Tysiąc kuropatw wysiedliły na swoje tereny koła łowieckie z Chełma i Zamościa. To część programu odbudowy populacji zwierzyny drobnej w województwie lubelskim i pierwszy etap działań polegających na wypuszczeniu łącznie 3 tysięcy kuropatw na terenie województwa lubelskiego jeszcze w tym roku.
ZOBACZ ZDJĘCIA: Akcja wysiedlania kuropatw
– Wypuszczamy je z hodowli do warunków naturalnych, a następnie chronimy i dbamy, by mogły się rozmnożyć – tłumaczy Mirosław Sawicki, łowczy okręgowy Polskiego Związku Łowieckiego w Chełmie. – Podstawą naszego działania jest utrzymanie bioróżnorodności. Warunki środowiskowe, zmieniający się klimat czy różnego rodzaju drapieżnictwo powoduje, że kuropatw jest coraz mniej. Żeby im pomóc i by utrzymać bioróżnorodność, organizowane są takie akcje, a koła w nich uczestniczą.
– Województwo lubelskie wspólnie z Wojewódzkim Funduszem Ochrony Środowiska prowadzi program, który ma za zadanie zwiększenie populacji zajęcy i kuropatw na terenie województwa lubelskiego – wyjaśnia Zdzisław Szwed, członek zarządu województwa lubelskiego. – Szacunki mówią o dziesięciokrotnym spadku liczby populacji drobnych zwierząt, dlatego też województwo lubelskie podjęło starania, żeby temu przeciwdziałać. Pomocne były tu opracowania pana prof. Romana Dziedzica, który opracował program odbudowy populacji drobnych zwierząt. Do roku ubiegłego skupialiśmy się na zającach; w tym roku za 110 tysięcy złotych – częściowo pokryte z budżetu WFOŚ, a w większości z urzędu marszałkowskiego – zostało zakupione 3 tysiące kuropatw, które właśnie przed chwilą wypuszczono na terenach 30 kół myśliwskich, które wybraliśmy w wyniku konkursu, organizowanego przez Departament Rolnictwa i Rozwoju Obszarów Wiejskich w Lublinie.
– Dziki ptak przeżywa stres w trakcie hodowli, a ten, który wpadnie w głęboki stres, na ogół ginie – mówi Andrzej Radomski, hodowca kuropatw z powiatu wejherowskiego. – Kuropatwa to ptak grzebiący – żeruje na dolnych partiach, czyli głównie na ziemi. Siada na pojedynczych gałęziach, ale nie na drzewach, ze względu na to, że jej głównym przeciwnikiem jest jastrząb i sokół (których – jak słyszałem – w tym regionie nie ma), ale też jenot, lis i norka amerykańska.
– Kuropatwa jest kurakiem polnym, u którego pary rodzicielskie tworzą się na wiosnę – mówi łowczy Mirosław Sawicki. – Kury składają jaja, a następnie wspólnie z kogutami wychowują młode. Sukces jest wtedy, gdy para rodzicielska wychowa potomstwo, a ono dorośnie do dojrzałości. Kogut kuropatwy to jeden z lepszych opiekunów. Jeżeli kuropatwa zdechnie przed wyprowadzeniem lęgu, kogut w pełni przejmuje po niej obowiązki rodzicielskie. Potrafi sam wyprowadzić i wychować młode.
– Gospodarujemy na 30 tysiącach hektarów – mówi Mirosław Blacha, łowczy Koła Łowieckiego nr 23 „Szarak” w Chełmie. – Są to tereny polne i leśne. Teren, na którym znajdujemy się teraz, przygotowaliśmy pod wypuszczenie kuropatwy. Znajdują się tu głównie łąki, nieużytki, pola i zboże, więc kuropatwy będą tu miały bardzo dobrze. Przygotowując teren, pozyskiwaliśmy też drapieżniki – lisy i jenoty – tak żeby kuropatwy mogły tu jak najlepiej przetrwać.
– W latach 70. na naszych terenach „siano” nawozy z samolotów, więc było tu bardzo dużo chemii – mówi hodowca Andrzej Radomski. – Akurat w okresie siewu nawozów odbywają się lęgi. Kuropatwy, żyjące w zbożu, nie miały szansy przetrwać. Proszę sobie wyobrazić rodzinę tych ptaków żyjącą w 50-hektarowym polu zboża. Młode nie miały, gdzie żerować. Są w stanie zrobić tylko parę kroków wokół siebie. Wystarczyło, że jadły pokarm skażony nawozem przez parę dni i zdychały.
– W tego typu akcjach bierzemy udział od 10 lat – mówi łowczy Mirosław Blacha. – Mamy wolierę adaptacyjną dla zajęcy, by dbać o ich populację. Każdego roku kupujemy 200 bażantów i wypuszczamy je na łąki. Cały czas jesteśmy aktywni w kierunku zwiększenia liczby zwierzyny drobnej. Jeżeli chodzi o nasze koło, w ogóle nie prowadzimy polowań na kuropatwy, ponieważ ich stan liczebny jest bardzo mały. Nie wyobrażamy sobie, żeby w takiej sytuacji dodatkowo dziesiątkować ten gatunek poprzez odstrzał.
Kuropatwy w przeszłości odznaczały się wysoką liczebnością, jednak z różnych przyczyn na przestrzeni ostatnich kilkudziesięciu lat ich populacja znacznie się zmniejszyła. Zakupione 3 tysiące ptaków tego gatunku stanowi prawie 10 procent ich populacji w całym regionie.
RyK/WM
Fot. Iwona Burdzanowska