Ed Brubaker i Sean Phillips znowu razem. Tym razem mają dla Czytelników zamkniętą opowieść zatytułowaną Pulp (wyd. Mucha Comics). Duet zasłynął dziełami eksplorującymi tematykę noir oraz dawnego kina Hollywood. Tym razem nie odbiega zbyt daleko od tematu. Choć okładka jest obietnicą westernu, wewnątrz znajdziemy opowieść o starszym panu, zajmującym się pisaniem pulpowych historii do groszowych magazynów. Jak się jednak okazuje, pisząc, czerpie garściami ze swojego życia, którego spory fragment przypadł na czasy Dzikiego Zachodu. To, że dopadnie go przeszłość jest pewne tak samo, jak fakt, że gość wkrótce umrze. Brubaker daje tej opowieści kilka początków, pozwalając starszemu panu się wygadać i odpowiednio wprowadzić czytelnika w pulpowy klimat. Następnie scenarzysta równa do swojego standardowego poziomu, profesjonalnie kreśląc tło wydarzeń i skupiając się na pełnokrwistych postaciach. Pulp to komiks odświeżający. Sean Phillips niby nie robi tu nic nowego, rysując w znany sobie sposób, ale Brubaker nieco zmienia scenerię i innymi niż dotychczas chwytami stara się zjednać sobie czytelnika. Historia ta, podobnie do wszystkich opowieści znanego duetu, jest bardzo filmowa. Autorzy na jednym ogniu przypiekają danie składające się z trudnego losu pismaka, buntowniczego westernu, współczesnego napadu starszych panów i wierności zasadom, a wszystko to przyprawiają wątkiem z ucieraniem nosa nazistom. Koneserzy dzieł Brubakera i Phillipsa będą pozytywnie zaskoczeni.
Gratką dla fanów Lovecrafta powinny być Koszmary (wyd. Mandioca) Michele Penco. Utwory samotnika z Providence doczekały się wielu interpretacji. Dużo do powiedzenia w tej kwestii mieli także twórcy komiksów, tacy jak chociażby Alan Moore czy Alberto Breccia. Penco na łamach Koszmarów przedstawił własną wizję graficzną czterech historii. Niewielkie ilości tekstu mogą sugerować, że przez komiks można przebrnąć dość szybko, ale proponowałbym przystanąć przy każdej planszy i powgłębiać się w szczegół. Bo w tej materii Penco jest niezwykle drobiazgowy i dokładny. Czarno-białe rysunki, w których każda kreska ma swoje miejsce, robią niesamowite wrażenie. Rysownik znakomicie odnajduje się w zasygnalizowanych już na okładce widokach chmur, ale równie dobrze radzi sobie z ukazywaniem wnętrz czy miejskich plenerów. To mroczne opowieści, prowadzące czytelnika na granicę snu i jawy. Jak zwykle przy okazji takich dzieł, sięgnąłem do książki Davida Lyncha W pogoni za wielką rybą, by wygrzebać jakiś znaczący cytat. Jednak w rozdziale zatytułowanym Sny słynny reżyser napisał jedynie, że uwielbia logikę snów i lubi jak się rozwijają, ale prawie nigdy nie czerpie z nich pomysłów. Lovecraft pewnie czerpał garściami, a Penco, rysując te niesamowite i pokrzywione rzeczy i sytuacje, przesunął granicę między snem a jawą. Koszmary to rzecz oblana intensywnym klimatem i pieczołowicie przygotowanymi rysunkami. Dla wielbicieli tysięcy kresek, poukładanych w odpowiednich miejscach komiksowej planszy jest to pozycja wręcz obowiązkowa.