Narciarze przygotowują się do sezonu w okresie pandemii. Zgodnie z najnowszym rozporządzeniem rządu stoki narciarskie będą otwarte, choć początkowo zapowiadano ich zamknięcie.
Na stokach będzie jednak obowiązywał reżim sanitarny. Wśród wytycznych jest obowiązek zakrywania ust i nosa oraz zachowanie odległości. Na trasie będzie mogła znajdować się 1 osoba na 100 metrów kwadratowych.
CZYTAJ: Stoki narciarskie będą otwarte. Znamy wytyczne
Zamknięte pozostają natomiast hotele i pensjonaty – dozwolone są tylko podróże służbowe. Dlatego ze sportowych atrakcji turystycznych będą mogły skorzystać przede wszystkim osoby mieszkające niedaleko.
– Jesteśmy gotowi na sezon i ruszymy, gdy tylko warunki pogodowe pozwolą – mówi Dariusz Bojar ze stacji narciarskiej w Jacni. – Przygotowania rozpoczęliśmy na wiosnę i ponieśliśmy już bardzo dużo kosztów. Jesteśmy też częścią branży turystycznej, która została bardzo mocno dotknięta przez pandemię. Już jest bardzo ciężko. Natomiast wszystko zależy od samych narciarzy i całego społeczeństwa. Jeżeli będziemy w jakiś sposób panować nad epidemią, restrykcje zostaną zmniejszone. Życzymy sobie wszyscy zielonej strefy, żebyśmy mogli po świętach Bożego Narodzenia jak najlepiej funkcjonować.
– Jesteśmy przygotowani. W tej chwili czekamy wyłącznie na mróz, żeby można było włączyć armatki i naśnieżać – stwierdza Marcin Świderski ze stacji narciarskiej w Kazimierzu Dolnym. – Zeszły sezon był ekstremalnie ciężki. Tak ciepłej zimy od początku istnienia naszej stacji jeszcze nie było. W tym roku oczekujemy, co przyniesie czas.
– Ludzie przynoszą narty do naszego serwisu, ale jest ich dużo mniej niż w ostatnich latach. Wcześniej przed sezonem najważniejsze było, czy spadnie śnieg. Teraz wirus nam troszeczkę pomieszał plany. Ale jesteśmy dobrej myśli. Narciarstwo to jazda na świeżym powietrzu. To nie jest basen ani siłownia. Chociaż jestem zdania, że te obiekty też powinny być otwarte, ponieważ ludzie, dbając o zdrowie, wzmacniają organizm i są bardziej odporni na choroby – mówi Remigiusz Oleszkiewicz, prowadzący w Zamościu serwis rowerowy i narciarski, instruktor narciarstwa zjazdowego i snowboardu.
– Z niecierpliwością czekamy na opady śniegu, ale jesteśmy zabezpieczeni. Gdy tylko będą temperatury minusowe, będziemy próbować robić śnieg sztuczny i przygotowywać trasy dla narciarstwa biegowego. Nie jest to zamknięty obiekt i bieganie można rozpocząć w wielu miejscach. Tłoku więc tutaj nie przewidujemy, aczkolwiek będą ogłoszenia, żeby zachować dystans – tłumaczy Stanisław Pryciuk, dyrektor Ośrodka Sportu i Rekreacji „Tomasovia” w Tomaszowie Lubelskim.
– Nizinne stacje, takie jak nasza, z punktu widzenia liczby narciarzy nie mają się raczej czego obawiać – uważa Dariusz Bojar.
– Z tras Siwej Doliny w Tomaszowie Lubelskim korzystają głównie osoby trenujące narciarstwo biegowe. Ale przyjeżdżało też sporo osób z terenu całego województwa, również z Lublina, ale także z sąsiedniego województwa podkarpackiego – stwierdza Stanisław Pryciuk. – Wielu narciarzy korzystało też z zakwaterowania u nas. Ale póki nie opanujemy pandemii, z tras narciarskich będzie można jak najbardziej korzystać, ale z zakwaterowania już nie.
– Dobrze, że u nas wokoło jest kilka stoków. Fajnie jest po pracy wyskoczyć na dwie godzinki, żeby dotlenić się, pojeździć. Na pewno po tym lepiej się śpi i funkcjonuje – zachęca Remigiusz Oleszkiewicz.
Według dotychczasowych ustaleń, wprowadzone zasady sanitarne będą obowiązywać przynajmniej do 27 grudnia.
AlF / opr. ToMa
Fot. archiwum