Na zabytkowe fundamenty klasztoru franciszkanów natrafiono podczas prac budowlanych na Placu Wolności w centrum Zamościa.
Klasztor został rozebrany w XIX wieku, a odzyskane cegły posłużyły między innymi do naprawy fortyfikacji miejskiej. Jeszcze wcześniej po pierwszym rozbiorze Polski obiekt – podobnie jak znajdujący się obok gmach barokowego kościoła – został odebrany franciszkanom i przeznaczony na cele świeckie.
O odkryciu opowiada inspektor nadzoru do spraw prac archeologicznych Artur Witkowski: – Troszeczkę wiedzieliśmy na temat tego klasztoru wcześniejszych prac, które były prowadzone, no i oczywiście z przekazów kartograficznych, które pokazywały nam klasztor w kształcie litery L, czyli skrzydło zachodnie i południowe. To zostało potwierdzone we wcześniejszych badaniach, a w tej chwili udało nam się odkryć dwie ściany, prawdopodobnie zewnętrzne i ścianę wewnętrzną skrzydła południowego i ścianę wewnętrzną od strony wirydarza skrzydła zachodniego. Są to potężne mury ceglane o szerokości 140-126 cm, w każdym razie ponadmetrowe, budowane bardzo starannie na zaprawie wapiennej.
– Warto podkreślić, że praktycznie od początku istnienia miasta franciszkanie są obecni w Zamościu – opowiada dr Jacek Feduszka z Muzeum Zamojskiego w Zamościu – Już w 1589 roku zostali ulokowani przez twórcę Zamościa na tej części przedmiejskiej, czyli przed wtedy budowaną Bramą Lwowską i później oczywiście znaleźli się wewnątrz już murów obronnych.
– Na początku byliśmy w kościele Świętego Krzyża – ojciec Andrzej Zalewski, proboszcz Parafii Zwiastowania Najświętszej Marii Panny Ojców Franciszkanów w Zamościu – Prowadziliśmy duszpasterstwo i m.in. opiekowaliśmy się szpitalem chorych. Potem po przejściu braci w mury klasztoru ofiarowany został nam teren pod kościół wraz z klasztorem. Franciszkanie oprócz pracy duszpasterskiej byli m.in. wykładowcami, profesorami na Akademii Zamojskiej. Przy kościele i klasztorze franciszkanów było zgromadzonych wiele bractw, które pomagały nam tutaj prowadzić duszpasterstwo – nie tylko w mieście, ale i w regionie.
– Historia tej przestrzeni właściwie kończy się – jeżeli chodzi o same zabudowania klasztorne – w roku 1821 – mówi dr Feduszka. – Już wtedy zarówno kościół jak i klasztor miały przeznaczenie świeckie. Przede wszystkim zajęte przez wojsko. Tam znajdowały się i lazarety, szpitale, jak też i obiekty koszarowe, w tym magazynowe. Natomiast w roku 1821 rozebrano obiekt klasztorny, 2 lata później również rozebrano dzwonnicę klasztorną i powstała pusta przestrzeń.
– Dotychczasowe prace nie odsłoniły aż takiej ilości tych murów – przyznaje Andrzej Zalewski. – To, co wiedzieliśmy, w dużej części opierało się na rekonstrukcji. Teraz już będziemy mogli operować dużo dokładniejszymi danymi, dlatego że robiona jest jednocześnie inwentaryzacja geodezyjna, bo projekt zakłada pokazanie w nawierzchni obrysu tego budynku. W tej chwili po prostu mamy szczegółowe dane: to, co zostało wykopane z ziemi, a nie tylko to, co rekonstruujemy.
Był to obiekt piętrowy: skrzydło zachodnie powiązane z dzwonnicą-wieżą, istniejącą przy narożniku południowo-zachodnim kościoła. Skrzydło południowe, biegnące wzdłuż obecnej ulicy Kościuszki, dochodzące do dawnej drogi wałowej, czyli obecnej ulicy Okopowej.
– W mojej opinii miejsca, które podlegają rewitalizacji, kryją w sobie pozostałości starej zabudowy – dodaje dr Jacek Feduszka. – Tutaj mamy przykład w odniesieniu do placu Stefanidesa w Zamościu, gdzie odsłonięto przecież fundamenty pierwotnej zabudowy ulicy, która przylegała bezpośrednio do obiektów fortecznych. Zabudowa w tej części zewnętrznej jest mało zbadana, tak więc każde prace remontowe, w których dokonuje się wykopów, przynoszą różnego rodzaju elementy częściowo znane, bo widoczne na planach historycznych Zamościa, czy też znane z opisów. Podejrzewam więc, że to nie ostatnia niespodzianka, jaka jeszcze kryje się pod ulicami Zamościa w obrębie murów fortecznych.
To kolejne odkrycie archeologiczne w trakcie modernizacji Starego Miasta. Wcześniej podczas remontu placu Stefanidesa odsłonięto fragmenty m.in. piwnic i dawnych zabudowań mieszczańskich.
AlF / GRa
Fot. Aleksandra Flis