Ulica Marka Grechuty w Zamościu. Symboliczny powrót artysty do rodzinnego miasta

20201210 112848 2020 12 10 175935

Ulica Marka Grechuty pojawiła się na osiedlu Powiatowa w Zamościu w 75. rocznicę urodzin artysty. 26 października Rada Miasta Zamość przyjęła uchwałę o zmianie nazwy ulicy i nadanie jej nowego patrona. W ten sposób Marek Grechuta zastąpił majora Włodzimierza Pawłowicza Milejewa. Wybitny poeta i kompozytor – choć przez większość życia związany z Krakowem – urodził się w Zamościu. Tu uczęszczał do szkoły podstawowej i liceum.

W trakcie uroczystego odsłonięcia tablicy rozbrzmiał utwór „Gdzieś na mapy skraju”, w którym artysta śpiewa właśnie o swoim rodzinnym mieście.

– To moim zdaniem jeden z najważniejszych utworów – mówi Janusz Kawałko, pomysłodawca nazwy ulicy. – Wzrusza i pokazuje piękno Zamościa. Wskazuje też, jak głęboko w sercu Grechuta miał to miasto. Zadaje kłam przekazowi, że Zamość nie był mu bliski. Spędził tu osiemnaście lat i właśnie tu stawiał pierwsze kroki artystyczne. Mało kto wie, że Marek był jednym z najlepszych szermierzy w szkole średniej. Oprócz tego, że był wybitnym kompozytorem, artystą, architektem, poetą i malarzem, to dodatkowo jako młody chłopak znakomicie spisywał się jako sportowiec.

– Grechuta wyjechał później do Krakowa, ale zawsze nosił Zamość w sercu – mówi prezydent Zamościa Andrzej Wnuk. – Nie należy wierzyć w to, że w jakikolwiek sposób rozstał się z Zamościem. On tu jest i będzie.

– Królewskie miasto Kraków jest nierozerwalnie związane z twórczością Marka Grechuty – mówi Piotr Orzechowski, dyrektor Wydziału Kultury i Sportu Urzędu Miasta Zamość. – Intencją osób związanych z Zamościem, władz miasta, a także społeczników jest to, by związek Marka Grechuty z naszym miastem nie został zapomniany. Myślę, że dzięki działaniom władz miasta, jak też dzięki oddolnej inicjatywie udaje się ocalić od zapomnienia fakt, że Marek Grechuta dorastał w Zamościu i tu się wychował. Stąd wyruszył w świat, który podbił swoją twórczością. Wyrył się w pamięci mieszkańców całego kraju.

– W czerwcu 2020 roku minęła 20. rocznica ostatniego koncertu, który Grechuta zagrał na Rynku Wielkim, śpiewając swoje najpiękniejsze utwory – mówi Janusz Kawałko. – Byliśmy wówczas ogromnie wzruszeni. Zgromadziła się tam ogromna rzesza ludzi i, gdy Marek wyszedł na scenę, wszyscy zaśpiewali mu: „Marku, jesteś w domu, zostań z nami”. Dzisiaj to wspominam i cieszę się, że patron naszej ulicy jest tu z nami – wrócił do Zamościa symbolicznie.

– Nazwa ulicy została zmieniona przy okazji uchwalenia Budżetu Obywatelskiego – mówi Tomasz Maksymiuk, przewodniczący osiedla Powiatowa. – Mieszkańcy praktycznie jednogłośnie zagłosowali za ulicą Marka Grechuty. Proponowano jeszcze trzy inne nazwy, ale to ulica Marka Grechuty została przegłosowana przez mieszkańców ulicy, która wtedy nazywała się ulicą Milejewa. Kraków, Rzeszów i Radom mają swoje ulice Marka Grechuty, teraz doczekał się jej także Zamość.

– Dla Zamościa jest to uhonorowanie jednego z bardziej znanych, ale też i bardziej lubianych obywateli – mówi prezydent Zamościa Andrzej Wnuk. – O ile poprzednik, czyli major Milejew nie zapisał się zbyt dobrze, o tyle Marek Grechuta jest kojarzony doskonale. Był świetnym, znanym w całej Polsce poetą, który rozsławiał Zamość. Zmiana jest zdecydowanie pozytywna.

– Przyzwyczaiłam się do ulicy Milejewa, ale, jakby nie było, Marek Grechuta jest nasz, zamojski – mówi Małgorzata Góra, mieszkanka ulicy Marka Grechuty. – Znamy tu jego piosenki, mnie podobają się wszystkie. Każda coś w sobie ma.

– My, mieszkańcy Zamościa, będziemy oczywiście wracać do twórczości Marka Grechuty, do jego prześlicznych i wzruszających utworów – dodaje Janusz Kawałko. – Mam nadzieję, że dzisiejsze (10.12) otwarcie i nadanie przez radę miasta nazwy ulicy, ale też wcześniejsze zaakceptowanie jej przez mieszkańców, będzie symbolicznym powrotem Marka Grechuty do Zamościa na zawsze.

W Zamościu twórcę „Korowodu” upamiętnia już tablica na ścianie staromiejskiej kamienicy przy ul. Grodzkiej, w której się wychował.

Marek Grechuta zmarł 9 października 2006 roku w Krakowie.

AlF/WM

Fot. Aleksandra Flis

Exit mobile version