Nie tylko 12 potraw, sianko pod obrusem i wolne miejsce dla niespodziewanego gościa – dawniej wigilijnych zwyczajów było zdecydowanie więcej. Kultywowane były przede wszystkim na obszarach wiejskich.
– Na Wigilię do dziadka zjeżdżały się zawsze wszystkie dzieci z wnukami – wspomina mieszkanka Nałęczowa, Sabina Syroczyńska-Kozuba. – Pamiętam, że dziadek przynosił w Wigilię wielki snop, najprawdopodobniej żyta, a następnie rozrzucał go na podłodze. A my baraszkowaliśmy w tej słomie. Była to niesamowita frajda. A z potraw pamiętam pieczoną w piecu chlebowym kaszankę, ale to przed świętami.
Różnych zwyczajów i wierzeń dotyczących Wigilii było wiele. Według jednego z nich dziewczyna, która tarła mak w Wigilię, mogła liczyć na szybkie zamążpójście.
Wieczerzom wigilijnym w powiecie puławskim jeszcze kilkadziesiąt lat temu towarzyszyły różne wróżby i przepowiednie dotyczące plonów, zdrowia i przyszłego życia.
– Poszczególne gminy miały swoje charakterystyczne wróżby – mówi Katarzyna Adamowska-Kane z Powiatowej Biblioteki Publicznej w Puławach. – I tak na przykład w gminie Baranów podczas kolacji wigilijnej młode dziewczyny wyciągały spod obrusa jedno źdźbło siana i obserwowały, ile zadr jest na słomce. W zależności od liczby tych niedoskonałości wróżyły, że tyle jeszcze lat będą musiały poczekać na swego przyszłego męża. Natomiast w gminie Kazimierz Dolny w czasie kolacji wigilijnej sprawdzano stan swojego zdrowia. Robiono to poprzez obserwację własnego cienia na ścianie: im był on wyższy i wyraźniejszy, tym więcej lat w zdrowiu i szczęściu czekało taką osobę.
Dawne wigilijne wróżby i przepowiednie można znaleźć w specjalnej książce wydanej kilka lat temu przez Powiatową Bibliotekę Publiczną w Puławach.
ŁuG / opr. ToMa
Fot. archiwum