– Dopóki liczba zakażeń brytyjskim wariantem koronawirusa jest wciąż na niskim poziomie, są szanse na podjęcie działań, które zahamują jego szerzenie się – ocenił dr Moritz Gerstung z Europejskiego Laboratorium Biologii Molekularnej (EMBL). Chodzi m.in. o bardziej restrykcyjny lockdown.
Jego zdaniem ważne jest również śledzenie wszystkich „osób z kontaktu” zakażonego pacjenta w celu ich szybkiej izolacji.
Dr Moritz Gerstung z Europejskiego Laboratorium Biologii Molekularnej (EMBL) w Hinxton w Wielkiej Brytanii kierował badaniem, które miało na celu sprawdzić, jak podczas listopadowego narodowego lockdownu w Wielkiej Brytanii szerzył się nowy wariant SARS-CoV-2, to jest B.1.1.7, określany też jako wariant brytyjski.
Na podstawie wyników analizy naukowcy doszli do wniosku, że aby spowolnić transmisję, tego wariantu konieczne jest podejmowanie bardziej rygorystycznych ograniczeń, niż te zastosowane w listopadzie przez rząd brytyjski. Ich wyniki zostały wzięte pod uwagę przy podejmowaniu decyzji o wprowadzeniu w Wielkiej Brytanii pełnego lockdownu od 4 stycznia 2021 r.
Brytyjski Minister Zdrowia Matt Hancock ogłosił 14 grudnia 2020 r., że w Londynie i w południowo-wschodniej Anglii pojawiły się przypadki zakażenia nowym, zmutowanym wariantem SARS-CoV-2. Wariant B.1.1.7 został po raz pierwszy wykryty 20 września 2020 r. w hrabstwie Kent. Nowy wariant, choć nie powoduje cięższego przebiegu COVID-19, okazał się być ok. 50 proc. bardziej zakaźny niż starsze mutacje.
Naukowcy pod kierunkiem dr. Gerstunga przeprowadzili bardzo dokładną analizę na terenie każdej jednostki samorządowej w Wielkiej Brytanii. Sprawdzano liczbę nowych infekcji SARS-CoV-2 na ich terenie w okresie od 1 września do 22 grudnia 2020 r. – W czasie listopadowego lockdownu ogólna liczba przypadków zakażeń SARS-CoV-2 spadła o około połowę” – powiedział dr Gerstung. Jednak w niektórych regionach odnotowano stabilizację liczby nowych zakażeń, bądź wzrost. Dotyczyło to zwłaszcza południowo-wschodniej Anglii.
– Nasza analiza wykazała, że w 85 proc. regionach liczba nowych zakażeń wywołana przez starsze warianty koronawirusa malała, podczas gdy liczba zakażeń wywołanych przez nowy wariant – rosła – zaznaczył dr Gerstung. W listopadzie liczba zakażeń starymi wariantami spadła dwukrotnie, ale liczba zakażeń wariantem B.1.1.7 wzrosła od trzech do czterech razy.
– Ktoś mógłby zasugerować, że szerzenie się tego wariantu mogło być efektem tego, że w niektórych regionach nie przestrzegano zasad lockdownu. Jednak nasze wyniki dowodzą, że podczas listopadowego lockdownu nowy wariant po cichu rozprzestrzenił się niemal na każdy zakątek kraju, ponieważ ze względu na jego wyższą zakaźność zasady tego lockdownu nie były wystarczająco rygorystyczne – wyjaśnił specjalista. Jak dodał, te same ograniczenia powstrzymały natomiast transmisję w populacji starych wariantów SARS-CoV-2, które wówczas dominowały, dlatego ostatecznie liczba nowych zakażeń spadła.
– W grudniu, gdy poluzowano ograniczenia, liczba zakażeń starymi wariantami wzrosła o 40 proc., a nowym wariantem aż o 900 proc. – tłumaczył specjalista. Przypomniał, że ostatecznie w grudniu pandemia w Wielkiej Brytanii całkowicie wymknęła się spod kontroli.
Jak zaznaczył, przy zakaźności B.1.1.7 wyższej o 30-50 proc. można szacować, że liczba nowych zakażeń tym wariantem wzrośnie od sześciu do ośmiu razy w ciągu miesiąca. – Na podstawie doświadczeń brytyjskich możemy ocenić, że nawet jeśli początkowo mamy do czynienia z pojedynczymi przypadkami zakażeń nowym wariantem w danym kraju, to w ciągu miesiąca czy dwóch ten wirus może się wyrwać spod kontroli. Wiedząc to, można podjąć decyzję choćby o wydłużeniu lockdownu, czy wprowadzeniu większych ograniczeń – ocenił specjalista.
W jego opinii dobrą wiadomością jest to, że obecnie dostępne szczepionki chronią również przed nowym wariantem.
Jak uważa dr Gerstung, dopóki w innych krajach liczba zakażeń nowym wariantem jest wciąż na niskim poziomie, jest szansa na podjęcie takich działań, które zahamują jego szerzenie się – tak, by liczba zakażeń nie rosła 6-8 razy na miesiąc, ale np. jedynie dwukrotnie.
W nocy ze środy (20.01) na czwartek (21.01) również w Polsce wykryto brytyjską mutację koronawirusa. Minister zdrowia Adam Niedzielski zaznaczył, że w związku z wykryciem brytyjskiej odmiany natychmiast zostały podjęte odpowiednie działania. – Główny Inspektor Sanitarny zweryfikował informacje i przeprowadził bardzo szybkie śledztwo sanitarne – powiedział szef Ministerstwa Zdrowia. Wyjaśnił, że „zgodnie z nim, 42-letnia kobieta z Wielkiej Brytanii uzyskała pozytywny wynik testu na COVID-19 23 grudnia, w związku z tym była w izolacji. Po izolacji wyjechała do Wielkiej Brytanii, a osoba, z którą spędzała święta, wyjechała do Austrii”. To, zdaniem Niedzielskiego, oznacza, że „mamy tu bezpieczną sytuację”. – Wydaje się, że niebezpieczeństwo związane z tym ogniskiem jest pod kontrolą” – ocenił. Ale – dodał – „to nie oznacza, że ten wirus nie jest też w innych miejscach”.
RL / PAP / opr. ToMa
Fot. archiwum