Co roku po świętach Bożego Narodzenia Polacy wyrzucają do śmietnika bardzo dużo jedzenia – zapominając, że świąteczne potrawy można przekazać potrzebującym. Wystarczy zostawić żywność w specjalnie wyznaczonym miejscu. W Zamościu to Spichlerz przy kościele Świętego Brata Alberta, a w Lublinie Jadłodzielnia na targowisku przy alei Tysiąclecia.
– Bardzo dbamy o zachowanie dystansu społecznego – mówi Michał Wolny z Jadłodzielni Lublin. – Targowisko i samo wejście do Jadłodzielni ma możliwość dezynfekcji. Dbamy o to, żeby osoby, które biorą jedzenie z półek, dezynfekowały dłonie. Mamy też maseczki, które rozdajemy ludziom, którzy przychodzą i ich nie mają. Przede wszystkim staramy się pakować żywność w woreczki foliowe albo słoiki, tak żeby można było zabierać już zapakowaną żywność. Jest to trochę problem, jeśli chodzi o warzywa i owoce, które dostajemy. Tutaj staramy się je po prostu zamykać w jakieś większe opakowania – dodaje.
CZYTAJ TAKŻE: Podziel się jedzeniem po świętach
– Ludzie przyjeżdżali od wczesnych godzin porannych w pierwszy dzień świąt, kiedy teoretycznie targowisko powinno być zamknięte. Staramy się prowadzić regularne dyżury, żeby rzeczywiście ta żywność trafiała w dobre ręce, aby się nic nie zmarnowało i by był porządek w Jadłodzielni – dopowiada Michał Wolny.
– Wczoraj były tutaj moje dzieci. Też coś przynosiły. Gotuję i piekę więcej, bo mam dwie osoby starsze pod opieką. Tak, żeby każdy miał, ale mimo wszystko zostaje – mówi jedna z osób dzielących się żywnością. – Przyniosłam rybę po grecku, pakowany bigos i śledzie. Jeśli ma się to zmarnować, to niech ktoś biedny sobie zje – tłumaczy.
CZYTAJ TAKŻE: Nie marnuj jedzenia po świętach. Zostaw je w Jadłodzielni
– Osoby potrzebujące są często niewidoczne – zaznacza dyrektor Szkoły Katolickiej Świętego Ojca Pio i rezydent w parafii św. Brata Alberta w Zamościu, ksiądz Mariusz Skakuj. – Nierzadko jest tak, że nam się wydaje, że jeśli ktoś jest uśmiechnięty, to wszystko wygląda dobrze. A taka osoba może mieć też problemy finansowe. Tutaj ci ludzie mają ogromną szansę pozostania anonimowymi. Po prostu można do naszego spichlerza przyjść w godzinach od 7.00 do 19.00 i zostawić jedzenie. Następnie osoba potrzebująca przechodzi i je zabiera. Bardzo dużo jedzenia zwyczajnie się marnuje. Ideą spichlerza nie jest tylko i wyłącznie pomoc osobom biednym i potrzebującym. Chodzi o to, żeby jedzenie się nie zmarnowało – wyjaśnia.
– Wziąłem trochę chleba, bigos, śledzie po grecku i trochę bułek – mówi jeden z korzystających z Jadłodzielni mieszkańców Lublina. – Bardzo dobry pomysł. Bo jak ma się zmarnować, lepiej gdy ludzie skorzystają. Teraz jeszcze idę do kolegi do noclegowni, zanieść mu trochę tego bigosu, bo oni tam zupę tylko dostają. Tutaj ludzie ze straganów też przynoszą rzodkiewki, pomidory, ogórki, banany nawet leżały – dodaje.
– Wczoraj (27.12), przedwczoraj „rzucaliśmy” też na media społecznościowe zdjęcia pełnych półek Jadłodzielni, więc ta informacja dopiero się rozeszła po mieście – mówi Michał Wolny. – Bardzo dobrze. Cieszymy się, że ta informacja dociera. Będziemy teraz czynni na pewno przez wszystkie dni do Sylwestra. Serdecznie zapraszamy zarówno osoby z nadwyżkami jedzenia, jak i te, które chcą się poczęstować tą żywnością. Ona jest dla każdego – dodaje.
W państwach Unii Europejskiej marnuje się rocznie około 88 milionów ton żywności. W Polsce według szacunków to od 2 do 9 milionów ton, czyli nawet 235 kilogramów na mieszkańca.
Organizacja Narodów Zjednoczonych do spraw Wyżywienia i Rolnictwa (FAO) podaje, że na świecie co roku marnuje się 1,3 miliardów ton żywności nadającej się do spożycia, co stanowi jedną trzecią produkowanego jedzenia. Taka ilość byłaby wystarczająca, aby wyżywić wszystkich Polaków przez 66 lat.
TSpi / WT
Fot. Aleksandra Flis / archiwum