Działają ochotniczo, a ich celem jest niesienie pomocy – Grupa Poszukiwawczo-Ratownicza Legii Akademickiej zbiera pieniądze na sprzęt niezbędny do działania. Środki potrzebne są między innymi na zakup i konserwację urządzeń potrzebnych do poszukiwania osób zaginionych.
– Działamy od 5 lat. Zaczynaliśmy od drobnych pokazów z pierwszej pomocy, a z czasem rozszerzyliśmy swoją działalność – mówi skarbnik Grupy, Paweł Nowak. – Zobaczyliśmy, że jest pewna luka. U nas, w województwie nie było takiej grupy poszukiwawczo-ratowniczej, więc stwierdziliśmy, że powinniśmy to zmienić. Zaczęliśmy szkolić się w tych działaniach. Są również organizowane specjalne manewry poszukiwawczo-ratownicze i na takich właśnie wyjazdach zdobywaliśmy wiedzę. Następnie w grupie zaczęliśmy organizować szkolenia dla osób, które na takich wyjazdach nie były i tak zaczęliśmy powoli kompletować ekipę. Podpisaliśmy umowę z Komendą Wojewódzką Policji i działamy. Policja w tym momencie posiada nasz specjalny numer alarmowy w razie zaginięcia osoby i potrzeby przeszukania jakiegoś ciężkiego terenu. Dzwonią do nas, mamy też wewnętrzny system alarmowania. Ratownicy zbierają się, zwalniają z pracy i jadą na akcję.
– Jesteśmy na praktycznie każde wezwanie, 24 godziny na dobę, 7 dni w tygodniu gotowi do wyjazdu, w każdy rejon województwa lubelskiego. A zdarzało się również, że i poza ten obszar – mówi Maciej Krawiec, członek zarządu Grupy. – Poszukiwanie osoby zaginionej musi być uzgodnione z policją i wtedy wyjeżdżamy do akcji. Myślę, że w miesiącu jest to 4,5 wyjazdów – to takie minimum.
– Działanie jest również nastawione na to, żeby ten system odciążyć; aby zespoły ratownictwa medycznego mogły zająć się swoimi zadaniami i żebyśmy na przykład w momencie, kiedy są różne manifestacje, mogli być na miejscu i zabezpieczyć to – dodaje Paweł Nowak. – Chciałbym zaznaczyć, że naszym działaniem jest niesienie pomocy ludziom, a nie ideom. W tym roku mieliśmy dużo wyjazdów związanych z akcją COVID-19. Była to akcja związana z odkażaniem przestrzeni publicznych, jak również rozwożeniem jedzenia dla osób, które były na kwarantannie, bądź też znajdowały się w złym stanie finansowym. Jedzenie dla nich było przygotowywane przez restauracje w Lublinie.
– Cała akcja zaczyna się w momencie ogłoszenia alarmu, który dostajemy na telefony. Wszyscy ratownicy posiadają specjalną aplikację, jaka zawiadamia nas o zaginięciu – wyjaśnia Maciej Krawiec. – W tym momencie udajemy się do naszej bazy wyjazdowej. Mamy czas operacyjny około godziny na zebranie się i wyjazd. Posiadamy również psa ratowniczego. Dzięki niemu często udaje się o wiele szybciej dotrzeć do osoby zaginionej lub ewentualnie potwierdzić scenariusz, który zakładamy, związany z danym zaginięciem. Rozkładamy nasze mobilne centrum koordynacji poszukiwań. Sektory są wyznaczane przez planistę w specjalnej aplikacji, która również jest na wyposażeniu każdego ratownika. Dzielimy się na zespoły i udajemy się w wybrane sektory, które są wyświetlane na mapie i przeszukujemy je od A do Z. Na wyposażeniu posiadamy również sprzęt wysokościowy do dostania się do trudnych zakątków, a także wodery, gdyż często zdarza się, że wchodzimy w bagna czy tereny przyrzeczne.
– Dostaliśmy od Służby Więziennej samochód Lublin i przerobiliśmy go we własnym zakresie do działań poszukiwawczo-ratowniczych. Spowodowało to zresztą wiele nocy spędzonych przy tym samochodzie, żeby doprowadzić go do stanu, w którym będzie nadawał się do naszych akcji. Wiadomo, jest to samochód starej konstrukcji. Ma to swoje minusy, ma też kilka zalet, bo możemy go naprawiać we własnym zakresie. W tym momencie jest sprawny, chociaż nie jest taki, jaki byśmy chcieli. Przede wszystkim wymaga wielu napraw.
– Na wyposażeniu posiadamy agregat prądotwórczy, dlatego że jest on potrzebny do zasilania laptopa i oświetlenia – wymienia Maciej Krawiec. – Mamy również maszt wysuwany do góry, dzięki któremu w ciężkim terenie, w lesie możemy utrzymać łączność. W samochodzie znajduje się też cięższy sprzęt, łopaty, siekiery, dlatego że czasem, żeby dostać się do takiej osoby, jest potrzebna ciężka praca z terenem. Jest tutaj stabilizator napięcia z agregatu i część sprzętu medycznego, część sprzętu technicznego.
– Jestem najbardziej dumny z tej grupy ludzi, która powstała dzięki oddolnej inicjatywie społecznej – podkreśla Paweł Nowak. – Chcę to dalej robić. Mamy cały czas nowe chętne osoby, które przychodzą do nas; chcą się kształcić, chcą poświęcić swój czas – bo z tym chyba jest największy problem. Często poszukiwania zajmują minimum kilka godzin, zdarzało się też, że i kilka dni. Była taka akcja w Świdniku, gdzie zeszły nam 3 dni, żeby znaleźć osobę poszukiwaną, która błąkała się gdzieś po lesie. Wymagało to ogromnych środków, ogromnego poświęcenia i zaangażowania. Myślę, że właśnie ludzie są taką największą nagrodą i chęcią do działania.
Grupa Poszukiwawczo Ratownicza Legii Akademickiej liczy około 40 osób, w tym ratowników medycznych, strażaków ochotników i policjantów. Wszystkie działania Grupy są finansowane z kieszeni jej członków. Wesprzeć można ją poprzez portal zrzutka.pl.
LilKa / GRa
Fot. facebook.com/gprla / nadesłane