Pierwszej porażki w rozgrywkach PGNIG Superligi doznali piłkarze ręczni Azotów Puławy. Podopieczni trenera Larsa Walthera ulegli Górnikowi Zabrze 20:21.
Stało się to w przedziwnych okolicznościach. Kilka godzin przed meczem jeden z zawodników Azotów otrzymał pozytywny wynik testu na koronawirusa przeprowadzonego wśród szczypiornistów powołanych do reprezentacji. Komisarz Ligi zdecydował, że w spotkaniu mogą zagrać tylko zawodnicy, którzy wcześniej przeszli chorobę i są tzw. „ozdrowieńcami”. Pozostali, chociaż mieli negatywne wyniki tzw. szybkich testów, zostali odesłani na izolację, a to oznaczało, że drużyna do ważnego meczu przystąpiła bez sześciu podstawowych graczy. Co ciekawe trener Walther, będący w identycznej sytuacji, mógł poprowadzić zespół.
ZOBACZ ZDJĘCIA: Azoty Puławy – Górnik Zabrze
Podenerwowani puławianie źle weszli w mecz i cały czas musieli gonić rywali. W drugiej połowie odrobili pięciobramkową stratę, doprowadzając do remisu w ostatniej minucie. Goście na kilkanaście sekund przed końcem zdołali rzucić zwycięską bramkę.
– Sytuacja była, jaka była. Nikt z nas ani z Puław nie ma wpływu na to, że Azoty grały bez kilku podstawowych zawodników. W ten sposób stworzyła się szansa, którą udało się nam wykorzystać – mówi trener gości Marcin Lijewski.
Zwycięską bramkę dla gości rzucił Łukasz Gogola: – Pomimo tego covidowego zamieszania, mecz był dla nas bardzo trudny.
Trener Azotów, Lars Walther mówił o dziwnych odczuciach: – Czujemy się, jakby wszystko było przeciwko nam. Kilku naszych zawodników nie mogło zagrać. Jestem w takiej samej sytuacji jak oni, a siedzę tutaj przed mikrofonem. To dla mnie wielkie pytanie: jak to jest możliwe ? Dlaczego zasady nie są takie same dla wszystkich i wszędzie. Wcześniej siedem naszych meczów zostało odwołanych, a kiedy my potrzebujemy przełożyć spotkanie, nie możemy tego zrobić. Źle weszliśmy w mecz, ale kiedy wszystko zaczęło się układać mieliśmy uczucie, że wszystko jest przeciw nam. Czuliśmy, ze te trzy punkty nie były nam pisane, Czujemy się jakbyśmy nie mieli przyjaciół poza Puławami i to bardzo złe uczucie.
– Gratulacje dla zespołu z Zabrza, który zachował w końcówce więcej zimnej krwi. Ale też „gratulacje” dla Superligi, bo tak to nie powinno wyglądać, że jesteśmy bez sześciu podstawowych zawodników, jednego trenera na ławce i fizjoterapeutów – mówi obrotowy Azotów, Dawid Dawydzik.
Materiały prasowe PGNiG Superligi / AR / opr. ToMa
Fot. Piotr Michalski