sposób nie pomaga jeśli chodzi o szybkość powracania do formy i właściwej równowagi – fizycznej i psychicznej. Nadużywanie alkoholu w sposób znaczny, czyli ciągły ma jeszcze gorsze skutki, bo nie dość, że dłużej i poważniej chorujemy, to może się to zakończyć jakimś niebezpiecznym przypadkiem.

Tymczasem podczas kwarantanny możemy częściej sięgać po używki. Dlaczego tak się dzieje? Tłumaczy psychoterapeuta Barbara Brus-Piasecka: – Tak jak obserwuję w pracy w swoim gabinecie, jest to osoba znajdująca się w przedłużającym się stresie. Stresie, który wynika ze zmiany trybu życia, z ograniczenia wolności, swobody przemieszczania się, niepewności. Towarzyszy temu obawa o swoje zdrowie, bliskich, obawa o swoją pracę, dochody, ale też trudności związane z zagospodarowaniem tak pojawiającego się nagle czasu. Można zaobserwować pojawiające się albo zwiększające się konflikty, które są między domownikami, wynikające z tego przymusowego przebywania ich ze sobą.

Czy traktujemy alkohol jako lekarstwo na ten stres, który przeżywamy? – Człowiek ma potrzebę poprawić sobie nastrój wtedy, gdy czuje lęk, napięcie – zaznacza Barbara Brus-Piasecka: – Szczególnie osoby z grupy ryzyka, które w ogóle gorzej radzą sobie ze stresem, są bardziej wrażliwe, mogą bardziej mieć skłonności, i nie chodzi tu tylko o sięganie po takie rzeczy, jak nikotyna, alkohol czy narkotyki, ale też uzależnienia behawioralne mogą mieć początek w czasie kwarantanny lub przybierać na sile: zakupy, Internet, gdy, hazard, itd.

Z najnowszych badań sondażowych wynika, że od marca 2020 roku pogorszenie nastroju obserwuje u siebie co czwarta badana osoba. Jednocześnie respondenci wskazali, że częściej sięgają po alkohol.

TSpi (opr. DySzcz)

Fot. pixabay.com

Exit mobile version