H jak Hartwigowie
Maria i Ludwik Hartwigowie przyjechali w 1918 roku do Lublina z Moskwy, skąd zmuszeni byli emigrować po wybuchu rewolucji bolszewickiej. Ludwik wspólnie z żoną prowadził w Moskwie zakład fotograficzny. Mieli wtedy już czworo dzieci. W 1921 roku w kamienicy na rogu Krakowskiego Przedmieścia i ulicy Staszica na świat przyszła jeszcze córka – Julia. Hartwigowie po przyjeździe do Lublina także zajęli się fotografią. Ich pierwsze atelier najpierw znajdowało się przy ulicy Peowiaków 2, tuż obok teatru. Być może ta bliskość sprawiła, że Ludwik Hartwig został stałym fotografem lubelskiej sceny. Później tę tzw. budę Hartwigów przejął syn – kolejny wybitny fotograf w rodzinie – Edward Hartwig, a ojciec założył nowy zakład w podwórku Hotelu Europa, skąd wkrótce przeniósł się na Kapucyńską. Po tragicznej śmierci Marii Ludwik ożenił się powtórnie, druga żona także pomagała mu w prowadzeniu zakładu.
Jak pisała Julia Hartwig w eseju Radość z Zaułka – aż troje dzieci Ludwika i Marii znalazło się w encyklopedii. Pierwszym z nich był wspomniany już najstarszy syn Edward. Lublin był jednym z ulubionych tematów jego prac – dokumentował w nich, a czasami i kreował niezwykłą atmosferę staromiejskich zaułków, powojenną odbudowę i przebudowę. Uchodził także za jednego z najwybitniejszych autorów zdjęć teatralnych. Fotografią zajmowała się także jego żona Helena, fotografką jest także jego córka – Ewa Hartwig-Fijałkowska.
Drugim Hartwigiem, który trafił do encyklopedii, był Walenty – lekarz internista i endokrynolog, profesor w Centrum Medycznym Kształcenia Podyplomowego w Warszawie. W czasie okupacji działał w konspiracji, udzielał pomocy lekarskiej harcerzom warszawskich Grup Szturmowych Szarych Szeregów, w tym m.in. rannemu w Akcji pod Arsenałem Aleksemu Dawidowskiemu ps. „Alek” oraz odbitemu wówczas z rąk Gestapo Janowi Bytnarowi ps. „Rudy”.
Najmłodsza córka Marii i Ludwika – Julia – chodziła do Żeńskiego Gimnazjum im. Unii Lubelskiej, które wówczas mieściło się w obecnym budynku Wydziału Pedagogiki i Psychologii Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej przy ulicy Narutowicza 12. Jej szkolnymi koleżankami były m. in. Anna Kamieńska, Hanna Malewska i Anna Szternfinkiel (która później jako Anna Langfuss została wyróżniona we Francji najważniejszą francuską nagrodą literacką, czyli Nagrodą Goncourtów). Jako uczennica tej szkoły debiutowała w maju 1936 roku w czasopiśmie młodzieży lubelskich szkół średnich „W Słońce” publikując tam wiersz rozpoczynający się od słów „Ktoś zgubił słowo »poezja«”. Publikujący tam wówczas młodzi ludzie pozostawali pod wyraźnym wpływem poetów z kręgu lubelskiej awangardy – przede wszystkim Józefa Czechowicza i Józefa Łobodowskiego. Ten pierwszy miał okazję czytać i recenzować pierwsze poetyckie próby Julii Hartwiżanki (tak wówczas podpisywała się przyszła autorka Elegii lubelskiej). Jak wspominała – „ten, kto w Lublinie zaczynał pisać, nie mógł nie zetknąć się z nazwiskiem Czechowicza. Czechowicz był dla nas rodzajem symbolu poezji.”
Po zdaniu matury w 1939 roku Julia przeprowadziła się do Warszawy, gdzie przebywała w okresie okupacji studiując na tajnym Uniwersytecie Warszawskim romanistykę i polonistykę. Po wojnie wróciła na krótko do rodzinnego miasta, by rozpocząć studia na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim, po czym przeniosła się ponownie do stolicy, by kontynuować studia na Uniwersytecie Warszawskim.
Lublin, spędzony tu okres dzieciństwa i wczesnej młodości był częstym tematem jej wierszy. Wracała do zapamiętanych z przeszłości obrazów, dźwięków i zapachów, a jednocześnie potrafiła znakomicie oddać istotę tego miasta. Bardzo dobrym tego przykładem może być znany fragment wiersza Elegia lubelska:
Jest ranek
ranek lubelski
Rozległą łąką nie-łąką między bujnymi lipami
wydeptaną ścieżką na skróty idą do pracy kobiety i mężczyźni
mijają Zamek i miejsce po synagodze
potem cerkiew i targowisko
Lublin
jeszcze nie kresy ale już kresy
haftowane ręczniki na stołach święte obrazki na ścianach
na jednych ikony na innych Jezus o płonącym sercu
pienia nabożne w różnych językach
i nieme powietrze w którym zastygł jęk pomordowanych
wepchnięte w gardła zawodzenie a potem cisza
wielka i ostateczna cisza z odorem duszącego dymu
i roznoszonych wiatrem łachmanów
W 2004 roku staraniem Ośrodka „Brama Grodzka” – Teatr NN, który swoimi działaniami walnie przyczynił się do przypomnienia i uczczenia zasług Julii, Edwarda i pozostałych członków rodziny dla Lublina, schody łączące plac Rybny z ulicą Kowalską zostały nazwane Zaułkiem Hartwigów.
Jarosław Cymerman
Zdjęcie rodziny Hartwigów ze zbiorów Ewy Hartwig – Fijałkowskiej. Źródło: Biblioteka Multimedialna Ośrodka „Brama Grodzka – Teatr NN“. Więcej zdjęć rodziny Harwigów można znaleźć tu: biblioteka.teatrnn.pl