Ulicami Lublina przejechał protest przewoźników. Kierowcy autokarów i busów przejechali trasą Unii Lubelskiej, Tysiąclecia i Solidarności do alei Poniatowskiego i z powrotem w kierunku ronda przy Zamku. Jechali z prędkością 30 kilometrów na godzinę utrudniając ruch.
ZOBACZ ZDJĘCIA: Protest przewoźników w Lublinie
– Chcemy być zauważeni. Nasza sytuacja jest dramatyczna, ratunkiem jest uwzględnienie naszej branży w Tarczy Antykryzysowej 6.0 – mówią przewoźnicy: – Mówimy tu nie o właścicielach, tylko o branży – mamy tu kierowców, osoby, które pracują na infoliniach. Jesteśmy w poważnym kryzysie. Mamy siedem, osiem postulatów, które według nas pozwolą nam jakoś przeżyć do wiosny 2021 roku.
– Fakty są takie, że tak naprawdę nasza branża w tej chwili nie istnieje. My wszyscy stoimy – mówi jeden z przewoźników: – Te linie, które jeszcze próbowały się bronić, zostały zawieszone. Branża turystyczna nie jeździ, nie zarabia od marca. Dużo osób wyrejestrowało autobusy. Generalnie nie mamy możliwości zarobkowania i bez pomocy państwa na pewno nam się to nie uda. Pomoc, która do tej pory była, jest zupełnie niewystarczająca. Nie było pomocy skierowanej bezpośrednio do naszej branży. Tu są gotowe rozwiązania, które rząd przygotował, tylko niestety w ogóle pominął naszą branżę.
– Chodzi o to, że ludzie się boją jeździć. Było dużo zamówień, zleceń. Ludzie wszystko odwołują. Ja jeździłem na kursach Kraków-Lublin i woziło się bardzo mało ludzi, po pięć, sześć osób. Były same straty. Szef to pozamykał, bo nie opłacało się jeździć i dokładał do tego interesu – zaznacza jeden z przewoźników.
– Mam linie regularne, prowadzę również przewozy turystyczne – mówi właściciel firmy transportowej: – Był moment, że się trochę poprawiło, ale jak wprowadzili czerwoną strefę w całej Polsce, to niestety ilość pasażerów drastycznie spadła. Z czterech linii, które mam, musiałem zawiesić dwie. Na trasie Lublin-Katowice nie jeżdżę już w ogóle od 20 października. Jeżdżę jeszcze do Siedlec, bo tam mamy trochę pasażerów. Pewnie dlatego, że tam pociąg nie jedzie. Od dzisiaj zawiesiłem też linię Lublin-Łuków bo jest nierentowna.
– Lublin-Zamość, Lublin-Dołhobyczów, Józefów, Krasnobród, Milejów, Świdnik, Trawniki – w tych miesiącach ciepłych, czyli lipiec-wrzesień była nadzieja, bo szkoła już wróciła, ale wiadomo co się stało. Studia nie ruszyły, nauczanie w szkołach zostało zawieszone, co wiąże się z tym że te potoki pasażerskie bardzo spadły. Myślę, że część firm nie ma nawet na zapłacenie ZUS-u za pracowników – podkreśla jeden z protestujących.
– Jeżeli te firmy zginą i upadną, to za chwilę społeczeństwo nie będzie miało jak się przemieszczać, bo nie będzie linii komunikacyjnych, nie będzie dowozu dzieci do szkół, starsze osoby nie będą mogły dostać się do lekarza. Pamiętajmy, że nie każdy ma samochód. Niestety nikt tych linii nie wskrzesi. Dlatego jesteśmy zdesperowani. Zostało nam tylko wyjść na ulice i prosić o pomoc. Rozwiązania są gotowe. Jest Tarcza 6.0 i apelujemy do rządu, żeby nas uwzględnił w tej tarczy – mówi jeden z przewoźników.
Zgodnie z obostrzeniami sanitarnymi branża transportowa może funkcjonować, ale w autokarach i busach może być zajęta tylko połowa miejsc siedzących. Największym problemem przewoźników jest jednak brak zainteresowania usługami transportowymi. Wynika to z wprowadzenia nauczania zdalnego oraz zdalnej pracy w wielu instytucjach.
MaK (opr. DySzcz)
Fot. Krzysztof Radzki