Z różnymi ograniczeniami dotyczącymi bezpieczeństwa w czasie pandemii ruszył sezon zimowy na stoku narciarskim w Kazimierzu Dolnym. Są to między innymi limity ilościowe, bo na stoku może się znajdować 1 osoba na 100 metrów kwadratowych powierzchni. To jak na razie jedyny otwarty stok na Lubelszczyźnie.
– Wprowadziliśmy wszystkie wytyczne Głównego Inspektora Sanitarnego – zapewnia współwłaściciel Stacji Narciarskiej „Kazimierz”, Marcin Świderski. – Są miejsca do tego, żeby zdezynfekować ręce. Jest bezwzględny obowiązek noszenia maseczek i rękawiczek. W wypożyczalni mamy 6 stanowisk, z czego 2 wyłączamy tak, żeby były zachowane odległości. Będziemy się wszystkiego uczyć – tłumaczy.
– Teoretycznie to nic się nie zmieniło. Pandemia na jazdę na nartach nie ma wpływu. Jeżeli chodzi o warunki, to są, jakie są. Śniegu nie ma, więc jest sztuczny – mówi narciarz. – Troszkę jest ciężko, ale samo położenie stoku, okolica, jak i chęć spędzenia mile czasu sprawia, że korzystamy z każdej wolnej chwili. Dla fanów narciarstwa jest to jak woda dla ryb. Obostrzenia jak najbardziej widać. Narciarze zachowują od siebie odległości. Każdy chce się w jakiś sposób zabezpieczyć, czy to kominiarką, kominem, czy innymi tego typu rzeczami. Tak że obostrzenia są jak najbardziej spełniane. Tu chodzi o troskę organizatorów, żeby im nie przysparzać kłopotów – dodaje.
– Jednak infrastruktura, która współdziała z narciarstwem, czyli hotele, restauracje, to wszystko jest pozamykane. Mam informacje z Krynicy, że zrobiło się to bardzo smutne miasto. Jest pusto, restauracje są nieczynne. Tu w Kazimierzu jest to samo. Myślę, że to dobry ruch ze strony rządu, że to ruszyło – opowiada mieszkaniec Nałęczowa.
Jakie są zmiany w stosunku do tego, co było rok temu? – Wszędzie są miejsca do dezynfekcji. Trzeba będzie stać co 2 metry w kolejce i tyle – odpowiada jeden z wypoczywających.
To będzie inny sezon niż poprzednie. – Już widać, że będzie inny. W tej chwili mamy ograniczenia w gastronomii, liczbie narciarzy na stoku, odległości między nimi. U nas jest o tyle prościej, że między orczykami jest 11 metrów i nas nie obowiązują te obostrzenia, które są w przypadku kolei linowych – dodaje Marcin Świderski.
– Jeśli chodzi o działalność naszej szkółki, zmieniliśmy wejście do niej, żeby nie można było wchodzić na zapisy do środka tak jak wcześniej. Teraz obsługujemy naszych gości przez okienko. Tak to musi wyglądać – wyjaśnia Bartek Kalita, instruktor Stacji Narciarskiej „Kazimierz” . – Jeżeli chodzi o zachowanie na samym stoku, ten dystans był zawsze. Jednak teraz musimy go dokładnie zachowywać. Jeżeli chodzi o kolejki, to tutaj zwracamy uwagę, żeby były wydłużone. Jedyne czego się obawiamy, to kwestia małych dzieci, które musimy trzymać za rączki, asekurować. Szczerze mówiąc, nie wiem jak to wyjdzie w praktyce, bo z dorosłymi nie ma problemu. Jeśli natomiast chodzi o małe dzieci, to jest tutaj troszeczkę trudniej. Wszyscy się uczą i wszyscy są zaskoczeni – dodaje.
Kontrole na stokach zapowiadają policjanci. Funkcjonariusze będą sprawdzali, czy właściciele wyciągów, jak i użytkownicy stosują się do obowiązujących obostrzeń.
ŁuG / WT
Fot. Łukasz Grabczak