Immunolog: Szczepienia mają łagodzić skutki zjadliwości koronawirusa

img 20201230 124944 2021 01 31 202956

– Odbywające się powszechne szczepienia przeciwko COVID-19 nie służą wyeliminowaniu koronawirusa, lecz mają łagodzić skutki jego zjadliwości wobec organizmu człowieka – tłumaczy immunolog dr Katarzyna Kasperkiewicz.

Na całym świecie prowadzone są szczepienia przeciwko chorobie COVID-19. Polska zamówiła 85 mln dawek tego preparatu w ramach unijnych mechanizmów, co pozwoli sukcesywnie zaszczepić całe społeczeństwo. We wtorek zaszczepiono u nas 119 tys. pacjentów, a drugą dawkę przyjęło w sumie prawie 100 tys. medyków.

– Szczepionka wprowadzona na rynek przez firmy Pfizer/BioNTech oraz Modernę ma sprawić, że nasz układ immunologiczny znacznie szybciej i skuteczniej zareaguje na kontakt z wirusem SARS-CoV-2 – tłumaczy immunolog z Wydziału Nauk Przyrodniczych Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach dr Katarzyna Kasperkiewicz.

CZYTAJ: Zaległa dostawa szczepionek dotarła do Polski

– Kluczowe jest to, że użyty w szczepionce preparat nie zabija wirusa, lecz ma zapobiec rozwinięciu się w naszym organizmie pełnoobjawowej, groźnej choroby, jaką jest COVID-19. W praktyce oznacza to, że powszechna immunizacja nie służy bezpośrednio wyeliminowaniu koronawirusa, lecz ma łagodzić skutki jego zjadliwości względem organizmu człowieka. W efekcie szczepienia wniknięcie koronawirusa do naszych komórek będzie o wiele trudniejsze – podkreśla.

Szczepionka podawana jest domięśniowo lub podskórnie dla wytworzenia odporności na dany mikroorganizm. Musi zawierać nietoksyczny antygen, czyli substancję nieszkodliwą dla ludzkiego organizmu. W szczepionkach Pfizera/BioNTech oraz Moderny znajduje się fragment mRNA drobnoustroju.

– Antygen w postaci mRNA to pewien odcinek kwasu rybonukleinowego, krótka informacja genetyczna koronawirusa SARS-CoV-2 podana domięśniowo, w formie zastrzyku. Nie trafia więc do krwiobiegu. Gdy zostaje wstrzyknięta, nasz organizm natychmiast rozpoczyna proces odczytania i „przepisania” informacji na rybosomach. Nie ma możliwości, aby mRNA przedostało się do jądra komórkowego i zaszkodziło w jakikolwiek sposób naszemu DNA. To nie te struktury i nie to miejsce, nie może nam więc zaszkodzić ani – z biologicznego i medycznego punktu widzenia – nie może wywołać choroby COVID-19 – wyjaśnia immunolog.

Zaznacza, że antygen w postaci mRNA musi być stabilny, żeby go użyć w szczepionce. Zwykle po pobraniu materiału genetycznego z wirusa ulegał on szybkiej degradacji. Tymczasem naukowcy musieli mieć pewność, że po podaniu go w szczepionce przetrwa w naszym organizmie w niezmienionej formie do czasu, aż wykształcą się przeciwciała. Intensywne badania koncentrowały się zatem na poszukiwaniu czegoś, co zapewni antygenowi stabilność.

Okazało się, że stabilność tę zapewniają nanolipidy, niewielkie cząsteczki lipidowe stanowiące osłonkę fragmentu mRNA, odpowiadające za stabilizację antygenu w szczepionce. – W mojej ocenie jest to pomysłowa, bardzo nowoczesna technologia – zwraca uwagę dr Katarzyna Kasperkiewicz.

Dodaje, że w przypadku szczepionki przeciw COVID-19 wprowadzany do organizmu fragment mRNA koronawirusa SARS-CoV-2 koduje tylko jedno wybrane białko wirusa. Skłania on komórki do produkcji antygenu wirusowego, dzięki czemu powinniśmy efektywniej i szybciej odpowiadać na to zakażenie.

– W szczepionce podsuwamy naszym komórkom to, co mają produkować – podkreśla immunolog.

– W Polsce wykonano dotąd 1 mln 156 tys. 931 szczepień przeciw COVID-19 – poinformowano w niedzielę na rządowej stronie internetowej www.gov.pl/web/szczepimysie. Podano też, że odnotowano 863 niepożądane odczyny; zutylizowano 2486 dawek szczepionki.

Szczepienia przeciw COVID-19 rozpoczęły się w Polsce 27 grudnia 2020 roku. 25 stycznia ruszyły szczepienia populacyjne – po grupie zero, w której byli m.in. medycy, szczepionkę otrzymują osoby z grupy pierwszej, na początek seniorzy po siedemdziesiątce.

RL / PAP / opr. ToMa

Fot. archiwum

Exit mobile version