Pomnik upamiętniający rozbicie oddziału „Szatana” w Nałęczowie

pm naleczow 151120 003 2020 11 30 164336

Pomnik upamiętniający rozbicie oddziału „Szatana” w Nałęczowie, 23.11.2020, fot. Piotr Michalski

Nałęczów – 21 kilometrów od Lublina. Przy ulicy Harcerskiej na obrzeżach Nałęczowa, na wejściu do jednego z lessowych wąwozów stoi obelisk w kształcie krzyża. Upamiętnia od rozbicie w tym miejscu w dniu 19 maja 1945 r. oddziału „Szatana”.

Tadeusz Orłowski ps. „Szatan” pojawił się na Lubelszczyźnie w kwietniu 1945 roku, gdy wraz z kilkoma towarzyszami broni zbiegli z aresztu UB na warszawskiej Pradze, zwanego również Toledo. „Szatan” i jego kompani byli zalążkiem „dzikiego” oddziału AK, dołączyło do nich kilku miejscowych. Dzikiego, bowiem nie powstał on z rozkazu dowództwa Armii Krajowej. Ukrywali się w okolicach Wąwolnicy. Oddział Orłowskiego szybko nawiązał kontakty z miejscowym oddziałem por. Edwarda Wrotniaka ps. „Weneda”. Wartym podkreślenia jest fakt, iż powstawanie dzikich oddziałów nie było zaplanowaną akcją oporu wobec nastania nowych rządów na ziemiach polskich, a raczej skutkiem terroru przyniesionego tu wraz z czerwonymi sztandarami.

19 maja 1945 roku nad ranem oddziała „Szatana” w sile 30 żołnierzy, zaatakował stację kolejową w Nałęczowie. Zabrali z kasy ok 80 tys zł, a także mundury kolejarzy i czerwonoarmistów. Chcieli w ten sposób pomścić śmierć Tadeusza Frydrycha, ps. „Kłos”, trzy dni wcześniej ciężko ranionego przez pepeerowców. Frydrych zmarł w Wąwolnicy, tam też został pochowany. W starciu ucierpiał także „Szatan”, był ranny w nogi. Akcja na stacji zakończyła się pełnym sukcesem, więc Orłowski postanowił dodatkowo rozbić posterunek MO. Tu dało znać słabe wyposażenie oddziału. Brak ciężkiej broni maszynowej czy chociażby granatów uniemożliwił zdobycie posterunku. Źródła są rozbieżne co do informacji o atakach oddziału „Szatana”. Jedne podają, że oddział się podzielił na dwa zespoły, które równolegle zaatakowały stację i posterunek MO, inne zaś twierdzą, że po ataku na stację nastąpił atak na posterunek. Faktem, co do którego nie ma rozbieżności jest, że oddział wpadł w zasadzkę NKWD na polanie harcerskiej. Potyczka z Rosjanami wspieranymi przez milicjantów z posterunku w Nałęczowie trwała blisko dwie godziny i kosztowała życie 17 partyzantów. Pozostali wraz z rannym Orłowskim zbiegli do lasu. Ciała zastrzelonych AK-owców obdarto z ubrań i wrzucono do remizy strażackiej. Partyzantów pochowano następnego dnia.

Niecały tydzień później, bo 24 maja 1945 roku Orłowski, który wraz z niedobitkami swojego oddziału dołączył do oddziału mjr Mariana Bernaciaka, ps. „Orlik” i wspartych 50 partyzantami ppor. „Maksa” (w sumie ok 170-200 żołnierzy) rozbili w miejscowości Las Stocki koło Kazimierza Dolnego około 200-osobowy (są różne dane: od 82 do 680, jednak szacuje się, że nie było więcej, niż 200 osób) oddział NKWD-UB, wyposażony w trzy samochody pancerne i dwa transportery opancerzone. Tracąc 9 osób AK-owcy zlikwidowali 22 sowietów i 10 tzw. utrwalaczy władzy ludowej.

PM

Exit mobile version