Ciężko rannych motocyklistów nie przyjęły szpitale w Chełmie i Włodawie. Karetki skierowano do Lublina, jeden z poszkodowanych zmarł w drodze. Trwa wyjaśnianie, czy przyjęcie poszkodowanego do szpitala, znajdującego się bliżej miejsca wypadku, uratowałoby mu życie.
Drugi motocyklista zmarł natomiast po dwóch dniach w szpitalu w Lublinie.
Do wypadku doszło 2 listopada w miejscowości Żłobek, na trasie Włodawa-Chełm. Wyprzedzający ciężarówkę ford uderzył czołowo w jadący z przeciwka motocykl. Warunki pogodowe mnie pozwalały na wezwanie śmigłowca Lotniczego Pogotowia Ratunkowego. Dystans 100 km do specjalistycznego oddziału urazowego w Lublinie załogi karetek miały pokonać, dowiadując się po drodze, który z najbliższych szpitali może zaopatrzyć ciężko rannych.
Szpital we Włodawie tłumaczył, że jest placówka covidową, a chełmska lecznica miała zakażenia koronawirusem wśród personelu.
Reporterka Radia Lublin wyjaśniała, jak wyglądają przyjęcia do lecznic pacjentów niecovidowych, np. po wypadkach.
– Różne sytuacje powodują, że pacjentów trzeba transportować między szpitalami – mówi wojewoda lubelski Lech Sprawka. – Jeżeli oddział chirurgii, na przykład w szpitalu w Chełmie, nie przyjmuje z powodu zakażeń, są inne szpitale, żeby takiego pacjenta przyjąć. Po to jest koordynacja medyczna na poziomie województwa, aby przekierowywać karetki w tego typu sytuacjach. Będzie się zdarzać, że jedni pacjenci z Lublina będą jechać do Zamościa, a inni z Zamościa do Lublina. Wszystko zależy od schorzenia.
– Dyspozytorzy mają oczywiście wiedzę, które szpitale pracują w ograniczonymi mocami. Wysłali oni jedną karetkę w stronę Lublina przez Włodawę, a drugą przez Chełm. Droga – w sensie liczby kilometrów – jest mniej więcej taka sama. Zrobiliśmy to jednak z myślą, że szpital być może zdecyduje się zaopatrzyć tego pacjenta. Ale nie „zawijaliśmy” do szpitala, bo odmówił. W związku z tym karetka z pacjentem cały czas była w trasie – mówi Anetta Szepel, pielęgniarka koordynująca Stacji Ratownictwa Medycznego w Chełmie.
– W związku z doniesieniami o odmowie przyjęcia przez szpital pacjentów po wypadku w stanie zagrożenia życia, pracownicy Narodowego Funduszu Zdrowia w trybie pilnym przeprowadzą czynności kontrolne w szpitalu. O wynikach kontroli będziemy mogli poinformować dopiero po jej zakończeniu – mówi Małgorzata Bartoszek, rzecznik prasowy lubelskiego oddziału Narodowego Funduszu Zdrowia.
– W zależności od konieczności ratowania życia i zdrowia, koordynator wojewódzki ustala, gdzie taki pacjent powinien zostać przywieziony. Jeśli jest potrzebne tylko jego zabezpieczenie, wtedy do najbliższego szpitala. Ale artykuł 45 ustawy o Państwowym Ratownictwie Medycznym wyraźnie mówi, że w przypadku gdy u osoby w stanie nagłego zagrożenia zdrowotnego zostanie stwierdzony stan, który wymaga transportu bezpośrednio do szpitala, powinien on być transportowany do placówki, w której znajduje się centrum urazowe – mówi Teresa Szpilewicz, dyrektor szpitala we Włodawie.
– Niezależnie od tego, czy panuje pandemia, czy inny stan wyjątkowy, w każdej sytuacji, kiedy pacjent miał wypadek, uraz, zatrucie lub nagłe zachorowanie, może się zgłosić na SOR. Karetka w poszkodowanym pacjentem powinna faktycznie zgłosić się do najbliższego miejsca udzielania świadczeń. Gdy jest to niemożliwe, winna zostać zadysponowana do innego, najbliższego ośrodka, który ma ten zakres działalności – informuje Kamila Ćwik, dyrektor szpitala w Chełmie. – Sytuacja, która jest związana z COVID, jak zachorowanie personelu czy objęcie go kwarantanną, jest wyjątkowa.
– Zawsze myślimy, jak pacjenta zabezpieczyć i czy zespół jest w stanie w ogóle dojechać gdziekolwiek dalej niż do najbliższego SOR-u, bo mamy do czynienia z pacjentami w bardzo różnym stanie. Ci byli w stanie ciężkim – dodaje Anetta Szepel.
Sprawą motocyklistów zajmuje się też włodawska prokuratura, która zbada, czy zmarły w karetce motocyklista przeżyłby, gdyby pomoc została udzielona wcześniej.
RyK / opr. ToMa
Fot. archiwum