Pierwsi na drugiej linii frontu pomocy. Unikatowa grupa wspiera poszkodowanych

131937156 100657831950413 6657850970376456088 n 1 2020 12 22 190137

Osób, które potrzebują wsparcia w trudnych momentach jest tak wiele, że czasem liczy się każda pomoc. Tak było podczas piątkowego wybuchu gazu w puławskiej kamienicy. W wypadku zginęło małżeństwo, a wiele osób zostało poszkodowanych. W akcji ratowniczej uczestniczyła także Grupa Pomocy Humanitarnej PCK. Grupa działa od roku i jej zadaniem jest przede wszystkim niesienie pomocy ofiarom klęsk i katastrof spowodowanych warunkami naturalnymi lub wywołanych działalnością człowieka.

– Grupa jest unikatowa w skali kraju – mówi wolontariusz Grupy Pomocy Humanitarnej, Paweł Romański. – Lubelski Czerwony Krzyż zauważył problem w systemie ratowniczym w Polsce. Dotyczył on tego, że nie funkcjonuje zabezpieczenie osób, które nie są bezpośrednio poszkodowane w razie jakiegoś zdarzenia. Rozmawialiśmy o tym ze strażakami, rozmawialiśmy o tym na szkoleniach, gdzie podnosiliśmy swoją wiedzę i umiejętności. No i okazało się, że w sytuacji, kiedy ileś osób zostało nieszczęśliwie poszkodowanych w czasie zdarzenia, to ich sąsiedzi też cierpią. Jednak nie są oni objęci żadnym wsparciem strażaków czy ratowników, no bo tam de facto nic się nie wydarzyło. Bywa tak przy takich zdarzeniach, jak teraz mieliśmy w Puławach przy wybuchu gazu. Jedna ulica ucierpiała fizycznie, ale pozostałe były przez kilka godzin odcięte od prądu i gazu. Zdarzenia są przeróżne. Na przykład w przypadku powodzi, gdy kogoś nie zalewa, ale jednak traci dostęp do sklepu. A te osoby też są odcięte.

CZYTAJ: Puławy: pomoc dla mieszkańców poszkodowanych w wyniku wybuchu gazu

– To, czego nauczyliśmy się od Amerykańskiego Czerwonego Krzyża w zeszłym roku i koncepcja tych naszych działań faktycznie się sprawdza w praktyce, więc jest to szczęście w nieszczęściu, że mogliśmy brać udział w tej akcji pomocy – dodaje Maciej Budka, dyrektor Lubelskiego Oddziału Okręgowego PCK. – My nie działamy na pierwszej linii frontu. Od tego są służby ratunkowe. Natomiast my zajmujemy się tzw. zapleczem, czyli ludźmi, których trzeba z miejsca zdarzenia zabrać, ewakuować bądź się nimi w jakiś sposób zaopiekować. Tutaj mówimy nawet o rozmowie, o okryciu ciepłym kocem, podaniu kawy, herbaty czy czegoś do jedzenia.

CZYTAJ: Tragedia w Puławach. Dwie osoby zginęły w wybuchu gazu

– Grupa Pomocy Humanitarnej ma zajmować się również zabezpieczeniem akcji ratunkowych, ale od strony logistycznej, czyli robieniem bezpiecznych punktów ewakuacyjnych i zapewnianiem opieki w tych punktach  – wyjaśnia Paweł Romański. – Tam też powinni być nasi wolontariusze, którzy są przeszkoleni zarówno z pierwszej pomocy medycznej, jak i psychologicznej, ale przede wszystkim udzielania wsparcia ratownikom. Często całkowicie zapominamy, że ratownicy to też ludzie, którzy potrzebują pomocy. W momencie, kiedy dotarliśmy na zdarzenie w Puławach z kawą, panowie ze straży byli niesamowicie zadowoleni, że ktoś im w końcu ją przywiózł, bowiem oni przez ileś godzin pracują na dworze. Została również zabezpieczona herbata i posiłki. Ale dla nich ważne jest także, że ktoś przyszedł z nimi porozmawiać, bo oni też przeżywają to, co się dzieje na miejscu zdarzenia.

– Cały czas pamiętamy powódź sprzed 10 lat. Na takich przykładach staramy się uczyć czego wtedy brakowało i co moglibyśmy wówczas zrobić, gdybyśmy posiadali ludzi i sprzęt – mówi Maciej Budka. – Staramy się takie modelowe sytuacje na etapie planowania sobie wytworzyć i do tego dostosowywać zarówno nasze działania oraz zdobywanie umiejętności, jak i sprzęt, który posiadamy. W tej chwili kończymy duże zakupy dzięki grantowi od jednego sponsora, więc będziemy bardzo dobrze wyposażoną grupą. Są to zarówno namioty, łóżka, pościel, sprzęt do udzielania pierwszej pomocy, pompy, agregaty prądotwórcze, sprzęt techniczny – czyli wszystko to, co może nam się przydać w momencie, kiedy musimy zorganizować miejsce tymczasowego schronienia.

CZYTAJ: Specjalna grupa pomoże ofiarom katastrof

– Tak naprawdę to jest pierwszy rok działania grupy i przeszliśmy w tym roku szereg szkoleń. Niestety od wiosny musieliśmy zacząć je przechodzić zdalnie – przyznaje Paweł Romański. – Koronawirus pokrzyżował nam również plany odnośnie manewrów, podczas których mieliśmy ćwiczyć z grupami ratowniczymi w terenie rozkładanie takiego schroniska. Jedyne, co mogliśmy przećwiczyć u nas na bazie, to rozkładanie namiotu, podłączanie nagrzewnic, bo tym dysponuje Grupa Pomocy Humanitarnej. Na pewno wielkim sukcesem jest to, że ona ten rok przetrwała. Ci ludzie, którzy się pojawili, którzy byli chętni do działania, dalej chcą działać. Udało nam się stworzyć grupę, w której średnia wieku wynosi trzydzieści kilka lat. To osoby na co dzień związane z pomaganiem: pracownicy opieki społecznej, zawodowy żołnierz, ratownicy medyczni, strażacy ochotnicy, opiekunowie medyczni. To są osoby, które na co dzień zajmują się różnymi rzeczami, a w ramach Czerwonego Krzyża są wolontariuszami i pomagają ludziom w potrzebie.

Grupa liczy około 60 osób. Grupa Pomocy Humanitarnej jest w trakcie certyfikacji na zakres pozawojewódzki, tak, by móc nieść pomoc na terenie całego kraju.

LilKa / Gra

Fot. facebook.com/gphpcklublin

 

Exit mobile version